Księżniczka nocy - Rozdział 11


 Powoli przyzwyczajałam się do życia na zamku i coraz śmielej odkrywałam tajemnice jego mrocznych korytarzy. Szczególnie często snułam się po zamku, ponieważ doskwierała mi samotność. Oczywiście każdy z mieszkańców pałacu wiedział, kim jestem, nie musiałam więc obawiać się, że zostanę wzięta za jedną z kobiet, które służą wampirom oddając im swoją krew. Niestety samotne przechadzki były również świetną okazją do przemyśleń i chyba to coraz bardziej mnie dobijało. Bolał mnie fakt, że Daniel i Anastazja tak bardzo mnie unikali. Chociaż gdy spotykaliśmy się udawali, że nic się nie dzieje i są po prostu zajęci, ja wiedziałam, że ma to coś wspólnego z moimi zaręczynami z Nathanielem. Doskonale zdawałam sobie sprawę, że żadne z nich się z tego nie cieszyło, chociaż nie miałam pojęcia, jaki jest powód ich smutku. Przecież normalnie rzecz biorąc przyjaciele cieszą się, gdy ich przyjaciele zostają narzeczeństwem, prawda? Przynajmniej tak to zawsze wyglądało w moim domu w królestwie Anglii. Przyjaźniliśmy się ze wszystkimi w naszej dzielnicy a każdy ślub był wielkim wydarzeniem i wszyscy się dla wszystkich cieszyli. Nie było zawiści o czyjeś szczęście bądź związek. Mogliśmy nie rozumieć się w wielu kwestiach, jednak gdy chodziło o miłość, każdy cieszył się dla każdego. Tym bardziej więc ciężko było mi zrozumieć reakcje rodzeństwa, które zdążyło stać się dla mnie tak bardzo ważne. Nie wyobrażałam sobie już dłużej życia bez nich a teraz wyglądało na to, że chyba będę musiała, sądząc po tym, jak bardzo się ode mnie dystansowali.


-O czym rozmyśla taka piękna niewiasta w tak niezwykle pogodny dzień?


Nieznajomy głos wyrwał mnie z zamyślenia, gdy siedziałam na jednej z ławek w ogrodzie. Gdy spojrzałam przed siebie zauważyłam wysokiego, przystojnego mężczyznę, którego czarne, kręcone włosy rozwichrzone były przez wiatr a który obdarowywał mnie zniewalającym uśmiechem. 


-Nic takiego, myślałam o domu. 


Przyznałam, starając się jakoś uśmiechnąć, jednak niezbyt mi to wychodziło. Mężczyzna podszedł do mnie i zajął miejsce na ławce, stykając nas niemal ramionami, przez co czułam dziwny dreszcz. 


-Od razu wiedziałem, że nie jesteś stąd. Nigdy cię tu nie widziałem. Jednak ciężko mi określić, kim jesteś. Człowiekiem czy wampirem?


Jego bezpośredniość odrobinę mnie speszyła i przez chwilę nie wiedziałam, jakiej odpowiedzi powinnam mu udzielić. Jeśli powiem, że jestem wampirem, prawdopodobnie zacznie drążyć by poznać moją historię jeśli jednak przyznam się do bycia człowiekiem, może próbować się mną pożywić nawet wbrew mojej woli. 


-Pół na pół.


To zdanie wymsknęło się z moich ust szybciej, niż zdążyłam się przed tym powstrzymać i w tym momencie przeklinałam swój język za to, że jest tak rozwiązły. Chciałam zapaść się pod ziemię, jednak nieznajomy najwyraźniej zauważył moje zmieszanie, bo zaczął się śmiać.


-Spokojnie, rozumiem. Proszę wybaczyć, że jeszcze się nie przedstawiłem a już zadaję ci tak dziwne pytania. Jeśli pozwolisz, spróbuję to naprawić. Nazywam się Anthony Davidson. Przemienił mnie książę Nathaniel a król Artur zaopiekował się mną, pozwalając mi nosić jego nazwisko tak długo, jak długo będę przynosić mu dumę. Przez ostatnie miesiące nie było mnie w zamku i dopiero wróciłem, dlatego nie wiem jeszcze, co tu się ostatnio wydarzyło. Czy będziesz więc łaskawa uchylić mi chociaż rąbka tajemnicy i zdradzisz mi swoje imię?


Zapytał z rozbrajającą szczerością a ja nie potrafiłam ukryć zaskoczenia, jak otwartą osobą okazał się mój rozmówca. Z resztą tak samo nie spodziewałam się, że Nathaniel kogokolwiek przemienił. Z tego co mówił nie przepadał za tym i wolał się tym nie zajmować, najwyraźniej jednak nawet on zrobił kiedyś wyjątek.


