Rozdzieleni - rozdział 16
Każdy dzień był taki sam. Szary i bez wyrazu. Bill czuł się coraz gorzej z każdym kolejnym dniem. Minęły kolejne cztery miesiące, podczas których widywał bliźniaka tylko na poziomie ciał astralnych w nocy. Mimo ich usilnych starań i mimo, że ich prawnik dawał z siebie miliard procent, nic nie udawało się przyspieszyć. W tym czasie powoli rozpoczynała się też sprawa rozwodowa wniesiona przez Gordona przeciwko Simone. Mężczyzna często spotykał się z Billem i starali się wspierać się nawzajem. Dla nich obu przeciwnikiem była ta sama kobieta, a mimo to ona i tak skutecznie ich blokowała i nie pozwalała im ruszyć się dalej w żadnej ze spraw. Ojczym bliźniaków szukał nawet domu w Hamburgu i chciał, by obaj jego przybrani synowie wprowadzili się do niego, przynajmniej na jakiś czas. Był świadom tego, że chłopcy kupili sobie dom za granicą, chociaż wciąż nie do końca wiedział, gdzie, ale chciał, by po stracie matki, którą tak kochali, mieli nowy rodzinny dom i by mieli do kogo i gdzie wracać. Wiedział, że Gus i Geo zawsze przygarną ich do siebie, ale nie mógł pozwolić, by jego synowie nie mieli domu. Młodszy z bliźniaków nie protestował i nawet pomagał ojczymowi znaleźć jakiś przytulny kont. W Niemczech w wypadku rozwodu osoba bezrobotna w związku jest przez jakiś czas utrzymywana przez byłego małżonka, jak długo i ile musi otrzymywać pieniądze, decyduje sąd. W wypadku, gdy jedno z małżonków zarabia mniej, wpływa na to wiele czynników, szczególnie to, kto zajmuje się ewentualnymi dziećmi, ale bliźniacy byli już wystarczająco duzi i nikt nie musiał sprawować nad nimi opieki, sami byli w stanie się utrzymać. Według prawnika z kancelarii Manuela, ich ojczym musiałby przez mniej więcej rok płacić nie więcej niż 500 EUR miesięcznie dla Simone, chociaż przewiduje, że sąd nakaże mu płacić około 200 EUR. Domy na wsi są dużo tańsze niż w mieście, więc kobieta ze swojej pensji była w stanie się utrzymać na spokojnie. Oby tak było. Jednak matka bliźniaków robiła wszystko, by ani sprawa wyciągnięcia Toma z więzienia, ani rozwód z właścicielem wytwórni muzycznej poszły do przodu.
Tego dnia Czarny znów wrócił poddenerwowany do domu i rzucił torbą przez całą długość korytarza, wybijając niemal dziurę w ścianie oddalonej o kilkanaście metrów. Georg i Gustav, którzy siedzieli w salonie i widzieli postawę chłopaka, furię na jego twarzy i jak rzuca swoją ukochaną torebką od projektanta, ale nie zareagowali niczym więcej oprócz obserwowania przyjaciela.
-Pierdolona suka, powinienem był ją zabić kiedy miałem okazję! Jak tylko wyciągnę Toma z więzienia to wgryzę jej się w krtań i wysuszę ją z jej zgorzkniałej krwi, co do pieprzonej kropli! Jebana kurwa.
Wykrzyczał, kierując się do kuchni i wgryzając się w woreczek z krwią. Szatyni wymienili spojrzenia ale dalej nie odezwali się ani słowem. Po wypiciu czerwonego napoju chłopak z szałem w oczach i wściekłością wykrzywiającą twarz spokojnym krokiem wszedł do salonu. Rzucił spojrzeniem po niepewnych twarzach chłopaków i walnął się na wolną kanapę obok nich. Wtulił twarz w poduszkę i zaczął się w nią wgryzać.
-Bill, rozumiem, że jesteś wkurzony, ale nie niszcz mi poduszek z łaski swojej?
Powiedział właściciel domu, na co czarnowłosy spiorunował go spojrzeniem i wypluł róg poduszki z ust.
-Sorry.
Burknął i spojrzał na telewizor, gdzie leciał właśnie jakiś durny serial komediowy. Normalnie pewnie by się śmiał, ale matka doprowadziła go dzisiaj do szału i nie miał na nic ochoty ani humoru. Westchnął i przewrócił się na plecy, zasłaniając oczy ręką i pozwalając łzą wściekłości i bezsilności spływać po policzkach.
-Ej, Bill, wszystko w porządku?
Zapytał perkusista zespołu. Szare od smutku oczy pełne łez spojrzały na przyjaciół a wargi zagryzł bojąc się, że się zupełnie rozklei.
-Przenoszą Toma do Monachium... mama załatwiła mu zaostrzony rygor.
Komentarze
Prześlij komentarz