Nuty naszych serc - Rozdział 2
Następnego dnia nie wypuszczałem swojego telefonu z ręki, czekając na odpowiedź od zespołu. Cały dzień niemal gryzłem ściany, czekając na ich decyzję. Bardzo się stresowałem, bo zależało mi na dołączeniu do nich. Zawsze kochałem muzykę i chciałem związać z nią przyszłość, więc mogła to być moja szansa. Siedziałem przy rodzinnej kolacji jak na szpilkach i niemal podskoczyłem, gdy usłyszałem dzwonek swojego telefonu. Ignorując karcące spojrzenie ojca wstałem od stołu i szybko odebrałem połączenie od nieznanego numeru.
-Halo?
-Hej, Adam, tutaj Tom z zespołu Black Angels. Chciałbym poinformować cię, że według nas jesteś najlepszy z tych, którzy się zgłosili i chcemy zaproponować ci rolę wokalisty w naszym zespole. Co ty na to?
Myślałem, że serce wyskoczy mi z piersi. Od wczoraj zdołałem się dowiedzieć, że Tom to ten chłopak w blond włosach, który siedział z założonymi na oparcie siedzenia przed nim nogami. Prawie zabrakło mi języka w gębie, gdy usłyszałem te rewelacje - a to nie zdarza się często!
-Genialnie, dziękuję ci, Tom!
-Super. Jutro po zajęciach mamy próbę. Kończymy o tej samej porze, więc będę czekał na ciebie pod głównym wejściem do uczelni. Do jutra.
-Do jutra.
Rozłączyłem się i wziąłem głęboki oddech, czując na sobie uważne spojrzenia całej rodziny. Nic nie mogłem poradzić na szeroki uśmiech, który malował się na moich ustach. Czułem, że to dobra decyzja i że może to zmienić moje życie a lepsze.
-Adaś, kochanie, jakaś dobra wiadomość?
Usłyszałem głos mamy, gdy znowu zajmowałem swoje miejsce i pokiwałem głową, próbując znaleźć jakiekolwiek logiczne słowa ale byłem tak szczęśliwy, że miałem wrażenie, że zaraz zacznę krzyczeć i skakać pod sam dach.
-Przyjęli mnie do zespołu. Od jutra zostanę wokalistą zespołu!
Niemal piszczałem z ekscytacji, co normalnie mnie denerwowało ale teraz nawet nie zwróciłem na to uwagi.
-To wspaniale, synku!
-Brawo, brat!
Mama i Neil bardzo mi gratulowali, jednak ojciec pozostał niewzruszony. Postanowiłem jednak, że zimne podejście taty nie zepsuje mi tej chwili i uśmiech nie zszedł mi z twarzy nawet wtedy, gdy kilka godzin później leżałem już w łóżku i zasypiałem. Może marzenia czasem się spełniają?
Następnego dnia po zajęciach, zgodnie z tym na co się umówiliśmy z Tomem, zastałem go pod głównym wejściem do uczelni, opartego o pobliski murek. Podbiegłem do niego i przywitałem się, nie mogąc przestać się uśmiechać, mimo że już bolała mnie od tego twarz.
-Hej, Tom!
Ciemne oczy podkreślone mocnym makijażem spojrzały na mnie bez jakiegokolwiek wyrazu i chłopak nawet nie próbował pokazać, że cieszy się na mój widok - w sumie nie było to dziwne, skoro praktycznie się nie znaliśmy, ale nie zraziło mnie to.
-Hej. Możemy iść?
Pokiwałem głową w odpowiedzi i po chwili maszerowałem za nim wzdłuż głównej drogi, niespecjalnie wiedząc, dokąd mnie prowadzi.
-Próby odbywają się w domu Nicka, jest naszym basista. Ja gram na gitarze. Alice gra na klawiszach a drugą gitarą włada Emmet. Ty od teraz jesteś wokalistą. Mamy kilka tekstów ale trzeba nad nimi popracować. Jestem głównym gitarzystą, więc pewnie spędzimy nad tym we dwójkę sporo czasu. Jeśli masz jakieś teksty albo wpadną ci do głowy po usłyszeniu muzyki, od razu dawaj znać. Jesteś członkiem zespołu i twoje zdanie się liczy, ale panuje u nas demokracja i nie zapominaj o tym. Robimy dużo coverów, więc jeśli masz jakieś życzenia to też możesz powiedzieć. Jakieś pytania?