-Caroline… Mam na imię Caroline.


-Piękne imię pasujące do pięknej białogłowej. Co więc zachmurzyło twoje myśli na tyle, byś w tak piękny dzień siedziała samotnie w tym rajskim ogrodzie z miną posępną niczym wrona na cmentarzu?


Jego język wydawał mi się odrobinę dziwny, szczególnie jeśli chodziło o formułowanie zdań, jednak postanowiłam to zignorować. Wampiry podobno bardzo często naturalnie mówiły w sposób w jaki mówiono w czasie, gdy ich przemieniono jednak potrafiły to idealnie kontrolować, by móc idealnie wtopić się w społeczeństwo w którym chcieli żyć. 


-Chyba zrobiłam coś nie tak i przez to moi przyjaciele są na mnie źli. Najgorsze jest to, że nie mam pojęcia, czym ich aż tak uraziłam. 


Przyznałam w końcu licząc na to, że szczera rozmowa z kimś chociaż trochę mi pomoże. Mama zawsze mi powtarzała, że jeśli jest cokolwiek o czym nie mogę z nią porozmawiać, powinnam znaleźć kogoś innego, komu zaufam i powierzę to, co leży mi na sercu. Bardzo mi jej brakowało i już kilka razy próbowałam wejść do lochów, gdzie moi rodzice byli uwięzieni, jednak miałam kategoryczny zakaz wstępu w tą część zamku.


-Jeśli to twoi przyjaciele to jestem pewien, że niedługo im przejdzie i będzie jak dawniej. W końcu przyjaciele nie odwracają się do siebie plecami, nigdy. Jestem pewien, że wszystko będzie dobrze. Jednak jeśli nie masz nic przeciwko, chętnie dotrzymam ci towarzystwa aż tak się stanie. Zrozumiem również, gdy powiesz, że wolisz zostać sama. 


Po raz pierwszy od kilku dni poczułam się lepiej a na mojej twarzy pojawił się szczery uśmiech. Nie wiem, jak on to robił, ale obecność Anthonego wpływała na mnie kojąco i jakoś czułam, że mogę mu zaufać, chociaż doskonale wiedziałam, że muszę na niego uważać, póki go lepiej nie poznam. Głupotą w końcu byłoby ufać całkowicie obcej osobie z marszu.


-Chętnie. Ostatnio brakuje mi towarzystwa.


***

Popołudnie w towarzystwie Anthonego minęło mi nad wyraz przyjemnie i o wiele weselej, niż się spodziewałam. Młody mężczyzna okazał się być niezwykle trafnym kompanem do rozmów, chociaż nie umywał się do Daniela z którym uwielbiałam prowadzić długie dyskusje. Szybko wydało się, że nie mamy wspólnych tematów jeśli chodzi o literaturę, jednak równie szybko okazało się, że oboje jesteśmy zafascynowani tematem współczesnego świata a różnice w naszych poglądach i uwagach stały się świetnym punktem zaczepienia. Dowiedziałam się, że ostatnie kilka miesięcy spędził w królestwie Francji na poszukiwaniach zaginionej księżniczki. Oczywiście nie przyznałam się, że to ja jestem tą zaginioną księżniczką. 


W końcu nadszedł jednak czas na kolację i oboje ruszyliśmy w stronę jadalni, wchodząc do środka ramię w ramię. Sądząc po spojrzeniach, jakie otrzymaliśmy od zebranych tam osób, nie wszyscy z aprobatą przyjęli moje pojawienie się razem z Anthonym.


-Widzę, że zdążyliście się już poznać. Anthony, cieszę się, że jak widać nawiązałeś nić porozumienia z księżniczką Caroline. Siadajcie, dzieci, zacznijmy posiłek.


Głos zajął oczywiście jak zwykle król Artur i poczułam pytające spojrzenie mojego nowego znajomego spoczywające na mojej skromnej osobie, jednak nie odwróciłam się do niego. Za bardzo zastanawiały mnie dziwne spojrzenia Daniela i Nathaniela, którzy wyglądali, jakby zaraz mieli rzucić się na mojego towarzysza. Postanawiając jednak zająć się tym później zajęłam moje standardowe miejsce przy stole i po chwili rozpoczął się posiłek. Niestety nie byłam w stanie skupić się na smaku kolacji, ponieważ przeszkadzały mi spojrzenia rzucane mi przez moich przyjaciół. Po zakończonym posiłku Anthony odprowadził mnie aż pod same drzwi mojej sypialni, gdzie przystanął i ujął moją dłoń w swoją, składając pocałunek na moich palcach.


