Between us - Rozdział 6


 Snape dał z siebie na prawdę wszystko, bo już następnego dnia po śniadaniu podał mi listę zaklęć, które możliwie użył Harry i dopisał zaklęcia, które miały im przeciwdziałać. Miałem więc teraz zadanie, żeby przetestować każde z nich i zobaczyć, które w końcu zadziała. Na moją korzyść co prawda wpływał fakt, że na niektórych lekcjach siedziałem za Chłopcem, Który Przeżył i chodziłem za nim do biblioteki ale musiałem uważać, żeby nikt nie przyłapał mnie na czarowaniu, bo wtedy z pewnością miałbym bardzo poważne kłopoty i niemal niemożliwe byłoby wykaraskanie się z nich. Musiałem więc ustalić jakiś plan.

Niestety rzeczywistość okazała się oczywiście o wiele bardziej skomplikowana, niż byśmy to sobie kiedykolwiek życzyli i oczywiście nie miałem na to również żadnego wpływu. Przez kolejne dwa dni nie miałem absolutnie żadnej możliwości, żeby cokolwiek wypróbować.

W końcu jednak - w końcu! - na brodę Merlina, udało mi się jakimś cudem udało mi się wypróbować dwa z całej listy przeciwzaklęć ale nie uzyskałem tym absolutnie nic, poza dziwnymi spojrzeniami, które rzucał mi Wybraniec. No i w końcu się doigrałem, bo zostałem przez niego zaciągnięty do nieużywanej sali po jednej z lekcji i przyciśnięty mocno do ściany. Zaskoczyło mnie to bo nie sądziłem, że w tak zmarnowanym od niedożywienia i niewyspania ciele mogłoby być tyle siły, aż się zachłysnąłem powietrzem zanim zacząłem je tracić z płuc.

-Co ty wyrabiasz?

Syknął mi prosto w twarz, po czym odsunął się ode mnie kawałek i zmierzył mnie wściekłym spojrzeniem. W sumie nie mogłem mu się dziwić, bo sam na jego miejscu doszedłbym do podobnych wniosków, jednak nie sądziłem że stanie się aż tak agresywny. Odkaszlnąłem i rozmasowałem sobie szyję, która podejrzanie pulsowała. Pewnie jeszcze trochę i faktycznie zacząłbym się pomału dusić.

 -Chcesz mnie zabić?

Zadał kolejne pytanie, tym razem już o wiele spokojniej. Opierał się o jedną ze starych ławek, jednak nawet na sekundę nie spuścił ze mnie wzroku zmęczonych, zielonych oczu. Odetchnąłem głęboko i się wyprostowałem, przypatrując mu się. Wyglądął, jakby miał się zaraz rozpaść na kawałki tu, gdzie stoi ale tak się oczywiście nie stało.

-Nigdy w życiu. Próbuję ci pomóc.

Jego oczy zwężyły się do małych szparek i przypatrywał mi się podejrzliwie ale w sumie nie mogłem mu się dziwić. Sam bym tak zrobił i nie mam pojęcia, co miałem zrobić żeby go uspokoić.

-Pomóc?

Wysyczał cicho i zaczął się śmiać. W tym momencie przypominał mi ciocię Bellę ale chyba mu o tym nigdy nie powiem, bo jeszcze mnie zabije. 

-Pomóc mi przejść na tamten świat?!

-Ciiiś!

Szepnąłem i zacząłem nasłuchiwać zastanawiając się, czy nikt nas przypadkiem nie usłyszał. Nie powinni widzieć nas razem. Odetchnąłem z ulgą nie słysząc żadnych kroków. 

-Nie chciałeś mi powiedzieć jakiego zaklęcia użyłeś, więc znalazłem wszystkie pasujące do opisu i przeciwzaklęcia. 

Zielone oczy wpatrywały się we mnie przez jakiś czas z czymś w rodzaju niepewności i podejrzliwości ale w końcu Harry odetchnął cicho i przeczesał włosy dłonią, przysiadając na jednej ze starych ławek. Cała złość z niego wyparowała i znowu wyglądał jak ten sam, zmęczony chłopak którego widziałem codziennie. Wyglądał, jakby go coś gryzło ale po prostu czekałem na to, co się stanie.

-To nie zaklęcie którego użyłem jest problemem, tylko ciążąca na nim klątwa. Nie ma na to przeciwzaklęcia, Draco. Szukałem ale nie ma. 

-Może po prostu nie znalazłeś. Co to było za zaklęcie?

Harry spojrzał na mnie jakimś niezwykle smutnym wzrokiem i przez chwilę jakby się zastanawiał, czy ma mi w ogóle cokolwiek powiedzieć ale w końcu podjął decyzję.

