Porwanie - rozdział 4


Minęło kilka dni, a Izaya zachowywał się, jakby nigdy nic się nie stało. No, przynajmniej starał się tak zachowywać. Gdy pracował odciągał myśli od pewnego blondyna, ale gdy miał chwilę czasu popadał w chandrę.
-Alice, nic mi nie jest, naprawdę. - powtórzył swojej kuzynce po raz 10 tego dnia.
-Taa... bo Ci uwierzę. - wywróciła oczami. - Chodź się chociaż z nim spotkać. Pytał o Ciebie. - na te słowa informator drgnął.
Mimo, że nie miał ochoty, to po kilku minutach w końcu się zgodził, by pójść w odwiedziny do pewnego chłopaka.
-Nie mogę uwierzyć, że on się jeszcze z tego nie wylizał. - zaczął w pewnej chwili, wyrażając na głos swoje myśli.
-Nie, to nie tak. - zaprzeczyła szatynka. - Shinra robi mu jeszcze jakieś badania. Można się było spodziewać. No, a teraz właź. Ja poczekam tu z Celty. - uśmiechnęła się i popchnęła chłopaka w stronę ciemnych drzwi.
-Idę, już, idę. - odburczał brunet i otworzył drzwi. Wszedł do tymczasowej sypialni Shizuo. Pierwszym, co zauważył, były maszyny podłączone do Heiwajimy. Po chwili ujrzał też pseudo lekarza.
-O, więc Alice udało się Ciebie tu zaciągnąć. Sukces. Shizuo, zostawię Was samych, gdyby coś to jesteśmy w salonie. - wyszczerzył zęby i wyszedł z pokoju, zatrzaskując za sobą drzwi. Brunet przestępował z nogi na nogę.
-Usiądź, wkurzasz mnie jak tak stoisz. - usłyszał głos blondyna. Podszedł do niego i usiadł na krześle, które jeszcze chwilę temu zajmował lekarz. Uśmiechnął się po swojemu i przyjrzał twarzy złotookiego. Nie widział żadnych zmian. Czyli blondyn wyzdrowiał.
-No co? Tak bardzo chciałeś mnie zobaczyć, że aż musiałeś prosić o pomoc moją własną kuzynkę? - zapytał. Zdziwił się, jak bardzo spokojny był ton jego głosu.
-Izaya... - zaczął Shizuo jednak brunet mu przerwał.
-Odpuść sobie. Nie wiem, co Ci opowiadała gdy byłem chory, ale to pewnie były same bzdury. - wstał i miał już wyjść, kiedy jeszcze się odwrócił - Lepiej wróć szybko do zdrowia. Wtedy znowu się pobawimy w Ikebukuro. Dawno nikt nie rzucał znakami w pewnego Boga. - uśmiechnął się asymetrycznie i wyszedł. W korytarzu zastała Alice z tacą. Niosła wodę i kanapki.
-Już wychodzisz? Celty to dla Was przygotowała. - spytała zdziwiona, pokazując na tacę. Czerwonooki nic nie odpowiedział, tylko wyszedł. Szatynka weszła do pokoju pacjenta.
-Braciszku Shizuo? Coś się stało?  Czemu braciszek Izaya wyszedł? - ciekawość. Po prostu wrodzona ciekawość kazała jej zadać te pytania.
-Powiedział, że nie mamy o czym rozmawiać i że mnie nie kocha. - blondyn wypił dość ziółek, by mówić spokojnie. Za to jego rozmówczyni wybuchła niepohamowanym śmiechem.
-Ale z niego kłamca~! Uwierzyłeś mu?
-Nie.
-To dlaczego pozwoliłem mu wyjść?
-Bo go nie kocham. - na chwilę w pokoju zapadła martwa cisza. Potem szatynka wzruszyła ramionami i wyszła z pokoju, zostawiając Shizuo sam na sam z myślami.


-No, Shizuo. Możesz już wracać do domu. - samozwańczy doktor zakończył badanie blondyna.
-Ta. To dobrze. - usłyszał w odpowiedzi. Zastanawiał się, co się stało. Odkąd Izaya tu był, blondyn był jakby gdzieś daleko myślami. Ani szatyn, ani jego narzeczona nie wiedzieli, co się stało. Za to oboje byli pewni, że wiedzą to Alice i Kasuka. Jednak pytani za każdym razem mówili, że to tylko ich domysły i nie powinno się tym zawracać głowy. Westchnął ciężka widząc, że nie poprowadzi dziś rozmowy z przyjacielem.
-Gdyby coś się stało to dzwoń lub przychodź. - dodał wstając i wyszedł z pokoju. Skierował się do kuchni, gdzie zastał swoją ukochaną. - Wyjdzie jak tylko się spakuje. A sądząc po tych trzaskach, to zaraz skończy. - odpowiedział na nieme pytanie bezgłowej. Zajrzał do garnka, by dowiedzieć się, co też Celty pichci na obiad. -Mmm... Tuńczyk... - uśmiechnął się błogo i odwrócił, gdy w drzwiach stanął Shizuo.
-Chcę... no, dzięki za wszystko. Trzymajcie się. - powiedział ex barman drapiąc się po karku.
-Uważaj na siebie. - odrzekł uśmiechnięty Shinra, a Celty pomachała mu na pożegnanie.
-Tak, jasne. - uśmiech wykwitł na twarzy blondyna. Odwrócił się w miejscu i wyszedł z mieszkania przyjaciół. Zszedł na dół i skierował się w stronę swojego domu. Zamyślił się. Myślał ciągle o odwiedzinach Izayi, a także o każdej ich walce. Czy coś przeoczył? Ciągle się nad tym zastanawiał. Nawet nie zauważył, gdy dotarł pod swój dom. Wszedł na klatkę schodową i wyjął klucze. Zresztą, jak się okazało, nie były mu potrzebne. Drzwi były otwarte. Zdenerwowany wszedł do środka i zobaczył swojego brata.
-Kasuka. Co Ty tu robisz? Nie lecisz na zdjęcia do Niemiec za godzinę? - zapytał zdziwiony.
-Tak, ale chciałem sprawdzić, jak się czujesz. - odparł jak zwykle bezbarwnym głosem.
-Wszystko jest okey. Idź, bo się spóźnisz. - uśmiechnął się i rzucił torbę na ziemię.
-Gdyby coś to dzwoń. - usłyszał jeszcze prośbę swojego brata i po chwili już go nie było.
Ale tak na prawdę nie było dobrze. Miał mętlik w głowie. Chciał się oderwać od tych wszystkich myśli, chociaż na chwilę. Skierował się do barku i wyjął butelkę mocnego, czerwonego wina. Rzadko pił, ale teraz na prawdę miał ochotę. Odkorkował butelkę i wziął pierwszy łyk. Tak... mocne to wino. Siadł na kanapie i zaczął powoli opróżniać butelkę.
Nawet nie wiedział, kiedy zasnął.

Komentarze

Popularne posty