Rebeliant - Rozdział 8


 Kolejne tygodnie były bardzo ciężkie i niezwykle wyczerpujące psychicznie, jednak nie potrafiłem tak po prostu odejść ani martwić się o samego siebie. Najbardziej martwiłem się o Bill'a, który zdawał się z każdym dniem zapadać coraz bardziej. Zatracał się w tym co robił i powoli przestawałem to rozumieć.

Siedzieliśmy właśnie w ruinach jednego z budynków na granicy stolicy - zdecydowaliśmy, że jest to odpowiednie miejsce na przenocowanie w miarę bezpiecznych warunkach. W ten sposób byliśmy w stanie uchronić się nie tylko przed wiatrem i deszczem ale również przed wzrokiem przypadkowych osób, które mogłyby się znaleźć w pobliżu i oddziałów policji przeszukującej miasto w poszukiwaniu Bill'a.

Wieści o rozłamie Rebeliantów wstrząsnęły krajem i dotychczasowi Rebelianci również się podzielili. Niektórzy z pokorą przyjęli decyzję dotychczasowego Lidera i żyli w ukryciu, inni z kolei nie mieli zamiaru się poddać i dalej działali w imię zasad, które do tej pory wyznawali ale tworzyli pomniejsze grupy, w których naturalnie wyselekcjonowywali swoich własnych liderów. Nawet mimo życia na ulicy ciągle mieliśmy dostęp do informacji a Bill codziennie uczył mnie czegoś nowego. Na przykład tego, jak zdobyć jedzenie czy dostęp do najnowszych informacji. 

Powiem szczerze, że podziwiałem Czarnego. Nie mam pojęcia, gdzie się tego wszystkiego nauczył, ale na moje oko nie raz i nie dwa zachował się jak istny tajny agent. Odkąd odeszliśmy od rebeliantów, raz włamał się do ratusza a dwa razy na ten sam komisariat policji, żeby zdobyć potrzebne nam informacje. Stąd wiedzieliśmy o ruchach Rebeliantów w całym kraju ale również o tym, że w tym momencie każdy mieszkaniec kraju miał obowiązek bezzwłocznego zabicia Bill'a, jeśli gdziekolwiek go zauważy oraz informację o moich poszukiwaniach. Rodzice niemal od razu zgłosili moje zaginięcie, ale dopiero gdy nasz lokalny posterunek nie dał rady mnie znaleźć poszukiwania rozszerzono na krajową skalę. Kreowano mnie na bohatera, który został zaatakowany i porwany przez Rebeliantów aby stać się kartą przetargową w negocjacjach z prezydentem, który przecież wcale nie zamierzał ugiąć się przed Rebeliantami. Prędzej dopuści do mojej śmierci.

Obserwowałem, jak Bill układa się ostrożnie na zimnej, kamiennej posadzce i odkłada naładowaną, gotową do strzału broń w zasięgu ręki. Odkąd opuściliśmy Rebeliantów, nie rozstawał się z bronią palną nawet na chwilę. Czuł się z nią bezpieczny ale niewyobrażalnie martwiło mnie jego zachowanie.

W oczach i na twarzy Czarnego nie malowało się kompletnie nic. Zupełnie, jakby ktoś odebrał mu całą radość z życia - i chociaż doskonale wiedziałem, że dokładnie tak było. Zachodziłem w głowę, co się może dalej stać i do czego posunie się Bill, żeby osiągnąć swój cel.

-Hej, Bill?

Zagadałem w końcu widząc, jak chłopak powoli układa się do snu ale poznałem jego rutynę już na tyle by wiedzieć, że jeszcze długo nie będzie mógł zasnąć. Spojrzał na mnie, unosząc jedną brew w górę z miną która zdawała się mówić "no co?". Pod wpływem jego wzroku przez moment zastanawiałem się nad tym, co mam mu tak właściwie powiedzieć ale szybko zrezygnowałem z słów. Po prostu wstałem i dopadłem do Lidera Rebeliantów, najzwyczajniej w świecie go przytulając. Jeszcze przez chwilę czułem, jak spięte i gotowe do ucieczki w ciągu sekundy były wszystkie mięśnie chłopaka, jednak po chwili odetchnął głęboko i rozluźnił się, odwzajemnił uścisk. Nie mam pojęcia, ile czasu tak trwaliśmy razem ale gdy się od niego odsunąłem, wyglądał na o wiele bardziej zrelaksowanego i spokojnego. Nawet na jego twarzy zamajaczyło coś więcej, niż zdeterminowanie i obojętność i nie potrafiłem się na to nie uśmiechnąć. Opisanie szoku jaki poczułem gdy Bill odwzajemnił mój uśmiech, zajęłoby mi całą resztę mojego życia. 

