Porwanie - rozdział 3
Ohayo~!
No więc na początek przepraszam, że nic nie zamieszczałam, brak weny niestety. ;-;
Jednak dzisiaj już wracam z nową Shizayą~!
Szczerze, to "Kocham Cię " postaram się zamieścić dzisiaj w nocy. ;)
A teraz nie mam już więcej ogłoszeń, więc zapraszam~!
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Przez chwilę wszyscy wpatrywali się w postać leżącą na ziemi. Zobaczyli krew i usłyszeli głuchy krzyk. Zdezorientowani bandyci nie mogąc zlokalizować jego źródła, zaczęli się rozglądać za osobą, która mogła krzyczeć. Nawet nie przypuszczali by to mógł być sam informator, przed chwilą jeszcze uśmiechający się kpiąco.
Dziewczyna tylko czekała na ten moment rozproszenia. Wyrwała się wysokiemu mężczyźnie i podbiegła do blondyna, ciągnąc go w stronę Izayi. Tam byli osłonięci przed snajperem. Szybko wyjęli broń.
-Kasuka, za 2 minuty tutaj! - dało się słyszeć głos informatora a zaraz potem szczęk noży. O nie, ani Izaya, ani Alice nie zamierzali im odpuścić. W trakcie walki kątem oka dostrzegli Kasuke, jednak nie przejęli się tym.
Po kilku minutach trzej przestępcy leżeli na ziemi, a snajper najwyraźniej uciekł. Oboje podlecieli szybko do leżącej postaci.
-Puls stały, rana postrzałowa w klatkę piersiową, traci dużo krwi, na szczęście kula ominęła ważniejsze narządy. Nie ma szans by pod tym kontem strzału, trafiając w to miejsce, kula choćby drasnęła serce albo ważniejsze narządy wewnętrzne. Kasuka, dzwoń po Shinre. - zarządziła szybko szatynka i zrobiła ex barmanowi prowizoryczna opatrunek.
-Izaya, będzie dobrze. Znasz go, wyjdzie z tego szybko i bez szwanku. - uśmiechnęła się lekko i złapała informatora za ramię. Wcale nie była tego taka pewna, a patrząc na trupiobladą twarz informatora miała wrażenie, że on o tym wie.
-Shinra zaraz tu będzie. Powiedział, że akurat jest w pobliżu. - Kasuka, zwykle tak spokojny, teraz drżał.
-Kasuka! - dał się słyszeć chłopięcy głos i do zaułku wjechał czarny motocyklista z lekarzem jako pasażerem. Od razu przyklęknął przy pacjencie.
-Dobrze. - powiedział po chwili - Szybko dojdzie do siebie. Gdyby nie ta jego nadludzka siła byłby w o wiele gorszym stanie. - wszyscy odetchnęli słysząc te słowa.
-Celty, opatrzyłem go, więc mogłabyś go zawieźć do nas? Nic mu nie będzie, póki co. - zwrócił się do swojej ukochanej i gdy ta skinęła kaskiem i zabrała Shizuo, zwrócił się do reszty. - Dlaczego on tu był? Mówiliście, że nie mieszacie go w wasze sprawy związane z pracą! - wyraźnie się zdenerwował.
-Nie wiem, skąd on się tu wziął! W jednej chwili tu wpadł a w drugiej już leżał! - Orihara był naprawdę wycieńczony od nadmiaru wrażeń, ale miał jeszcze jasny umysł.
-Powinieneś się przespać. Jesteś strasznie blady. Odprowadzę cię. I się uspokój. - Kasuka zareagował mniej gwałtownie.
-Ta... myślę, że powinienem pójść do domu. Ale nie musisz mnie odprowadzać. Wracaj do siebie. - brunet przeczesał rozczochrane włosy i wstał. Nie mówiąc już więcej słowa, odszedł od pozostałych, kierując się do swojego apartamentu. Był poirytowany. Obiecał sobie, że więcej nie przejmie się Shizuo. W końcu powinien o nim zapomnieć, skoro to była tylko jednostronna miłość. Fakt, że powiedział mu to dopiero teraz, po tych 7 latach, nie miał nic do rzeczy. Myślał, że po tych latach miłości da radę odkochać się w kilka minut. Ale się mylił. Nie martwił się o Alice i Kasuke. Znał ich i był w 100% pewny, że pójdą razem do Shinry, aby pomóc mu w opiece nad Shizuo.
Wszedł do swojego apartamentu i siadł ciężko na kanapie. Był zmęczony. Zamknął oczy i zamyślił się. Jak w ogóle to się zaczęło?
