Wspólne mieszkanie - prolog


Cześć~ !
Przychodzę do Was z nowym opowiadaniem ;)
W sumie co mam Wam powiedzieć?
Mogę tylko prosić o komentarze i liczyć, że się spodoba. :)
No i z góry chce przeprosić, bo nie wiem czy Wam się spodoba, a pierwsze trzy rozdziały według mnie są trochę chaotyczne... no więc gomen ne, idę i pracuje nad dalszą częścią. ;)
I nad przeprowadzką ;)
Zapraszam~ !
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

-Ohayo, Shizu-chan~! - za sobą usłyszałem irytujący głos, wołający mnie tym idiotycznym przezwiskiem. Zacisnąłem dłonie w pięści i starałem się udawać, że nic nie słyszałem, więc wróciłem do rozmowy z przyjacielem. Jednak osoba, którą starałem się ignorować zawiesiła mi się na ramieniu. -Shiizuu-chaan~! - krzyknął mi wprost do ucha. Już miałem go walnąć w brzuch, ale skubaniec zdołał zrobić unik.

-Nie drzyj mi się do ucha, idioto. - warknąłem,  patrząc na uśmiechniętą twarz bruneta.

-Nie reagowałeś, bałem się, że ogłuchłeś. -odparł i zrobił smutną minkę. On na prawdę myśli, że się na to nabiorę?

-A nie pomyślałeś może, że nie chcę reagować? - zapytałem czując, że zaraz mu przywalę. A przecież obiecałem Shinrze, że będę się hamować! No dobra, bardziej to obiecałem Celty... Nieważne. Spojrzałem na ramię w miejsce, gdzie przed chwilą wisiała pchła. Zobaczyłem rozcięcie na prawie całej długości rękawa. Zacisnąłem zęby, które tylko cudem nie popękały i spojrzałem na bruneta nienawistnie. Byłem pewien, że moje spojrzenie potrafi zabić, a mimo to ta cholerna pchła dalej tam stała.

-Ile jeszcze koszul od Kasuki masz zamiar mi zniszczyć? - warknąłem na niego. Cudem jeszcze się powstrzymywałem przed obiciem mu buźki i zdarcia tego uśmieszku.

-No wiesz, Shiizu-chan... Zniszczę tyle, ile chcę~ ! - odparł wesoło.

-No już, chłopcy, spokojnie. - szatyn wszedł między nas- Shizuo, pamiętasz, co obiecałeś Celty? - przypomniał. Pewnie, że pamiętam. Ale jak ja mam wytrzymać z tą mendą? W tym momencie okularnik wyciągnął telefon i uśmiechnął się.

-Celty przysłała mi wiadomość. Zamieszkacie razem w mieszkaniu Izayi. Na miesiąc. Macie się dogadać. I nie pozabijać. - oznajmił szczęśliwy.  Prychnąłem wściekłe.

-Po moim trupie. - odwróciłem się i pomachałem im na pożegnanie. Skierowałem się do domu. Było już dość późno, a na zewnątrz siedziałem tylko dlatego, że pseudo lekarz wyciągnął mnie z mieszkania. Mógłbym powiedzieć, że wyciągnął mnie siłą, w końcu zmusił mnie do tego, ale... to by nie było zgodne z prawdą. Zaśmiałem się cicho. Tak, to by było nieprawdopodobne. Nawet pchła jest silniejsza od Shinry.
Wszedłem do mieszkania i rzuciłem się na kanapę. Chwyciłem pilot i zacząłem skakać po kanałach. W końcu zostawiłem na jakimś filmie. I tak nie było nic ciekawego. Jednak nadal nie mogłem się uspokoić. Spotkania z Izayą na prawdę wyprowadzają mnie z równowagi. Wstałem i sięgnąłem po paczkę papierosów i zapalniczkę. Wpatrując się w jakąś beznadziejną komedię, wypaliłem dwa papierosy. W oglądaniu dalszej części programu przerwał mi dzwonek telefonu. Niechętnie, ociągając się, wziąłem do ręki urządzenie i po naciśnięciu zielonej słuchawki przyłożyłem ją do ucha.