-Wiem, że ostatnio jest ciężko ale ostrzegałem cię, że nie będzie łatwo. Sam się na to zdecydowałeś.

Powiedział i puścił do mnie oczko, na co zaśmiałem się cicho. Musieliśmy zachowywać się cicho, jednak chwila relaksu przydałaby się nam w tej sytuacji. Oparłem się o zimną ścianę i spojrzałem na niego z uśmiechem, przyglądając się bladej twarzy i opadającym na nią czarnych włosów.

-Nie narzekam. Cieszę się, że mogę przy tobie być i cię wspierać. Nie odszedłbym za żadne skarby.

Przyznałem się w końcu i przysięgam że widziałem, jak przez głowę Czarnego przewija się milion myśli jednocześnie. Milczał jakiś czas, nim w końcu zdecydował się odezwać.

-Dlaczego?

Najprostsze pytanie na jakie mógł wpaść, a jednocześnie najbardziej skomplikowane. Możnaby je było rozwinąć na tysiąc różnych sposobów odnośnie tej sytuacji i doskonale o tym wiedział.

-Coś mnie przy tobie trzyma. Nie potrafię cię tak zostawić. Po prostu chcę zostać przy tobie, jakbyś przyciągał mnie jak jakiś magnes albo coś w tym stylu. 

Bill zachichotał cicho, nim znów spojrzał na mnie - tym razem jednak z niewielkim błyskiem w oczach. Wstał ze swojego miejsca i podszedł do mnie, po czym uklęknął tuż obok mnie i spojrzał mi w twarz. Jego uśmiech był tak ciepły, że aż topił moją duszę a sam jego wzrok przyprawiał mnie o ciarki i o szybsze bicie serca. Wpatrywaliśmy się tak w siebie przez chwilę, nim w końcu bez żadnego pomyślunku objąłem go w talii, pomagając mu się łatwiej utrzymać w tej średnio wygodnej na betonie pozycji a on nie zaprzeczał. Wręcz przeciwnie, zdawało mi się nawet, że lekko się do mnie przysunął a jego dłoń wylądowała na moim udzie. Delikatny dreszcz przeszedł mój kręgosłup, jednak starałem się nie dać po sobie niczego znać i panować nad sobą.

-Ty mnie też, wiesz? Zauważyłem cię już dawno. Wiedziałem, że jesteś wyjątkowy i nie myliłem się. Wiedziałem o tym a mimo to i tak ciągle mnie zaskakujesz, Tom.

Przyjąłem komplement niemym wywróceniem oczu, po czym chwyciłem kosmyk jego włosów w palce i przez chwilę się nim bawiłem nim zorientowałem się, że ciemne oczy uważnie wpatrują się w każdy mój ruch.

-O czym myślisz?

Zapytał w końcu, skierowując swój wzrok na moją twarz. Uśmiechnąłem się lekko i przez moment po prostu rozkoszowałem się tym, jak przygląda mi się z zaciekawieniem i niejaką nadzieją w oczach.

-O tym, że gdyby teraz to wszystko wyglądało inaczej i spotkałbym cię w innych okolicznościach, to teraz robilibyśmy coś zupełnie innego.

Przyznałem w końcu, w odpowiedzi otrzymując delikatny uśmiech majaczący na ustach Billa. Wpatrywałem się w jego usta, gdy układały się w kolejne pytanie.

-Co na przykład?

Rozmarzyłem się trochę, jednak pozwoliłem sobie na to tylko przez moment. Wróciłem wzrokiem do jego oczu, nim udzieliłem mu odpowiedzi.

-Na przykład właśnie bylibyśmy na randce, na którą bym cię wcześniej zaprosił.

-Na randce? Skąd pewność, że bym się zgodził?

-Przeczucie.

Skwitowałem zaczepne ale bardzo humorystyczne pytanie chłopaka, na co zaśmiał się cicho.

-Poszlibyśmy na kolację a potem spacerem przeszlibyśmy się po mieście. Trzymałbym cię za rękę przez cały ten czas i zapewniał, że już nigdy nie zostaniesz sam. Skierowalibyśmy się do hotelu, w którym zawczasu zrobiłbym rezerwację i czekałby już tam na nas pokój a w nim schłodzony szampan i dwa kieliszki.

