Pomocy - rozdział 1


Szedłem skocznym krokiem przez szkolny korytarz, chociaż w cale nie miałem na tyle sił. Mój przemęczony organizm domagał się odpoczynku, ale ja ignorowałem to i starałem się być taki, jak zwykle, chociaż nie wiem, jakim cudem mi to wychodziło. Podążałem obok Dota-chin'a, który opowiadał mi o jakiejś lekturze, którą mieliśmy na dzisiaj przeczytać, ale niezbyt go słuchałem. Mózg się sam wyłączał, serio. Weszliśmy na dach, gdzie mój przyjaciel usiadł a ja skakałem dookoła jak zwykle i wychylałem się przez barierki obserwując ludzi. W pewnym momencie... wszystko się urwało. Nogi odmówiły posłuszeństwa, nie docierały do mnie dźwięki i nic nie widziałem. 

Ciemność. Byłem tylko świadom tego, że spadam. Spadam? Nie. Coś mnie łapie. Albo ktoś. Potrafię już tylko czuć i ufać, że ten ktoś się mną zaopiekuje.

-Нит. (Njet/Nie.)

Powiedziałem, chociaż nie wiem, czy powiedziałem. Wiem, że otwierałem usta i próbowałem mówić, ale nie mam pojęcia, czy powiedziałem.

-Не кажется мне. (Nie wydaj mnie.)


Komentarze

Popularne posty