-Shizuo, radzę ci zmień szybko nastawienie, bo za chwilę będzie u ciebie... - nie słyszałem już, co mówił dalej Shinra, bo do mieszkania wpadła Celty. Swoją drogą, chyba właśnie przed nią chciał mnie ostrzec okularnik. Związała mnie swoim cieniem i siłą usadziła na kanapie.

-Witaj, Celty. Rozgość się. Czuj się jak u siebie w domu. - sarknąłem. No o co jej chodzi? Pchły nie tknąłem.

-Ty i Izaya macie się dogadać. - wystukała na swoim PDA. Popatrzyłem na nią jak na wariatkę.

-Celty, mogłabyś mnie rozwiązać?  - poprosiłem. Gdy to zrobiła, skończyłem swoją wypowiedź, odpalając kolejnego papierosa. - A tak w ogóle to nie możliwe. - zdjęła kask i usiadła ciężko na kanapie, wypuszczając dużo gęstego dymu. Chyba się zirytowała.

-Dlaczego nie możesz chociaż spróbować? - doczytałem z jej PDA. Wzruszyłem ramionami.

-Bo to i tak tylko strata czasu. I tak się nie uda. - stwierdziłem.  Chyba się zdenerwowała, bo w salonie zrobiło się szaro od dymu, który wypuszczała. -Hej, Celty, dobrze wiesz że ja i Izaya się nie dogadamy. - stwierdziłem, próbując jakoś przerwać to milczenie.

-Wy nawet nie chcecie spróbować! - oskarżyła mnie, podstawiając pod mój nos urządzenie.

-Ja i on to dwa różne światy. Gdy ja o wszystko się staram, walczę a i tak mi nie wychodzi, on ma to na zawołanie, bez cienia trudu, a i tak to niszczy lub wyrzuca. - wyjaśniłem jej. Sam zdziwiłem się swoją wypowiedzią. Ale to właśnie czułem. Dziewczyna przez chwilę nad czymś rozmyślała, a potem szybko wystukała na PDA.

-On nie ma wszystkiego. Kiedyś zobaczysz. - skasowała wiadomość i napisała jeszcze. - Może moglibyście spróbować? Zamieszkajcie razem, chociaż na tydzień.  - poprosiła. Westchnąłem ciężko i przeczesałem palcami włosy. Celty udaje spokojną, ale tak naprawdę jest wściekła. Nie wiem czemu, ale od liceum stara się, abym dogadał się z Izayą. Męczące. Ale tym razem chyba nie mam wyboru.

-Niech ci będzie. Ale tydzień i ani dnia dłużej! - zastrzegłem. Chyba się ucieszyła, bo przez chwilę szybko pisała na urządzeniu.

-Dzięki, Shizuo! Jutro wprowadzasz się do Izayi. Dobranoc! - wstała i wyszła. Dobranoc, huh? I jak ja mam niby teraz spać? No oczywiście, najlepiej najpierw mnie zestresować a potem dobranoc! Ale pewnie spieszyła się do Shinry. Poszedłem do kuchni i wyjąłem z lodówki mleko. Otworzyłem je i popatrzyłem w okno, upijając łyk. Było już późno, ale mimo wszystko Tokio nie spało. Wszędzie, gdzie wzrok sięga, migają kolorowe światełka i reklamy. Oparłem się o parapet i powoli piłem napój. Rozmyślałem nad tym, jak ja wytrzymam z tą wszą? Będzie ciężko go nie zabić. Shinra na pewno będzie musiał interweniować. No, ale obiecałem Celty... Nie mogę się już wycofać. Westchnąłem ciężko po raz kolejny tego dnia i odstawiwszy pustą butelkę, poszedłem pod prysznic. Nawet gorąca woda mnie w pełni nie rozluźniła. Zmęczony bardziej niż po pracy z Tomem i ganianiem za Izayą, zasnąłem szybko.

Komentarze

Popularne posty