-To był zaszczyt poznać cię, księżniczko. Spędziłem z tobą cudowny czas i z chęcią to powtórzę. Moje komnaty znajdują się naprzeciw komnat Nathaniela. Odwiedź mnie, jeśli znów poczujesz się samotna. Dobrych snów, księżniczko.


Pożegnał się niczym prawdziwie szarmancki mężczyzna i odszedł, zostawiając mnie samą z mocno bijącym sercem. Nikt nigdy nie traktował mnie z taką delikatnością i szacunkiem. Zupełnie nie spodziewałam się po nikim takiego zachowania, jednak mile łechtało to moje ego i z uśmiechem na twarzy weszłam do swojej sypialni od razu rzucając się na łóżko i rozmyślając o całym tym dniu. Z pewnością wydarzyło się wiele rzeczy, których się nie spodziewałam, jednak były to tak pozytywne wydarzenia, że uśmiech nie chciał zejść z mojej twarzy. Zatapianie się we wspomnieniach przyjemnie spędzonego czasu przerwało mi jednak czyjeś ciche pukanie do drzwi. 


-Proszę.


Rzuciłam i po chwili patrzyłam prosto w zaniepokojoną twarz Daniela, który wyraźnie się denerwował. Zastanawiałam się, dlaczego jest tak zestresowany, miałam jednak nadzieję, że zaraz wyjawi mi tę tajemnicę. 


-Caroline, możemy przez chwilę porozmawiać?


Niemal roztopiłam się, słysząc moje imię wypowiedziane jego głosem po tak długim czasie. Drobne ukłucie w klatce piersiowej uświadomiło mi, jak bardzo mi go brakuje i jak wiele dni minęło, odkąd ostatni raz spędziliśmy razem więcej czasu. Mimo tego nostalgicznego uczucia zdołałam się uśmiechnąć i pokiwać twierdząco głową, gdy podnosiłam się do siadu na łóżku.


-Zawsze możemy porozmawiać. Jednak w ostatnim czasie odnoszę wrażenie, że uraziłam czymś ciebie i twoją siostrę. Unikacie mnie.


Nie pytałam go o to a po prostu stwierdziałam fakt. Widziałam, jak zmieszanie pojawiło się na jego twarzy i spuścił wzrok, zupełnie jakby wstydził się swojego zachowania, jednak nie zamierzałam mu niczego ułatwiać. Nie sądziłam, żebym zrobiła cokolwiek, czym zasłużyłabym sobie na traktowanie mnie jak obcej im osoby.


-Faktycznie, ostatnio byliśmy bardzo zajęci. W dodatku bardzo poruszyły nas twoje zaręczyny z Nathanielem. Trudno nam się w tym wszystkim odnaleźć, mam nadzieję, że mi wybaczysz.


Powiedział w końcu po chwili milczenia i spojrzał na mnie ze zbolałą miną. Przypominał mi małego psiaka, który coś nabroił i próbował przeprosić. Mimo że faktycznie bolało mnie jego zachowanie, nie umiałam się na niego gniewać. Wyciągnęłam w jego stronę rękę prosząc go niemo, by do mnie podszedł i po chwili już siedział na łóżku naprzeciwko mnie, trzymając moją dłoń w swojej. 


-O czym chciałeś ze mną porozmawiać, Danielu?


Zapytałam po dłuższej chwili milczenia, jednak zaraz tego pożałowałam. Chłopak od razu się zestresował i spojrzał na mnie z niepewnością, jakby bał się mojej reakcji.


-Wiem, że masz swój własny rozum i potrafisz o siebie zadbać, jednak nie wybaczyłbym sobie, gdybym milczał na ten temat. Jesteś mi bardzo bliska i nie mogę się po prostu przyglądać twoim działaniom. Chciałbym cię prosić, byś uważała na Anthony'ego. Wiem, że jest on bardzo miły i… czarujący, kobiety zawsze do niego lgną. Jednak nie znasz go tak dobrze jak ja. Powinnaś na niego uważać. Proszę. 


Jego słowa faktycznie mnie zaskoczyły. Nie rozumiałam jednak, dlaczego tak się martwił i dlaczego tak zależało mu na tym, żebym nie spoufalała się zbytnio z nowym znajomym. Chyba widział zagubienie na mojej twarzy, bo uśmiechnął się lekko i przytulił mnie do swojej piersi a w moje nozdrza uderzył zapach jego ciała wymieszany z delikatną wonią perfum.


-Po prostu zależy mi na twoim bezpieczeństwie.


Szepnął, kołysząc mnie w swoich ramionach a ja próbowałam dojść do tego, dlaczego tak nie ufa Anthony’emu. Ukojona jednak jego obecnością nawet nie zorientowałam się, kiedy zasnęłam, pozostawiając swoje przemyślenia na kolejny dzień. 


Komentarze

Popularne posty