Tom mówił bardzo rzeczowo i zwięźle, a ja chłonąłem te informacje niczym gąbka i czułem coraz większe podekscytowanie. Co mogłem powiedzieć, po raz pierwszy miałem być w prawdziwym zespole.
-Nie, jak na razie wszystko jasne.
-Świetnie. Próby robimy tak często, jak możemy. Zazwyczaj spotykamy się we wtorki, czwartki i piątki o 16. Czasem częściej. Jeśli będziesz chciał dodatkowo poćwiczyć, na pewno coś wykombinujemy.
Dodał i skręcił do jednego z domów, więc z sekundą opóźnienia podążyłem za nim i wkroczyłem na ścieżkę, której jeszcze nie znałem ale czułem, że dobrze mnie zaprowadzi.
Stałem przed lustrem i kończyłem układanie włosów przed spotkaniem z moim chłopakiem. Co prawda nie byliśmy na dzisiaj umówieni, ale próba została odwołana - Emmet miał jakąś sprawę rodzinną do załatwienia - a ja od trzech tygodni byłem w istnej euforii i chciałem spotkać się z Chrisem. Mówił mi, że będzie dzisiaj w domu i nie ma planów, więc chciałem skorzystać z wolnego wieczoru i spędzić z nim trochę więcej czasu. Stwierdzając w końcu, że wyglądam całkiem dobrze wyszedłem z pokoju i zbiegłem po schodach na dół.
-Kochanie, idziesz gdzieś?
Odwróciłem się, gdy zakaładałem buty i spojrzałem na uśmiechniętą mamę, która właśnie wycierała dłonie w ścierkę - najwyraźniej właśnie gotowała kolację. Wyszczerzyłem do niej zęby w wielkim uśmiechu i pokiwałem głową.
-Tak. Nie wrócę późno, wiem, że jutro mam zajęcia na 9.
-W porządku, Adaś. Pozdrów ją ode mnie.
-Jasne, mamo.
Odpowiedziałem szybko i wyszedłem. Specjalnie nie wyprowadzałem jej z błędu. Wciąż bałem się, jak moja rodzina zareaguje na rewelacje, że jestem homoseksualny i mam chłopaka. Chyba nie byłem gotowy na to, żeby im się do tego przyznać. Może jak już skończę studia i będę mieszkać na swoim? Przynajmniej wtedy nie będę musiał się martwić o swój los!
Tak czy inaczej szedłem sprężystym krokiem w dobrze znanym mi kierunku i myślałem sobie o tym, że chętnie zjadłbym z Chrisem kolację i obejrzał jakiś film, więc może da się wyciągnąć na jakąś randkę w kinie a potem wpadniemy do naszej ulubionej knajpy?
Wszedłem na podjazd do domu Chrisa i podbiegłem do drzwi, do których już miałem zastukać, ale przez uchylone okno obok, które z tego co pamiętałem prowadziło do salonu, usłyszałem jakiś pisk. Zaskoczony spojrzałem w tamtym kierunku i zacząłem nasłuchiwać. Głos zdecydowanie należał do kobiety, młodej kobiety - i chyba to mnie najbardziej niepokoiło. Doskonale wiedziałem, że Chris był biseksualny i w przeszłości spotykał się z wieloma dziewczynami.
-Najwyraźniej ktoś ma dużą ochotę, co? Przecież robiliśmy to zaledwie wczoraj!
-Kochanie, wczoraj było wczoraj a dzisiaj jest dzisiaj!