Po twarzy Billa byłem pewien, że chłopak może wręcz widzieć to, o czym mu w tym momencie mówiłem i bardzo mi się to podobało. Kontynuowałem więc.

-W hotelu, zamknięci w naszym pokoju na tę noc, pocałowałbym cię krótko a potem zaprowadził do łazienki, w której znajdowałaby się wielka wanna do której nalałbym wody i wzięlibyśmy wspólną ale bardzo grzeczną kąpiel, pijąc przy tym szampana. A potem...

Zawiesiłem głos i widziałem błysk zniecierpliwienia, który na moment pojawił się w ciemnych oczach Lidera. Jego mina definitywnie mówiła, że chce posłuchać dalej a lekko spłycony oddech podpowiadał mi, że wyobrażał sobie wszystko o czym mówiłem i bardzo mu się podobało.

-Potem pokazałbym ci, jak cię uwielbiał. Całą noc pieściłbym twoje ciało i doprowadzał cię do szaleństwa. Błagałbyś mnie o litość a jednocześnie pragnąłbyś więcej. Nad ranem zasnęlibyśmy nadzy w swoich ramionach.

Zakończyłem i dosłyszałem ciche, głębokie westchnięcie które wyrwało się z ust Bill'a a które podpowiadało mi, jak bardzo podobała mu się ta wizja. Trochę dla zaczepki a trochę żeby go wybadać zsunąłem dłoń z jego talii i zacisnąłem lekko palce na jego pośladku. Wzrok Czarnego wbił się w moją twarz i przez moment nie miałem pojęcia, czego mam po nim oczekiwać, aż w końcu chłopak nachylił się i wpił zachłannie w moje usta. 

Trwało to tylko chwilę, nim przejąłem kontrolę nad pocałunkiem. Bill, chociaż o wiele słabszy fizycznie, nie był ani trochę łatwy do ujarzmienia ale w końcu się poddał i uznałem to za duży sukces, również w tej kwestii że widziałem to, jako jego zaufanie. Chłopak usiadł na mnie okrakiem i zaskoczył mnie, gdy otarł się kroczem o moje własne i zorientowałem się, że w jego spodniach powoli robiło się ciasno. Przerwałem pocałunek i spojrzałem mu w twarz. Na policzkach widziałem delikatne wypieki, oczy błyszczały w ekscytacji i oddychał ciężej przez lekko rozchylone usta. Przysięgam, że nigdy nie widziałem kogoś bardziej seksownego, niż jego w tej chwili.

Nie potrzebowaliśmy słów. Czarny objął mnie za szyję i przysunął się do mnie, znów złączając nasze usta w pieszczocie a po chwili jego dłonie zawędrowały pod moją koszulkę. Sam coraz bardziej się w tym wszystkim zatracałem i coraz trudniej było mi nad sobą panować. Wiedziałem, że zostawiałem mu siniaki w miejscach, gdzie moje palce dotykały jego skórę ale nie potrafiłem bardziej się kontrolować. 

W największym szoku chyba byłem w chwili, gdy Bill odsunął się ode mnie i rozebrał się do naga, nim znów na mnie usiadł. Chociaż był chudy i blady, jego ciało było cholernie seksowne i nie mogłem się na niego napatrzeć. Przyrodzenie było duże i nabrzmiałe a każdy jego ruch zachęcał mnie do działania. Złapałem go mocno za biodra i ledwo powstrzymywałem się, przed wsadzeniem mu swojego penisa w tyłek, bo tak bardzo mnie nakręcał - i on, i wizja zaspokojenia go i wizja znalezienia się w jego wnętrzu. Całując jego obojczyk wpadłem w końcu na pomysł i pośliniłem dwa palce, które szybko włożyłem w jego chętną dziurkę. Bill jęknął cicho przez co chciałem przerwać, jednak gdy jego zęby wbiły się w moje ramię a on sam poruszył chętnie biodrami wiedziałem, że to dobry znak. Pieściłem jego ciało, jednocześnie starając się go przygotować na więcej i czułem, jak spalam się w tym pożądaniu. Bill wił się pod moim dotykiem a pocałunki stawały się coraz bardziej namiętne i chaotyczne.

-Kurwa, Tom, jak mnie zaraz nie weźmiesz to oszaleję.

