"Kocham cię" nie zawsze jest zgubne - rozdział 10


Chodziłem po mieście bez celu. Nie miałem tu nic do załatwienia. Cały czas miałem spędzać z Shizusiem... ale to już nie aktualne. Obserwowanie ludzi też nie było zbyt ciekawe. Raz tylko zauważyłem kłócącą się parę. Tak naprawdę, mało co się tu działo. Albo to ja niewiele zauważałem. Cały czas próbowałem wyprzeć z myśli obraz blondyna. Wyciągnąłem mp3 i puściłem pierwszy lepszy utwór. Akurat trafiłem na 3DG - "Never Too Late". Uśmiechnąłem się słabo.


Ten świat nigdy nie będzie 
taki jakiego oczekiwałem.
I jeśli przestanę do niego należeć,
kto to zauważy?
Nie zostawię wszystkiego
co posiadam,
abyś poczuła, że jeszcze nie jest za późno.
Nigdy nie jest za późno.
Tak... Jest to jedna z moich ulubionych piosenek. W tym momencie sprawiła, że łzy pojawiły się w moich oczach. Poczułem, jak ktoś łapie mnie za ramię. Zatrzymałem się i spojrzałem, na blondyna stojącego przede mną. Ściągam słuchawki. Ale jest już za późno, by powstrzymać łzy.
-Co Ty tu robisz? - pytam cicho zdyszanego blondyna. Najwyraźniej biegł.
-Co Ty do cholery odwalasz?! Uciekasz tak ni z tego ni z owego i pół dnia Cię szukam! Co Ty sobie myślisz?!
-Że jestem tylko Twoją kolejną dziwką! - wydarłem się na niego. Zamurowało go.
-O czym Ty mówisz? - zapytał po chwili. Żałosne, tak udawać.
-Ty już powinieneś wiedzieć! Jestem tylko kolejną zabawką, tak?! Kiedy chciałeś mnie zostawić?! Nawet zdążyłeś wczoraj przespać się z tym chłoptasiem! - wykrzyczałem mu prosto w twarz. Nie chciałem, by zauważył to, czym zajmowałem się przez część dnia... - I puść mnie. To boli.
-Nie jesteś moją zabawką! Nigdy nie chciałem Cię zostawić. Nie wiem, co Ci strzeliło do głowy. Dlaczego miałbym to robić? Kocham Cię, Izaya! - zapewniał. Chciałem mu uwierzyć. Tak bardzo chciałem mu uwierzyć...
-To boli, przestań. - poprosiłem już ciszej. - Przestań kłamać. To nie jest zabawne.
-Ja nie kłamię, Izaya, zrozum. - poprosił. - Izaya... - szepnął i mnie przytulił. Chciałem go odepchnąć, ale nie miałem na tyle siły.
-Shizu-chan, przestań. - mój głos się załamał.
-Nie. - głos złotookiego był tak stanowczy, jak jeszcze chyba nigdy.
-Proszę.
-Nie. Kocham Cię, Izaya. I nie opuszczę. - zapewnił.
-Ale ten...
-Ten chłopak to znajomy mojego brata. - przerwał mi, wiedząc, o co chce się go zapytać. - Proszę, uwierz, nic mnie z nim nie łączy. - dodał, patrząc mi prosto w oczy.
-Ale...
-Jakie znowu ale? - zdenerwował się. - Przestań płakać i chodź.
-Jaką mogę mieć pewność, że nie kłamiesz? - zapytałem i w tym momencie połączył nasze usta w pocałunku. Pocałunek był długi, namiętny.
-Teraz mi wierzysz? - zapytał z nadzieją. Skinąłem głową. Poczułem jego emocję.
-Ale jeśli kłamałeś... Pożałujesz tego. - zastrzegłem. Zaśmiał się tylko i wziął mnie za rękę.
-Chodź już i skończ z tymi "ale". - syknąłem lekko.
-Shizuś, ale to boli. - poskarżyłem się, spoglądając na rękę.
-He? Wydawało mi się, że nie ściskam zbyt mocno. Ale ok. - rozluźnił uścisk. Od razu poczułem się lepiej. Szybko wróciliśmy do hotelu.
-Shizuo-san, wszystko już gotowe. - przy wejściu powitał nas ten chłopak, który przyniósł rano śniadanie.
-Dzięki, Miko-kun. - potworek uśmiechnął się do chłopaka i zaraz zwrócił do mnie. - Idziemy do pokoju. - szeroki uśmiech gościł na jego twarzy. Sam też się delikatnie uśmiechnąłem. Posłusznie poszedłem za nim, a gdy tylko weszliśmy do pokoju, aż mnie zamurowało. Na pięknie ozdobionym stole stała kolacja.
-Shizu....
-Tak, tak, miałem natchnienie romantyzmu. - wywrócił oczami. Zasiedliśmy do stołu.
-Itadakimasu.
-Itadakimasu.
Zabraliśmy się za jedzenie. Żadne z nas nic nie jadło od samego rana. Okazało się, że Shizuś wyszedł za mną nie tknąwszy nawet śniadania.
-Strasznie mało jesz. - zwrócił mi uwagę. Zaśmiałem się. Zawsze mi to mówił, gdy jedliśmy razem.
-W każdym razie... teraz idziemy do jacuzzi. - powiedziałem. Uśmiechnął się i wstał.
-Taki był plan. - dodał i poszedł do łazienki. Rozebrał się i wszedł do ciepłej wody. Zrobiłem to samo, tyle że ja siadłem mu na kolanach. Blondyn złączył nasze usta w delikatnym pocałunku. Położyłem dłoń na jego policzki. Rozchyliłem usta, by wsunął język do środka. Jęknąłem cicho, gdy złapał mnie za nadgarstek. Poczułem, jak jego twarz się spina. Oderwał się ode mnie. Niezadowolony oparłem głowę o jego ramię.
-Shizuuuuu.... - ponagliłem.
-Izaya... co to jest? - zapytał. Zdziwiony podniosłem głowę i popatrzyłem na swój nadgarstek. Kompletnie zapomniałem! Musiałem chyba zblednąć, bo Shizuo się nade mną pochylił.
-Dobrze się czujesz? I czemu to masz? - zapytał.
-Wiesz, Shizu... ludzie robią różne rzeczy. Ale takiemu bogowi jak ja to nie zaszkodzi. Zobaczysz.
-Dlaczego? - popatrzyłem w jego złote oczy. Drugą ręką odgarnąłem mu kilka kosmyków włosów, które spadły na jego twarz.
-Przepraszam. - wyszeptałem. Westchnął i pocałował mnie.
-Więcej tak nie rób. - poprosił i wrócił do przerwanej czynności. Znów mnie całował, badając językiem moje zęby i policzki. Tak swoją drogą, to po zewnętrznej stronie płonęły. Poczułem jego palce na swoich plecach. Po chwili już były we mnie. Krzyknąłem. Nie wiedziałem, że w wodzie boli bardziej. Spojrzał na mnie niepewnie. Ale sam zacząłem się  nabijać na jego palce, więc kontynuował.
-Shiiiiizuuuu.... - jęknąłem prosząco. Zrozumiał.

