Zatańczysz? - Rozdział 7

 

Zapowiadało się, że mimo wszelkich przeciwności wszystko koniec końców ułoży się po myśli Yuriya. Tak przynajmniej twierdził jego prawnik. Do tego była jeszcze dość długa droga, którą trzeba było przebyć jak najszybciej oraz trzeba było zmierzyć się z szalejącą z wściekłości matką blondyna oraz jej nowym partnerem. Chłopak westchnął cicho, zatrzymując się tuż przed drzwiami do domu. Kompletnie nie miał ochoty na to, co prawdopodobnie czeka go w środku. Skrzywił się lekko, mentalnie przygotowując się na konfrontację z dwójką dorosłych. W tym momencie bardzo żałował, że jego ojca już nie ma i musi przez to wszystko przechodzić. Doskonale pamiętał dzień tamtego wypadku...

Jechali właśnie samochodem, wracając z aquaparku, gdzie bawili się przez cały dzień. Wyjątkowo pojazd prowadzony był właśnie przez jego ojca, nie chcieli zabierać ze sobą nikogo ze służby. Wszyscy rozmawiali i śmiali się w najlepsze, gdy nagle inne auto uderzyło w nich od strony kierowcy. Ich samochód przesunął się o kilka metrów. Ojciec blondyna zginął na miejscu. On sam miał rozcięty łuk brwiowy i kilka złamanych żeber. Jego matka była nieprzytomna, jak się później okazało, miała wstrząs mózgu i kilka złamań. Poduszki powietrzne pomogły ale nie uratowały jego ojca. Do tej pory pamiętał, jak siedział na poboczu, czekając na karetkę. Dookoła była policja, jedna z policjantek okryła go kocem, bo ciągle drżał. Doskonale zapamiętał samochód, który w nich uderzył i rejestrację. Sprawca jednak uciekł, porzucając swój pojazd. Wyglądało to na zaplanowaną akcję. Mordercy jego ojca nigdy nie odnaleziono.

Było to dokładnie dwa lata temu a mimo to pamiętał każdy szczegół, jakby zdarzyło się to ledwie kilka minut temu. Do tej pory czuł ból połamanych żeber i przerażenie, jakie go wtedy ogarnęło. Tak nagle stracił swojego ukochanego ojca, który zawsze się nim zajmował i był jego autorytetem. Stracił go bezpowrotnie.

Nie był jednak już dłużej dzieckiem i musiał w końcu stawić czoła rzeczywistości. Z niechęcią więc wspiął się po schodach i wszedł do hallu, nasłuchując, czy czegoś zaraz przypadkiem nie usłyszy. Bardzo chciał po prostu przejść do swojego pokoju i na początku zapowiadało się, że mu się to uda, jednak gdy był już prawie na półpiętrze, usłyszał za sobą czyjeś kroki.

-Może masz mi coś do powiedzenia, synu?

Gdy się odwrócił, spojrzał na wściekłą blondynkę z założonymi rękami na piersi. Westchnął cicho i pomyślał, dlaczego nie może mieć spokoju przez jeden dzień?

-Nie.

Krótka odpowiedź najwyraźniej jeszcze bardziej rozzłościła kobietę, która spojrzała na niego spojrzeniem, które z pewnością w jakimś uniwersum mogło zabijać.

-Uważaj, bo niedługo może ci się przytrafić wypadek. 

Ostrzegła go cicho, niemal sycząc na niego niczym rasowy wąs, po czym przeszła do salonu, który najwyraźniej okupowała od dłuższego czasu. Nie ma co, grozić to ona z pewnością umiała.

Komentarze

Popularne posty