Other universe - Rozdział 15
Kłóciłem się z Konan, która została razem ze mną w kryjówce podczas gdy wszyscy pozostali poszli szukać Itachi'ego i Pain'a, którzy zniknęli razem z naszym więźniem. Byłem tak wściekły, że nawet nie czułem już bólu - ba, byłem wściekły do tego stopnia, że udało mi się obudzić Lisa, za co dostałem od niego mały ochrzan ale w tym momencie mało mnie to interesowało. Jęknąłem zniecierpliwiony i spojrzałem na moją aktualną opiekunkę - zupełnie, jakbym był małym dzieckiem, którym NIE jestem!
-Osobiście zapieczętowałam wszystkie wyjścia z kryjówki. Możesz robić co chcesz, ale nie uda ci się stąd wyjść.
Oznjamiła nad wyraz spokojnie, co tylko bardziej mnie rozzłościło. Nie mam pojęcia, dlaczego właśnie w tym momencie pomyślałem o Haku i Zabuzie. Często o nich myślałem, o dobrych chwilach które razem spędziliśmy, o treningach i o momentach, gdy Zabuza wracał do domu po długiej misji. Teraz jednak było inaczej. Przypomniałem sobie dzień, w który pożegnałem się z nimi na zawsze. Nigdy nie udało mi się sobie wybaczyć tego, że zostawiłem ich i uciekłem z naszego domu. Nie potrafiłem sobie wybaczyć, że nie poszedłem wtedy z nimi nawet, jeśli nie mogłem przewidzieć tego, co im się przytrafiło.
-Nie zostawię ich! Nie zrobię znowu tego samego błędu!
-Nie zrobisz nic dobrego, nie jesteś jeszcze wyszkolony a Jiraya jest silniejszy, niż pamiętaliśmy. W dodatku zależy mu na tobie. Możesz przynieść więcej szkody niż porzytku.
-Po to tutaj zostałem, po to mnie trenujecie! Żebym więcej nie musiał nikogo tracić, bo byłem zbyt słaby! A teraz chcesz, żebym siedział tu i czekał z założonymi rękami?! Jesteś nienormalna!
-Naruto, uspokój się, proszę.
-Powinienem był pójść wtedy z Haku i Zabuzą, przynajmniej nie musiałbym przeżywać tego samego dwa razy!
-Itachi i Pain żyją...
-Nie wiesz tego! Nie wiesz, tak jak ja nie wiedziałem o Haku i Zabuzie!
-Haku i Zabuza zostali zabici przez shinobi z Wioski Liścia, którzy byli w twoim wieku. Wyobraź sobie, co zrobi z tobą legendarny Sannin z Konochy? Rozniesie cię na strzępy! Dbam o twoje bezpieczeństwo!
-Jesteś po prostu zazdrosna, bo Pain poświęca mi więcej uwagi i czasu niż tobie!
-Nie masz pojęcia, o czym mówisz...
-Ucieknę stąd i nigdy więcej mnie nie zobaczysz ani ty, ani nikt inny z Akatsuki!
-Naruto...
-Nienawidzę cię!
Wykrzyczałem a Konan przyglądała mi się z jakimś żalem w oczach, jednak w tym momencie absolutnie mnie to nie obchodziło. Byłem wściekły i rozżalony, chciałem móc pójść i pomóc moim starszym braciom, chciałem chociaż spróbować ich uratować albo przynajmniej zginąć u ich boku. Wszystko, byle nie musieć przeżywać tej niepewności po raz kolejny. Wszystko, żeby nie musieć znów uciekać z mojego własnego domu i czuć tego bólu, gdy dowiaduję się o śmierci ważnych dla mnie osób.
-Naruto, uspokój się, proszę.
Usłyszałem jeszcze spokojny głos Konan, jednak nie docierał do mnie sens jej słów. Odwróciłem się na pięcie i pobiegłem w głąb kryjówki. Nim zdołałem się zorientować, znalazłem się w pokoju Itachi'ego. Nigdy nie miał nic przeciwko, żebym do niego przychodził, więc bez wahania nacisnąłem klamkę i wszedłem do środka, zamykając za sobą drzwi. Dopiero gdy zostałem sam na sam a cisza wręcz dzwoniła mi w uszach, osiągnąłem apogeum. Niepewność, czy jeszcze kiedyś zobaczę dwóch starszych braci, z którymi spędzam tak wiele godzin każdego dnia i strach, że może im się przydażyć coś strasznego przytłoczył mnie do tego stopnia, że zacząłem płakać. Skuliłem się więc w kącie pokoju i schowałem twarz, najzwyczajniej w świecie płacząc, bo nie byłem w stanie krzyczeć. Przeklęta Konocha! Zabiję ich wszystkich!
Dlaczego coś takiego mi się przytrafia?
Komentarze
Prześlij komentarz