Zapisane w gwiazdach - Rozdział 30
BILL
Tak samo, jak wcześniej unikałem Toma bo byłem na niego najzwyczajniej w świecie wściekły, tak teraz unikałem go bo po prostu nie potrafiłem spojrzeć mu w oczy po tym wszystkim. Miałem pełną świadomość, że zachowałem się jak rozwydrzony dzieciak i cała ta sytuacja była moją winą. Nie sądziłem tylko, że aż tak się to rozwinie. Byłem wkurzony i miałem zamiar i tak niedługo to zakończyć, bo bardzo brakowało mi Tom'a i przytulasów i wszystkich tych pieszczot, których nigdy mi nie szczędził a teraz najzwyczajniej w świecie zepsułem to wszystko i nie mogłem mieć nic z tego, bo nie potrafiłem na czas wyciągnąć do niego ręki na zgodę.
Czułem się okropnie ale wiedziałem, że sobie na to zasłużyłem. Westchnąłem ciężko i spojrzałem znad książki na pusty pokój. Nie potrafiłem się skupić ale również nie potrafiłem spać, więc starałem się jakoś zabić czas ale to mi się nie udawało. Nie miałem pojęcia, gdzie mam się podziać ani co mam ze sobą zrobić, więc po prostu siedziałem tak w kącie pod ścianą i starałem się nie rzucać w oczy ani nie przeszkadzać. Słyszałem, jak Tom coś robi w kuchni jednak nie odawżyłem się tam pójść ani zobaczyć, co u niego ani czy wszystko z nim w porządku. Nie potrafiłem wstać i pójść sprawdzić.
Skuliłem się trochę bardziej i zastanawiałem się, co mam teraz tak właściwie ze sobą począć ale nic konkretnego nie przychodziło mi do głowy. Myślałem o tym, co zrobiłby ze mną Sir Thomas albo William, gdyby się dowiedzieli. Ba, z pewnością wiedzą. Broniłem się jednak najbardziej, jak mogłem przed jakimkolwiek kontaktem z nimi. Nie potrafiłbym spojrzeć im w twarze.
Ta piękna przeszłość, którą pokazali nam Thomas i William, rozpłynęła się w powietrzu jak kamfora i jak dla mnie nie miała już żadnego wpływu na naszą teraźniejszośc.
I powiem szczerze, że nigdy nie żałowałem niczego tak bardzo, jak żałowałem dnia wczorajszego.
TOM
Czekałem, aż Bill w końcu pojawi się w kuchni żeby coś zjeśc, jednak kolejny dzień minął a on nawet nie raczył się pojawić. Wiedziałem, że będzie musiał w końcu coś zjeść ale miałem równocześnie 100 procent pewności, że nie przychodzi tutaj ze względu na mnie, bo próbuje mnie unikać. Nawet nie wiedziałem, w jaki sposób mam rozpocząć z nim rozmowę. Nie wiedziałem po raz pierwszy w życiu, jak mam się wobec niego zachować i bardzo mnie to denerwowało. Szczególnie, że nie mogąc z nim rozmawiać, nie mogłem z nim też nic wyjaśnić a co za tym idzie - nie mogłem się z nim pogodzić ani rozwiązać naszego konfliktu, który pojawił się tak niespodziewanie.
Przyznaję, że czym więcej o tym myślałem, tym bardziej upewniałem się w tym, że popełniłem sporo błędów które go sprowokowały. Billy nie jest jajkiem i fakt, że pogoda tak źle na niego wpływa i łatwo może przez to popaść w wisielczy nastrój nie sprawiał, że miałem go unikać i ignorować jego potrzeby. Chodzi mi przede wszystkim o potrzebę bliskości, bo przecież chłopak od zawsze uwielbiał wszelkiego rodzaju pieszczoty, których ostatnimi czasy mu najzwyczajniej w świecie odmawiałem. Jednak strach przed tym, że w jakiś sposób go tym skrzywdzę i będzie gorzej niżby mogło być powodował, że próbowałem trzymać się od niego z daleka. Nie potrafiłem po prostu inaczej i wiedziałem, że to był ogromny błąd który spowodował, że Bill poczuł się niechciany i niekochany, co było oczywiście kompletnym przeciwieństwem prawdy. Byłem winny tej sytuacji, jednak jednocześnie wiedziałem że Bill też przesadził. Kiedy przestaliśmy po prostu ze sobą rozmawiać tak otwarcie, szczerze? Przecież tak łatwo można było uniknąć tego nieporozumienia zwykłą rozmową, czego żadne z nas nie zrobiło. Dlaczego? Nie miałem pojęcia i nie znajdowałem na to pytanie żadnej odpowiedzi.
Mimo to poszukiwałem jej w głębi siebie jednocześnie obserwując, jak za oknem rozpętała się najokropniejsza burza śnieżna, jaką pamięta to miasto.
Komentarze
Prześlij komentarz