O krok od przepaści - rozdział 3
Minęła godzina.
Dwie.
Trzy.
Harry miał nadzieję, że to jednak był tylko zły sen... że za chwilę wszystko wróci do normy... ale wiedział, że nie. W głębi duszy wiedział, że to się dzieje na prawdę... Był zrozpaczony tym, co się stało. Pragnął jakoś przezwyciężyć to okropne zaklęcie, ale nie potrafił.
-Więc, Potter, co cię tak odmieniło?
Zapytał blondłowy chłopak, siadając na sofie w pokoju wspólnym Domu Węża i wbijając uważne spojrzenie w nowego lokatora.
-Wakacje.
Odpowiedział Voldemort ustami i głosem Harry'ego lakonicznie. Brwi siedzącego naprzeciwko chłopaka zmarszczyły się i chłopak zobaczył zrozumienie w stalowych oczach.
-Kłamiesz, Voldi. Wiem, że przejąłeś ciało Harry'ego. Tata o tym mówił.
Stwierdził po chwili, ale z gardła byłego Gryfona wydobył się śmiech.
-Brawo, Malfoy. Nie sądziłem, że tak szybko mnie przejrzysz.
Odparł, a jasne brwi uniosły się.
-Jasne, bo Potter by się tak zachował. Nie zraniłby swoich przyjaciół. I nigdy nie zgodziłby się na dołączenie do Slytherinu. On taki nie jest.
Powiedział pewnie, co aż zaskoczyło zielonookiego. Jednak nie mógł mu podziękować.
-On jest inny niż myślisz. Jest obrzydliwy.
Głos Czarnego Pana wydobył się z gardła nastolatka, raniąc boleśnie jego krtań.
-Co, bo jest nastolatkiem czy Gryfonem?
Odpowiedź Dracona była oczywista. On nie podejrzewał, o co chodzi.
-Nie. Bo się w tobie zakochał.
Szok i niedowierzanie na bladej twarzy były niczym sztylet w serce uwięzionego piętnastolatka.
-Ach tak.
Wzruszył ramionami w odpowiedzi i wyciągnął różdżkę z rękawa, celując nią w pierś czarnowłosego.
-Który z Was zginie, jeśli teraz użyję Avady?
Zapytał, jakby będąc ciekawym, chociaż maska opanowania wciąż gościła na jego twarzy.
-Potter. Ja wrócę do swojego ciała. Ale mam zamiar jeszcze trochę się pobawić jego życiem.
-Czyli je zniszczyć.
-Czy to istotne?
Na moment zapadła cisza. Zielone oczy, które zrobiły się niemal czarne przez obecność niechcianego gościa, wpatrywały się z wyraźnym zadowoleniem w stalowe odpowiedniki, które nie wyrażały absolutnie niczego.
-Nie. Jestem tylko ciekaw.
Odparł chłopak i zarzucił sobie torbę na ramię, wychodząc z pokoju wspólnego, by udać się na zajęcia. Czarnowłosa postać przez jakiś czas stała nieruchomo, wpatrzona w obraz słynnego Salazara Slytherina. Po chwili jednak i on skierował się do wyjścia. W przeciwieństwie do reszty uczniów, nie wybrał się na zajęcia, swoje kroki kierując w zupełnie innym kierunku i po chwili znajdując się na błoniach nad jeziorem, rozkoszując się promieniami Słońca.
-Cholibka, Harry, nie masz lekcji? Dopiero co zaczął się rok szkolny, proszę ja ciebie.
Usłyszał niski, lekko zachrypły głos. Spojrzał na gajowego Hogwartu a malinowe wargi wygięły się w lodowatym uśmiechu.
-Mówi mi to służący, nie dość, że niedorobiony olbrzym i zdrajca krwi, to jeszcze chodzący w brudnych i podartych ciuchach. Nie jesteś dla mnie autorytetem, spadaj.
Głos brzmiał niemal identycznie, jak ten Harry'ego, jednak jego był cieplejszy i milszy. Nigdy w życiu nie zwróciłby się tak do przyjaciela. Zobaczył zawód i łzy w ciepłych oczach mężczyzny, który jako pierwszy go polubił, który jako pierwszy powiedział mu prawdę o jego rodzicach i pochodzeniu.
-Tak... to ja już pójdę. Kieł, do nogi.
Półobrzym brzmiał bezbrzeżnie smutno, a nastolatek obserwujący całą sytuację był zrozpaczony. Nigdy nie uważał tak o swoim przyjacielu, bardzo go cenił, chociaż czasem był niezdarny.
-I dobrze. Niepojęte, jak coś takiego może pałętać się po szkole.
Dodał Czarny Pan, wiedząc, że pierwsze ziarno zostało zasiane.
-Przestań! Proszę!
Krzyczał prawowity właściciel ciała, ale nowy towarzysz skutecznie go stłumił.
-Wielkoluda mamy z głowy, musimy jeszcze załatwić Minervę, Albusa, tę szlamę Hermionę, Wesleyów i będę miał robotę z głowy. Chyba pójdzie łatwiej, niż sądziłem.
Stwierdził mężczyzna z wyraźną satysfakcją w głosie, a Harry bał się tego, co nadejdzie za chwilę.
Na pierwsze efekty nie trzeba było długo czekać. Gdy chłopak pojawił się w Wielkiej Sali w porze obiadowej, wszystkie oczy skierowane były na niego, a pierwsza dopadła go niewiele niższa dziewczyna z burzą brązowych loków.
-Harry, o co w tym wszystkim cho...
Jednak nie dane było jej skończyć, bo chłopak mierzył ją spojrzeniem tak pełnym pogardy i nienawiści, że aż zamilkła.
-Zjeżdżaj, szlamo.
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniale, niech się vlVoldi wynosi z ciała Harrego, Malfloy się zorientował ale mógłby pomoc, Hagrid oby zauważył jednak że to nie Harry...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Zośka