Rozdzieleni - rozdzial 17
Ostatnie nowiny spadły na wszystkich jak grom z jasnego nieba. Jost i Manuel pracowali niemal dzień i noc nad wyciągnięciem Tom'a. Bliźniacy przyjaźnili się z prawnikiem już od dziecka, więc nie była to nawet kwestia pracy i bycia dobrym prawnikiem, ale zwyczajna chęć pomocy przyjacielowi, który znalazł się w potrzebie. Sam dobrze pamiętał, jak spędzał przerwy w szkole z młodymi Kaulitzami. Jego młodszy brat był razem z nimi w klasie i mimo, ze w ich rodzinie nikt nigdy nie przejawiał chęci ani talentu muzycznego, to i tak lubili spędzać razem czas i nie widzieli w tym nic dziwnego, mimo, ze byli jak ogień i woda. Bliźniacy byli bardzo wyraziści i głośni, mocno podkreślali nie tylko swoje charaktery ale również swój wygląd, nigdy nie dali sobie wejść na głowę ani stłamsić siebie lub swoje marzenia. Z kolei Manuel i jego młodszy brat byli raczej spokojni, chociaż towarzyscy, nie wyróżniali się z tłumu niczym szczególnym, obaj zapałali miłością do prawa, którą odziedziczyli po ojcu i dziadku, obaj byli i wciąż są prawnikami, wiec obracali się w tym świecie od lat, a ich rodzina znana była z tego, że wychowuje się tam prawników. I chociaż w normalnej sytuacji wyciągnięcie chłopaka z więzienia nie byłoby niczym trudnym, Simone, jako matka bliźniaków miała niezłe pole do popisu, które zawzięcie wykorzystywała, dając znać, jak zawzięta potrafi być.
Bill z kolei z każdym dniem tracił nad sobą panowanie i był już bardzo blisko od zamordowania własnej matki. Nikt nie będzie stawał na drodze braciom Kaulitz, ani tym bardziej ich rozdzielał. Rodzice im to wpoili a życie nauczyło. Teraz był wściekły jak stu Diabłów, że ciągle rzucano mu kłody pod nogi.
Posiłek złożony z piątej torebki krwi z rzędu, by zaspokoić swoją rządzę mordu, przerwał mu dzwonek do drzwi. Skupił się na moment. Kobieta, koło czterdziestki. Szybko posprzątał wszystkie ślady i podszedł do drzwi, by je otworzyć. Niestety, zapach krwi wciąż unoszący się w powietrzu zakłócił jego zmysł węchu, i nie wydedukował, że za drzwiami stoi najbardziej znienawidzona przez niego osoba. Kobieta poszarzała i chłopak miał wrażenie, że wygląda na dziesięć lat więcej, niż ma. Jej oczy były podkrążone, cera szara a oczy przygaszone.
-Bill, synku...
Zaczęła, spoglądając w twarz swojego dziecka. Jednak znalazła tam jedynie nienawiść i obrzydzenie.
-Czego chcesz? Wynoś się stąd!
Zacisnął dłonie w pięści. Wiedział, że to się dobrze nie skończy.
-Proszę, przestań. Przekonaj Gordona, że zdjęcia były sfałszowane i wróćcie obaj do domu.
Poprosiła zrozpaczona. Młodemu mężczyźnie nawet było żal jego rodzicielki, ale wściekłość górowała nad tym uczuciem. Zbyt mocno go zraniła.
-Nie. Ja i Gordon mamy nowe domy. Nie potrzebujemy cię i żadne z nas nie chce cię widzieć.
Odparł a od tonu jego głosu Simone przeszły ciarki.
-Zabrałeś mi wszystko!
W jej oczach wezbrały łzy. Nie mogła uwierzyć, że jej własny syn skazuje ją na takie cierpienie.
-JA?! JA zabrałem wszystko TOBIE? To TY postanowiłaś zniszczyć nam życie. To TY odebrałaś mi wszystko, co kocham i czego potrzebuję. To TY zrujnowałaś życie całej naszej trójki. Sama jesteś sobie winna. Nie mam żadnych wyrzutów sumienia. Dopilnuję, żebyś wiodła okropne, samotne życie, Simone. Nie pozwolę ci być szczęśliwą po tym, co nam zrobiłaś.
Odparł, zatrzaskując jej drzwi przed nosem. Słyszał jej krzyki i błagania przez kolejne kilkanaście minut, ale jedyne, czym to skutkowało, to złość. W końcu wyszedł z domu, chwytając kobietę za nadgarstek i pociągnął za sobą, mimo jej sprzeciwów. Zabrał ją do jednego z klubów, należącym do wampirów, gdzie dzieci nocy mogły spokojnie żywić się ludźmi, którzy tego chcieli, a za żywienie się nimi nie było się potępianym, gdyż sami tego chcieli. O tej porze niemal nikogo tam nie było. Bill zabrał przerażoną matkę do jednego z pokoi i rzucił ją na fotel, który stał pusty. Spojrzał na młodego mężczyznę, wręcz chłopca, który uśmiechał się do niego ciepło.
-Witaj, mogę ci się oddać?
Zapytał uprzejmie, spoglądając na Kaulitza. Ten skinął głową i wyciągnął do niego dłoń. Obserwowała ich para brązowych, rozszerzonych ze strachu i zdezorientowania oczu. Wokalista odchylił głowę młodszego chłopaka tył i wyszeptał mu coś do ucha, jednak Simone nie mogła usłyszeć, co takiego, aby po chwili wpić się w jego gardło i pić słodką, ciepłą krew z żywej istoty. Upajał się tą chwilą a jego rodzicielka krzyczała z przerażenia. Oderwał usta od tętniącej życiem skóry, przerywając swój posiłek. Dobrze wiedział, że jego oczy były w tym momencie krwawo czerwone. Położył chłopaka na łóżku, by ten odzyskał siły, i powolnym krokiem drapieżnika polującego na ofiarę podszedł do swojej matki, pozwalając stróżce krwi płynąć po jego brodzie.
-Ostrzegałem cię już raz. Teraz ostrzegam cię po raz ostatni. Oddaj mi Tom'a, albo cię zabiję.
Powiedział zimnym głosem i szybko wyszedł, zostawiając przerażoną kobietę w raju dla wampirów.
Komentarze
Prześlij komentarz