Ah tak, już pamięta. To było gdy miał 17 lat. Był w pierwszej klasie liceum, tak samo zresztą jak Shinra i Shizu-chan. Wtedy mama mu oznajmiła, że w wypadku zginęli ciocia i wujek - rodzice Alice, która od tej pory miała zamieszkać z nimi. Miała wtedy 12 lat i gdy ją zobaczył, była załamana. Nie wiedział czemu, ale od razu się z nią zżył. Pewnie dlatego była tak do niego podobna z charakteru. Tak. Gdy pierwszy raz zobaczył Shizusia, od razu się nim zainteresował. Obserwował go, dokuczał mu, bawił się z nim. Dziewczynka wyczuła zmianę w jego zachowaniu, i pół roku później zdecydowała się zapytać o to Izayi.
-Ne, onii-sama, kto Ci się podoba? - spytała pewnego razu gdy pomagał jej w lekcjach.
-Mi? Nikt, daj spokój. - naprawdę zdziwił się jej pytaniem. Nie był zakochany. Tak sądził.
-Onii-sama, dlaczego mi nie powiesz? To ten blondyn, prawda? Ten, który co chwilę Cię goni po ulicy rzucając w ciebie różnymi rzeczami. To na pewno on, nee? - przekrzywia główkę. W ten sposób wyglądała naprawdę niewinnie i uroczo. Ale brunet był zszokowany. Czy on kocha Shizuo? Nie, to chyba niemożliwe, prawda? Ale nie wiedział. Chciał być pewny, więc tego samego wieczoru zapytał się mamy.
-Mamo, jak rozpoznać, że się kogoś kocha?
-Cóż...kiedy kogoś kochasz, to bardzo dużo myślisz o tej osobie. Lubisz spędzać z nią czas i martwisz się o nią. Znajdujesz byle pretekst, żeby tylko zobaczyć tę osobę. Tak, między innymi po tym to poznasz. - odwróciła się, ale jej syn już wyszedł. Z mocno bijącym sercem zamknął się w pokoju i opadł na łóżko. Nie, to nie możliwe. Ale jednak, wszystko na to wskazywało. Zakochał się, w Bestii Ikebukuro. Wyciągnął zeszyt i byle odciągnąć myśli od tego tematu, zaczął bazgrać cokolwiek. Po pewnym czasie usłyszał pukanie do drzwi.
-Onii-sama, jesteś? - dziewczęcy głosik rozległ się po drugiej stronie drzwi.
-Tak, wejdź, Alice. - westchnął ciężko. Nie, żeby nie cieszył się, że przyszła do niego, ale sam nie wiedział już co ma myśleć.
-Wszystko w porządku? - zapytała niepewnie wchodząc do pokoju. Zabawne, była tu już tyle czasu, a dalej czuła się jak w obcym miejscu. I mimo, że świetnie udawała, to Izaya widział, że nie wyleczyła się z tej depresji.
-Tak, w porządku.
-Miałam rację?
-W czym?
-Że kochasz Shizuo. - brunet był tak zaskoczony tym pytaniem, że nic nie odpowiedział. - Nie zszedłeś na kolację. Ciocia mówiła że już chyba masz kogoś na oku, bo pytałeś się jej o radę. - ciągnęła dalej dziewczynka.
-Dobrze. Miałaś rację. Zakochałem się w nim. Ale to nie ma znaczenia. - westchnął i wziął małą na kolana.
-Dlaczego? - szare oczka utkwiła w jego twarzy.
-Z dwóch powodów. Pierwszy to ten, że on mnie nienawidzi. Dwa, to że dwaj chłopcy nie mogą być razem.
-Mairu i Kururi mówiły, że mogą. - odparła dziewczynka lekko, wzruszając ramionami. - No, a teraz nie płacz, braciszku Izaya. - starła mu z kącika oka łzę. Nie, to nie był smutek. Był szczęśliwy, że ma taką kuzynkę. Była mu najbliższą osobą. W przeciwieństwie do niego, bliźniaczki jej nienawidziły.
-Dziękuję. A teraz do spania. - zaśmiał się i zaprowadził dziewczynkę do jej pokoju.
Tak... to tak właśnie było. Brunet otworzył oczy i spojrzał przez okno na miasto. Było już ciemno. Czyli musiał się zdrzemnąć. Wyjął telefon by spojrzeć na godzinę. 20:43. Zobaczył też kilka nieodebranych połączeń. Alice. Westchnął i zadzwonił do niej. Odebrała niemal natychmiast.
-Po co dzwoniłaś? - zapytał bez ogródek.
-Nie przyjdziesz?
-Nie. - rzucił i rozłączył się. Musi iść popracować. Tak, zdecydowanie.
Przecierając wciąż zmęczone oczy, zasiadł przed komputerem.
Komentarze
Prześlij komentarz