Jak powietrze - Dlaczego..?







Kiedy zaczęła mu wracać świadomość, czuł się dziwnie. Niby nic go nie bolało, ale jednocześnie było tak... po prostu dziwnie. Czuł dotyk czyjejś ciepłej dłoni, tak kontrastującej z jego własną. Otworzył oczy i przez chwilę mrugał, nie będąc w stanie przywyknąć do półmroku, który panował w pokoju. Gdy w końcu w miarę widział, spojrzał na właściciela ciepłej dłoni, trzymającej jego własną. Zobaczył dziadka, który ze łzami w oczach, w milczeniu przyglądał się swojemu wnukowi, jakby nie będąc pewnym, czy jeśli się odezwie nie zaszkodzi chłopcu.

-Hej.

Wychrypiał nastolatek. Mężczyzna uśmiechnął się smutno.

-Jak się czujesz?

Zapytał z nieskrywanym smutkiem. Yurij zmarszczył brwi. Dokładnie pamiętał, co się stało. Jest z nim aż tak źle?

-Zaschło mi w gardle. Mogę się czegoś napić?

Odpowiedział, ignorując pytanie o samopoczucie. Sam nie wiedział, jak się czuł, co więc miałby odpowiedzieć? Po chwili jego usta zetknęły się z zimnym naczyniem a po gardle popłynęła strużka życiodajnej cieczy. Opadł z powrotem na poduszki i zamknął na chwilę oczy. Usiadł tylko na moment, ale i tak zaczęło mu się kręcić w głowie.

-Gdzie mój telefon?

Zapytał po chwili. Mężczyzna podał mu urządzenie. Błękitne oczy nawet nie spojrzały na wyświetlacz, chłopak wcisnął tylko jeden numer.

-Beka? Przyjedziesz?

Nie musiał nic więcej mówić. Czuł, że potrzebuje swojego przyjaciela. Gdy usłyszał twierdzącą odpowiedź, uspokoił się nieco.

-Jak bardzo jest źle ze mną?

Zadał po chwili dręczące go pytanie. Chciał wiedzieć. Ale bał się odpowiedzi.

-Zatrzymali krwotok i Cię poskładali. Czeka Cię długie leczenie i rehabilitacja. Miałeś dużo szczęścia, że przeżyłeś. Ale...

Blondyn zmarszczył brwi. Nie podobało mu się to zawahanie w głosie dziadka.

-Ale co?

Mężczyzna spojrzał na niego przepraszająco, jakby to on doprowadził go do takiego stanu.

-Nigdy więcej nie będziesz mógł jeździć.

Chłopiec poczuł się jak rażony gromem. Więc to dlatego jego opiekun był tak smutny. Kariera Yurija skończyła się szybciej, niż się zaczęła.

-Przykro mi.

Dodał siwowłosy, ale wnuk nadal mu nie odpowiadał. Nie potrafił zrozumieć emocji na jego twarzy. Albo w cale ich tam nie było. Chłodne oczy pociemniały i beznamiętnie wpatrywały się w sufit nad nim. W głowie miał istną gonitwę myśli, ale żadnej nie potrafił uchwycić. Jakby w jego umyśle szalało tornado. Wiedział, kto był temu winien. Kto zniszczył mu życie. Ale nie był wściekły. Nie był nawet smutny. Po prostu... nie czuł nic. Kompletnie. Jakby ktoś go od tak wyłączył i nie mógł już czuć żadnych emocji. Ani tych dobrych, ani tych złych. Nie zwrócił nawet uwagi na to, że do sali wszedł lekarz. Próbował nawiązać rozmowę z chłopcem, ale nie przynosiło to rezultatu. Nie odpowiadał na pytania dziadka ani pielęgniarki. Jakby nie było go na tym świecie.

-Nie da się kompletnie nic zrobić, by mógł wrócić do łyżwiarstwa?

-Nikolai, zrobiłbym wszystko, gdyby się dało. Ale obrażenia są zbyt duże. Jeśli spróbuje znów jeździć, prawdopodobnie nigdy nie będzie mógł chodzić.

Usłyszał ten fragment wypowiedzi i drgnął, gdy jej sens do niego dotarł. Zamrugał kilka razy i spojrzał na wpatrujących się w niego dwie pary oczu.

-Jurij, bardzo mi przykro.

Oznajmił lekarz. Kojarzył go z dzieciństwa, był to stary znajomy jego dziadka.

-Nie pana wina.

Odparł beznamiętnie i spojrzał na dziadka.

-Czuję się dobrze, nie musisz się martwić. I nie patrz na mnie, jakby to była twoja wina. Nic nie mogłeś zrobić. Jedź do domu, zaraz świta. Powinieneś się położyć i przespać, zanim tu wrócisz.

Powiedział cicho. Martwił się o swojego dziadka, mimo, że to on leżał w szpitalnym łóżku. Ale co miał poradzić, że ten mężczyzna to jego jedyna rodzina?

-Wrócę tu za kilka godzin. Gdyby coś się działo, zadzwoń do mnie. Przywiozę ci kilka rzeczy.

Obiecał siwowłosy i pożegnawszy się z przyjacielem wyszedł z pomieszczenia, kierując się w stronę wyjścia.

-Coś Cię boli, Yurij?

Zapytał lekarz, gdy drzwi się zamknęły. Chłopak pokręcił głową.

-Nie. Ale chciałbym zostać sam.

Starszy mężczyzna nic więcej nie odpowiedział, tylko wyszedł, zostawiając nastolatka sam na sam z jego myślami. Nie wiedział, co kryje się pod blond czupryną. A Yuri? On spojrzał za okno, gdzie na pobliskiej gałęzi przycupnął drozd i rozpoczął swoje trele. Nie słyszał go, bo okno było zamknięte, ale nie przeszkadzało mu to. Wpatrując się w powoli zmieniające swój kolor niebo zanurzył się w swoich rozmyślaniach.

Komentarze

  1. Hejeczka,
    wspaniale, kto go pobił? ojczym czy no nie wiem ktoś ze szkoły... tak mi smutno...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  2. Hejeczka,
    wspaniały rozdział, kto go pobił? ojczym czy no nie wiem ktoś ze szkoły... tak mi smutno...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Zośka

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty