Przypadek - Prolog
-Tak, Tom, nie martw się.
Wywróciłem oczami, odpowiadając na kolejne pytanie mojego bliźniaka. Przysięgam, że czasem jest z nim gorzej niż z naszą mamą! Kocham go, ale potrafi przesadzać. Wziąłem w dłoń kolejną bluzkę i przymierzyłem ją do siebie, zastanawiając się, co chcę założyć.
-Po prostu nie chcę, żebyś się przeziębił. Dawno się nie widzieliśmy.
Westchnąłem lekko. Cóż, co prawda to prawda. Odkąd Tom zamieszkał z Heidi i wzięli ślub, bywało że nie widywaliśmy się sporo czasu, chociaż staraliśmy się spotykać regularnie - przynajmniej raz w tygodniu. Tak się jednak czasem składało - i tak się złożyło też i teraz - że nie widzieliśmy się już od trzech tygodni a mieliśmy nie widzieć się jeszcze przez dwa. No ale tak bywa, co poradzić? Bolało mnie to ale nie mogłem ciągle odciągać go od jego rodziny.
-Nic się na to nie poradzi. Miałeś sprawy do załatwienia z Heidi a ja... muszę być przez kolejne dwa tygodnie w Berlinie, żeby wszystkiego dopilnować. Nadrobimy to jak wrócę.
-Myślałem, że wylatujesz jutro.
-Tysiąc razy ci mówiłem, że chcę wyjechać dzień wcześniej bo mam ochotę pójść na niemiecką dyskotekę. Nie wiem, czemu jesteś taki zaskoczony.
-Może do ciebie dolecę za kilka dni?
-Jeśli chcesz, w moim hotelu jest jeszcze kilka pokoi.
-Powinniśmy w końcu kupić mieszkanie w Berlinie...
-Po co?
-Co chwilę tam latamy żeby załatwiać sprawy zespołu a ty dodatkowo przez twoją pracę w modzie... cokolwiek ty tam robisz.
Pokręciłem głową z niedowierzaniem ale i tak lekko się uśmiechnąłem. Nie ma co, on to zawsze jest na bieżąco, haha.
-Nie przesadzaj. Przebywam w Berlinie więcej niż ty, więc jeśli już to ja powinienem szukać sobie tu mieszkania. Ale wygodnie mi w hotelach. Jak będę chciał to jakieś kupię, na kasę nie narzekam więc wiesz, że nie miałbym z tym problemu.
-Dobrze. Odzywaj się. Martwię się o ciebie.
-Niby czemu?
-Georg mi mówił o twoich ostatnich trzech randkach... mam wrażenie, że nie jesteś w najlepszym stanie.
Wzruszyłem ramionami mimo że wiedziałem, że mój bliźniak tego nie zobaczy i odrzuciłem kolejny pomysł na wieczorową kreację.
-Wiesz, że w razie czego bym ci powiedział i zażądał, żebyś przyjechał, prawda? Więc nie martw się na zapas. Jeśli chcesz to przyleć, jeśli nie to zobaczymy się już po moim powrocie, okay?
-Dobrze, dobrze, Billy. Uważaj na siebie.
-Jasne.
Rozłączyłem się i odrzuciłem telefon na łóżko, przyglądając się dziwnie swojemu dobytkowi, który tu przytachałem. Czas się zebrać na imprezę...
Komentarze
Prześlij komentarz