Z ukłuciem serca zorientowałem się, że drugi z głosów należał do Christophera. Mojego Christophera. Zajrzałem ukradkiem przez okno i poczułem, jak moje serce rozpada się na miliard, maleńkich kawałków. Łzy napłynęły mi do oczu, ale nie pozwoliłem im spłynąć mi po policzkach. Spuściłem głowę, chcąc się jakoś kontrolować i ruszyłem w drogę do domu ale przed oczami wciąż miałem obraz mojego najwyraźniej już byłego chłopaka, jak dobiera się do jednej z dziewczyn z naszej uczelni i całuje ją po szyji, jednocześnie ugniatając palcami jej piersi. Czułem się obrzydliwie i zupełnie niepotrzebny nikomu na tym świecie. Z każdym krokiem oddychało mi się coraz trudniej i sam nie wiem, kiedy pierwsze krople słonych łez popłynęły mi po policzkach, ale nawet ich nie ścierałem. To i tak nie miało sensu. Zarzuciłem kaptur bluzy na głowę, chcąc się ukryć przed światem. Upokorzono mnie i to w tak okropny sposób! Ciężko mi było oddychać, ale moje nogi nie chciały się zatrzymać. Miałem wrażenie, że jeśli stanę choć na moment, to już się nie podniosę.
Szedłem tak przed siebie, starając się kompletnie nie rozpaść i jakoś trzymać moje roztrzaskane serce w garści, gdy poczułem jak na kogoś wpadam. Nie byłem jednak w stanie spojrzeć temu komuś w oczy.
-Przepraszam.
Wychrypiałem ledwo i poszedłem dalej marząc tylko o tym, by zniknąć z tego świata. Chciałem znaleźć się w swoim własnym łóżku i po prostu udawać, że nie istnieję.
-Adam?
Usłyszałem za sobą czyiś znajomy głos, jednak nie potrafiłem się teraz skupić na tyle, by do kogokolwiek go przypisać. Pędziłem więc dalej przed siebie a kolejne łzy spływały po mojej twarzy. Do domu wpadłem niczym burza, trzaskając drzwiami i od razu kierując się na schody, chcąc ukryć się przed wszystkim i przed wszystkimi.
-Adaś? Kochanie, co się stało?
Usłyszałem głos mojej zmartwionej matki i spróbowałem bardziej ukryć moją twarz. To było upokarzające, nie chciałem, żeby widziała moje łzy, nawet jeśli była moją matką.
-Nic.
-Adaś, przecież widzę.
-Pewnie dziewczyna go wystawiła.
-Neil, jak możesz!
Poczułem gniew. Sam nie wiem, skąd się wziął ani na kogo tak się złościłem. Po prostu zrzuciłem kaptur i spojrzałem na nich wszystkich. Chociaż nie zrobili nic złego, nienawidziłem ich w tym momencie tak bardzo, jak Chrisa. Bo to przez nich musiałem się ukrywać całe moje życie, przez nich nie mogłem być sobą. Okropne kreatury, które potrafiły tylko pieprzyć o tej całej miłości do bliźniego a znienawidzą mnie w momencie, gdy powiem im prawdę. Zacisnąłem dłonie w pięści.
-Chcecie wiedzieć, co się stało? Mój chłopak mnie zdradził. Tak, chłopak. Bo jestem, kurwa, gejem, czy to wam się podoba czy nie! Zdradził mnie i nienawidzę go, nienawidzę tego, że mnie zdradził i nienawidzę was za to, że musiałem się z tym ukrywać a teraz jest już za późno!
Wykrzyczałem i wybiegłem na górę, słysząc za sobą wołanie matki, jednak kompletnie je zignorowałem. Wpadłem do swojego pokoju i od razu rzuciłem się na łóżko i naciągnąłem kołdrę aż na głowę, płacząc już teraz w głos. Nie musiałem się dłużej ukrywać - ani siebie, ani swojego bólu, ani niczego innego. Po prostu chciałem dać ujście swoim emocjom i z żalem musiałem przyznać sam przed sobą oraz całym światem, że najbardziej na świecie nienawidzę w tym momencie nikogo innego tak bardzo, jak samego siebie. Że dałem się tak oszukać, że zaufałem niewłaściwej osobie, że wyżyłem się na moich bliskich.
I chociaż serce rozpadało mi się na miliardy kawałków i wylałem tej nocy morze łez - nawet nie wiem, kiedy zasnąłem, chociaż nawet sen nie był ukojeniem.
Komentarze
Prześlij komentarz