***
-Iiizayaaa... - warknął wkurzony Shizuś.
-Nani, Shizu-chan~? - zapytałem, poprawiając przydługą grzywkę. Gdy wrócę, muszę iść do fryzjera.
-Weź mnie nawet nie denerwuj. - usłyszałem. Popatrzyłem na potworka. Jego oczy błyszczały od gniewu, a dłonie zacisnął w pięści.
-N.. no. Shizuś. Musisz mnie zrozumieć. - cmoknąłem, udając niezadowolenie. Kocham się z nim droczyć. Ubrałem moją bluzę z krótkim rękawem.
-Cholera, pchło! - krzyknął. Westchnąłem ciężko i podszedłem do mojego potworka. wsadziłem mu na nos jego ukochane okularki.
-Shizuś, nie chcę Ci psuć wakacji, więc ciesz się, że zgodziłem się to przesunąć. - powiedziałem, cmokając go w nos.
-Zabiję. Po prostu kiedyś Cię zabiję, wszo jedna! - zaśmiałem się, słysząc te groźby.
-Zawsze tak mówisz. I dalej tego nie zrobiłeś. - wypomniałem mu.
-Ale to Tyś se coś ubzdurał! Czemu to ja mam cierpieć? -Zapytał.
-Bo to Twoja wina~! Jak już powiedziałem, po przyjeździe zero sexu przez tydzień~! A teraz chodź na plażę, Shizuś. - puściłem mu oczko i wyszedłem z pokoju.
-Iiiiizaaaayaaaa!!! - usłyszałem i za chwilę zobaczyłem, jak z pokoju wylatuje stół.

Komentarze

Popularne posty