-Jakiś czas temu w ręce wpadła mi książka. Z czasów sprzed Założycielami Hogwartu. Napisana była po łacinie, więc zająłem się tłumaczeniem jej. Podobno sam Salazar Slytherin z niej korzystał w latach swojej młodości. Znalazłem kilka ciekawych zaklęć w tym to, którego użyłem ale byłem zbyt nieostrożny. Chciałem tylko przetestować to zaklęcie na manekinie, jak zawsze robimy to na lekcjach. Miałem problem z przetłumaczeniem sentencji pod tym zaklęciem ale nie przejąłem się tym. Wtedy ta klątwa... Gdy tylko wypowiedziałem słowa zaklęcia, klątwa porwała mnie w swoje ramiona i nie odpuszcza. Nienawidzę tego, Draco. Potem... spytałem Hermionę o pomoc, niby że usłyszałem to gdzieś przypadkiem. Pomogła mi to przetłumaczyć.

-Co z tego wyszło?

Harry uśmiechnął się smutno i zaczął bawić się dłońmi, najwyraźniej bardzo się denerwował.

-"Nie może użyć tego zaklęcia ten, którego serce jest niepewne lub w kłamstwie. Konsekwecją będzie śmierć, która nie opuści tegoż czarodzieja do końca jego życia." To mnie zabija, Draco. To mnie...

Nie dokończył, bo chłopak nagle zaczął kaszleć ale tak, jakby właśnie walczył o życie. Niemal w jednej chwili upadł na podłogę a gdy do niego dopadłem zorientowałem się, że na podłogę przed nim kapie krew. Spojrzałem z przerażeniem na Wybrańca, którym wciąż targał kaszel a jego drobne ciało wydało mi się teraz jeszcze bardziej kruche, niż wcześniej. Spomiędzy palców jego dłoni wciąż skapywała na drewnianą podłogę krew a ja czułem się tak przerażony, jak jeszcze nigdy w życiu. 

-Co się dzieje, Harry?

Pytałem przerażony ale chłopak nie był w stanie mi odpowiedzieć jeszcze przez jakiś czas. W końcu kaszel odpuścił a Wybraniec niemal się rozłożyłby na podłodze gdyby nie to, że trzymałem go w ramionach i pomogłem mu usiąść pod ścianą. Spojrzałem na niego i czułem wręcz szumiące mi w uszach przerażenie. Blada twarz umazana była krwią, tak samo jak jego ręka. Oddychał ciężko i wyglądał jeszcze słabiej niż wcześniej. Wyciągnąłem różdżkę.

-Vulnera Sanentun. Vulnera Sanentrum. Vulnera Sanentrum.

Chłopak powoli zaczął lżej oddychać a krew zniknęła z jego skóry ale zmęczenie i przerażenie wciąż malowało się na jego twarzy. Westchnąłem cicho i wiedziałem, że kryzys jest zażegnany.

-To tylko chwilowe rozwiązanie, Draco. Później to wróci. Chciałbym to skończyć ale... nie mogę.

Powiedział to i wyjął coś z kieszeni. Z przerażeniem zobaczyłem, że jest to żyletka. Podciągnął rękaw swojej szaty i ledwo zdołałem wyrwać się z zaskoczenia, żeby powstrzymać go na czas. Spojrzał na mnie z lekkim uśmiechem.

-Chcę ci coś pokazać. Spokojnie.

Wahałem się ale coś w jego oczach powiedziało mi, że mogę mu zaufać. Puściłem jego dłoń i ze zgrozą obserwowałem, jak przykłada ostrze do swojej skóry i przyciska je mocno a potem ciął i... nie stało się nic. Wpatrywałem się w jego idealnie czysty nadgarstek i nie mogłem uwierzyć.

-Nie jestem w stanie się zranić ani zabić. Nikt nie jest w stanie. Jedynie ta klątwa powoli mnie wykańcza. To cena, jaką płacę za moją głupotę.

Powiedział bardzo cicho a gdy znów spojrzałem mu w twarz, zauważyłem płynące po jego policzkach łzy. Nie potrafiłem się dłużej powstrzymać i po prostu przytuliłem go, zamykając w swoich ramionach.

-Nie mogę złamać tej klątwy... nie potrafię...

Płakał, płakał tak bardzo że aż mi się serce krajało, widząc to. Jednak jego wyznanie powiedziało mi kilka rzeczy. Po pierwsze, to zaklęcie jest o wiele starsze niż mi się wydawało i szanse na znalezienie go są znikome. Po drugie, towarzysząca mu klątwa w męczarniach zabija Harry'ego. Po trzecie i najważniejsze - Harry doskonale wie, jak złamać klątwę ale z jakiegoś powodu nie jest w stanie tego zrobić. Najwyraźniej to coś go przerasta a moim kolejnym zadaniem jest dowiedzieć się, co musi zrobić i pomóc mu złamać tą cholerną klątwę.

-Poradzimy sobie z tym... obiecuję.

Zapewniałem go jednocześnie czując, jakbym krztusił się każdym jednym słowem.

Komentarze

Popularne posty