I'm sorry - Rozdział 11


 pov Izuku

Siedziałem w odizolowanej celi pod ostrzałem kamer oraz spojrzeń siedzących po przeciwnej stronie szyby nauczycieli. Już przez samo związanie mnie nie byłem w stanie używać swojego daru i doskonale zdawali sobie z tego sprawę ale mimo wszystko podłączyli mnie jeszcze do jakiegoś dziwnego urządzenia, którego zadaniem było nie tylko analizowanie i rejestrowanie moich fal mózgowych ale również rażenie mnie prądem, gdybym jakimś cudem (chociaż sam nie wiem jakim) miał użyć swojego daru. Westchnąłem ciężko. Miałem szczęście, że nie zaklinowali mi ust. 

-Możemy więc porozmawiać, Midoriya?

Spojrzałem na zadającego mi to pytanie nauczyciela. Wyglądał na bardziej zmęczonego niż zazwyczaj a i tak już dużo spał, nawet w trakcie lekcji.

-Złapaliście mnie i nie mam jak się uwolnić. Chyba nie mam wyboru, tylko z wami porozmawiać.

Widziałem zawiedzenie moją odpowiedzią na twarzy dwójki przesłuchujących mnie nauczycieli, jednak kompletnie mnie to w tym momencie nie interesowało. W końcu nie po to się od nich odciąłem, żeby mi teraz zależało na ich uczuciach.

-Wyjaśnisz nam, dlaczego dołączyłeś do Ligii Złoczyńców?

-To chyba dosyć logiczne. Miałem dość bycia gnębionym przez uczniów z wydziału bohaterskiego. Poza tym mają dużo racji w swoich poglądach, chciałem więc pomóc słusznej sprawie.

-Słusznej sprawie?

-Owszem.

-Uważasz więc, że postąpiłeś dobrze i nie żałujesz niczego?

-Nie mam czego żałować. Sami mnie do tego doprowadziliście. Jeśli ktokolwiek jest tu winny to właśnie wy - uczniowie, bohaterowie, nauczyciele. Wszyscy.

-Zdajesz sobie sprawę, że Bakugo już nigdy nie użyje swojego daru?

W tym momencie zamilkłem. Bakugo był głównym powodem, dla którego zawsze chciałem być lepszy. Był moim motorem do działania. Chciałem, by mnie szanował i podziwiał - tak, jak ja szanowałem i podziwiałem jego.

-Bakugo omal zginął używając tej techniki. Przed pójściem na tą akcję obiecał, że sprowadzi cię tu za wszelką cenę. Nikt z nas nie zdawał sobie konkretnie sprawy, co to znaczy. Dopóki nie użył tej techniki... Ledwo udało się go uratować. Nigdy już nie będzie mógł nic usłyszeć ani zostać bohaterem. Poświęcił wszystko, co miał, by dać nam szansę rozmowy z tobą. Nie interesuje cię to?

Oczywiście mnie to interesowało i czułem, jak coś boleśnie ukłuło mnie w serce, gdy to usłyszałem. Spuściłem wzrok, bo to oskarżające spojrzenie Aizawy było nie do zniesienia.

-Kacchan...

Dopiero po chwili zdałem sobie sprawę, że wypowiedziałem jego pseudonim na głos. Do tej pory nie zdawałem sobie sprawy, jak poważna jest sytuacja. Ani jak bardzo mi na nim zależało.

Komentarze

Popularne posty