Jak powietrze - Co się stało?
Mężczyzna patrzył, jak
jego wnuk rozmawia i śmieje się przy swoim przyjacielu. Widział błysk w
jego oczach i uśmiech na ustach, który widział tak rzadko. Bał się, że
po nagłym zakończeniu kariery Juratschka już nigdy się tak nie
uśmiechnie. A jednak... nie był pewien, co miał myśleć o tym młodym
mężczyźnie. Był wysoki, dobrze zbudowany, wyglądał dobrze i był zadbany.
Dobrze dogadywał się z jego wnukiem, był miły, taktowny i niewiele
mówił. Ale co on miał o nim myśleć? Nie był pewien. Mimo to cieszył się,
widząc radość na twarzy swego wnuka, mimo takiego ogromu cierpienia,
jakiego doświadczył poprzedniego dnia. Obserwował ich i cieszył się, że
jego chłopiec w końcu znalazł przyjaciela. Jak widać, prawdziwego
przyjaciela. A przynajmniej miał taką nadzieję.
Jego rozmyślania
przerwało wtargnięcie policji do pokoju. Nie był pewien, czy zapukali
czy nie, ale był pewien, że młody Plistesky nie był szczególnie
zadowolony z tej wizyty.
-Dzień dobry, panie Plisetsky, Yurij. Chcielibyśmy wyjaśnić, co stało się wczoraj i dlaczego zostałeś pobity.
Powiedział jeden z
"niebieskich". Oczy wszystkich skierowały się na chłopaka leżącego na
łóżku. Szczupłe palce zacisnęły się na pościeli a dolna warga została
zagryziona przez zęby. Nie chciał nic mówić, ale wiedział, że nie ma
wyboru.
-To był mój ojczym.
Wyznał cicho. W pokoju przez chwilę panowało milczenie, zakłócane jedynie skrobaniem długopisu po papierze.
-Powiesz coś więcej?
Zapytał młodszy z
oficerów. Chłopak poczuł dłoń swojego ukochanego na swojej i spojrzał na
niego, odrywając wzrok od pościeli. W twarzy starszego nastolatka
znalazł miłość, wsparcie i zmartwienie. To dodało mu odwagi.
-Czekał na mnie za
rogiem szkoły baletowej. Zaczął mi grozić, że to on mnie utrzymuje i nie
mam prawa uciekać z domu, kiedy mi się podoba. Nie obchodziło go, że
mama się zgodziła, bym zamieszkał u dziadka. Stwierdził, że mama jest
jego dziwką a ja jestem pierdoloną suką tak, jak ona i z pewnością daję
dupy innym facetom za hajs, bo z taką buźką przypominam dziewczynę i nie
powinien się dziwić. Kazał mi wracać do domu i zacząć zarabiać jako
prostytutka. Gdy odmówiłem, zaczął mnie bić. Straciłem przytomność gdy
uderzyłem głową o ziemię. Nie czułem, jak łamał mi kości. Nie wiem, co
jeszcze krzyczał. Wiem tylko, że w cieniu obok stała mama. Widziałem ją
tam. Trzymała się za brzuch i odwracała wzrok.
Mówił cicho i bardzo
powoli, jakby bał się, że głośniejsze słowo może coś zniszczyć. Dłoń
dziadka gładziła jego plecy, a Otabek bawił się jego palcami. To w jakiś
sposób dodawało mu odwagi, by wszystko opowiedzieć. Gdy skończył, przez
chwilę panowało milczenie.
-Czy ojczym znęcał się nad tobą już wcześniej?
Usłyszał. Pokręcił głową.
-Nie. Codziennie bił i
gwałcił moją mamę, ale nigdy mnie nie tknął. Czasem na mnie krzyczał, że
jestem synem dziwki i obojniakiem, ale nic poza tym.
-Czy miał podstawy sądzić, że twoja mama jest, cytuję, dziwką?
-Tak. W przeszłości
mama była prostytutką, teraz ma co najmniej czterech kochanków. Jednym z
nich jest dyrektor mojej starej szkoły. O reszcie jej gachów będą
wiedzieć sąsiadki, widziałem tylko dwóch i słyszałem o dwóch kolejnych.
Pieprzą się w gabinecie dyrektora i w domu mamy. Przyłapałem ją dwa razy
i chciało mi się rzygać. Daje pieprzyć się jakimś pojebom. Jebana
kurwa.
Z każdym słowem wzbierała w nim złość, aż zaczął się trząść.
-Młody człowieku, zważaj na słowa.
Zwrócił mu uwagę policjant, za co otrzymał pełne złości i bólu spojrzenie błękitnych oczu.
-Taka jest prawda! Moja
matka jest pierdoloną, obrzydliwą kurwą, która uwodzi mężczyzn i pieprzy
się z nimi na prawo i lewo a potem udaje niewiniątko przed moim
ojczymem i najbardziej skrzywdzoną, gdy ją gwałci, jeśli to w ogóle jest
jakiś gwałt a nie ich pojebana gra seksualna, żeby pierdolenie było
lepsze! Kłamała mi w żywe oczy, gdy przysięgała mi, że nie puszcza się i
ojczym zwariował, jest nikim więcej niż pieprzoną dziwką, i taki sam
będzie jej bękart! Ciekawe, czy w ogóle wie, z kim wpadła, bo założę
się, że nie z ojczymem! Nie chcę tej suki więcej widzieć na oczy!
Wywrzeszczał a po jego policzkach płynęły łzy. Każde słowo raniło jego serce, ale wiedział, że to prawda.
-Yurij...
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniale, czyli to ojczym, jak w ogóle matka mogła pozwolić na coś takiego... chociaż mnie osobiście zabolały te słowa jakie powiedział o tym dziecku...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, czyli to ojczym, jak w ogóle matka mogła pozwolić na coś takiego... chociaż mnie osobiscie zabolały te slowa jakie powiedział o tym dziecku...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Zośka
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, matka przyszła do szpitala, no tak do niczego się nie poczuwa...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Zośka