Warknął mi w końcu do ucha a to zadziałało na mnie jak płachta na byka. Szybko wysunąłem z niego palce i uwolniłem swojego penisa ze spodni i bielizny, po czym chwyciłem chłopaka mocno w biodrach. Czarny chętnie uniósł się i przysunął, po czym sam nastawił mojego nabrzmiałego penisa na swoją dziurkę. Byłem napalony i chciałem go posiąść ale zanim, to chciałem się go jeszcze zapytać, upewnić się że on tego chce i że jest gotowy ale nie dostałem na to szansy. Bill usiadł na mnie, czułem jak mój twardy penis gładko wsuwa się w jego ciepłe, ciasne wnętrze i ledwo byłem w stanie powstrzymać się przed natychmiastowym wypieprzeniem go, tak zajebiste było to uczucie. Pocałowałem go raz jeszcze - zachłannie i mocno, tak jak tego chciałem i tak, jak on tego chciał - po czym zacząłem się w nim powoli poruszać, rytmicznie wysuwając i wsuwając mojego penisa w jego zajebiste wnętrze. Jedną dłonią pieściłem każdy skrawej jego ciała, podczas gdy drugą masturbowałem jego penisa a ustami znaczyłem ślady na jego ciele. Miałem niemal odlot jak po narkotykach, pieszcząc jego seksowne ciało, poruszając się w jego idealnym wnętrzu, czując jego dłonie na całym moim ciele i słysząc ciche jęki, na które sobie pozwalał. Postanowiłem jednak, że skończymy to inaczej. Nic mu nie mówiąc wysunąłem się z jego wnętrza i uśmiechnąłem się, widząc na sobie jego zaskoczony, zamglony podnieceniem wzrok. 

Pocałowałem go krótko, namiętnie po czym zmusiłem go do wstania i pchnąłem go na ścianę. Chętnie wypiął swój tyłek w moim kierunku i czekał z szeroko rozstawionymi nogami. Był tak seksowny a jednocześnie wyglądał tak wyuzdanie, że aż przeszedł mnie cholernie duży dreszcz podniecenia. Sama świadomość, że to ciało, że ta osoba należały tylko do mnie - choćby to miało być tylko na tę jedną noc - była cholernie podniecająca. Złapałem go za biodra i wszedłem w niego gwałtownie, wywołując o wiele głośniejszy jęk niż wcześniej z jego gardła. Jedną ręką zakryłem mu usta, drugą poruszając się na jego penisie w dokładnie tym samym rytmie, w jakim go pieprzyłem. Czułem, jak jego ciało drży i cholernie mnie to podniecało, chciałem doprowadzić go do o wiele dzikszych reakcji niż to i jego przygłuszone przez moją dłoń jęki. 

W pewnym momencie Bill krzyczał w moją dłoń a jego ciało wygięło się w moich ramionach. Nie doszedł jeszcze ale wiedziałem, że jest blisko. Zmieniłem lekko kąt pod którym w niego wchodziłem i uśmiechnąłem się do siebie w duchu widząc, jak chłopak wierzgnął dziko. Trafiłem w jego prostatę i o to mi chodziło. Nie potrzebowałem już dużo czasu, żeby kolana Czarnego się ugięły, żeby jęknął przeciągle coś, co trochę brzmiało jak moje imię, żeby zacisnął się na mnie swoim cudownym wnętrzem jeszcze bardziej niż wcześniej i żeby ciepła sperma spłynęa po moich palcach. Domyślałem się, jak wykończony musiał być, więc przytuliłem go mocno do siebie nie pozwalając mu upaść i doprowadziłem sprawę do końca, po chwili dochodząc z jękiem w jego ciepłym wnętrzu.

Odetchnąłem głęboko i dałem sobie kilka sekund, nim wyszedłem z niego i od razu zauważyłem spływającą mu po udach strużkę spermy. Pomogłem mu usiąść na moim kocu, na którym zawsze spałem i pocałowałem go - tym razem delikatnie, czule. Chłopak wciąż drżał a na jego twarzy widziałem zadowolenie, spełnienie i kompletne wykończenie. Uśmiechnął się do mnie delikatnie.

-To było świetne, Tom. Uwielbiam cię.

Przyznał nim zamknął oczy i zasnął tak, jak siedział - nagi, brudny od spermy, oparty o zimną ścianę. Wiedziałem, że już wcześniej był wykończony, więc absolutnie nie miałem mu tego za złe. Pocałowałem go czule w czoło i zacząłem go oporządzać, nie mogąc przestać się uśmiechać.

-Też cię uwielbiam, Liderze.

Komentarze

Popularne posty