Na granicy - Rozdział 5


 Od mamy wyjeżdżałem tydzień później z uśmiechem na twarzy w o wiele lepszej kondycji i nie mogłem się doczekać powrotu do domu. W samolocie aż przebierałem nogami, żeby już znaleźć się w domu. 

Przez te kilka dni razem z Tommym dużo rozmawialiśmy i czułem, że mój świat na nowo nabiera sensu i barw. Obiecał też poznać mnie z mężczyzną, dzięki któremu dostaliśmy drugą szansę. Nie miałem zamiaru jej zmarnować i wciąż obmyślałem sposób, jak nigdy więcej nie wypuścić go z rąk. Byłem tak podekscytowany i tak bardzo nie mogłem się doczekać, a jednak... gdy stanąłem przed drzwiami do mieszkania ogarnął mnie strach. Umawialiśmy się z Tommym, że tu się spotkamy, ale... co, jeśli jego jednak tu nie będzie? Co, jeśli nie będzie go w domu? Jeśli to wszystko mi się przyśniło albo po prostu już oszalałem z rozpaczy? Tak bardzo się bałem, że przez kilka minut po prostu stałem przed drzwiami z dłonią na klamce i nie odważyłem się ich otworzyć. W końcu jednak musiałem wejść. Nacisnąłem więc klamkę a drzwi powoli ustąpiły i wszedłem do środka. W salonie nic nie wskazywało na to, że ktokolwiek tam był od czasu mojego wyjazdu i czułem, że serce zaraz wyskoczy mi z piesi, gdy się tak rozglądałem i nagle...

-Szukasz czegoś?

Odwróciłem się i w drzwiach do kuchni zauważyłem opartego o futrynę i najwyraźniej rozbawionego całą tą sytuacją blondyna. Od razu rzuciłem swoje rzeczy na ziemię i porwałem go w ramiona, przytulając go mocno do siebie. Tak bardzo cieszyłem się, że miałem go w końcu przy sobie, że niemal się rozpłakałem. 

-Spokojnie, Adaś. Jestem tu i nigdzie się nie wybieram. 

-Tak się bałem, że cię tu nie zastanę... że sobie to wszystko wymyśliłem.

-Nic sobie nie zmyśliłeś, kochanie. 

Jego miękki głos sprawiał, że się rozpływałem. Odsunąłem się na chwilę od jego drobnego ciała tylko po to, żeby w kolejnej sekundzie złączyć nasze usta w czułym pocałunku. Rozdzieliliśmy nasze wargi dopiero po dłuższej chwili a ja poczułem się znowu jak wtedy, gdy pocałowaliśmy się po raz pierwszy. W porównaniu do teraz, wtedy jeszcze byliśmy kompletnymi dziećmi. 

-Cieszę się, że tu jesteś.

Wiedziałem, że głos mi się załamał. Chociaż od kilku dni już wiedziałem, że Tommy w pewnym sensie żyje, to wciąż za każdym razem, gdy zamykałem oczy, widziałem tę scenę, o której mówiła mi policja. Tommy wychodzący z baru po koncercie, człowiek który go napadł, jego bezwładne ciało... Wciąż się bałem, że go stracę, nawet jeśli ten strach był irracjonalny. Odetchnąłem głęboko i przetarłem twarz dłońmi, po czym zająłem miejsce przy wyspie kuchennej i obserwowałem, jak Tommy kręcąc tyłkiem krząta się po pomieszczeniu przygotowując herbatę. Zawsze tak było. Wyglądało to tak, jakby ostatnie tygodnie w cale nie miały miejsca. Jakby nigdy nic się nie wydarzyło.

-Muszę niedługo wrócić do pracy, ale nie chcę cię zostawiać. Zastanawiam się, czy z tym nie skończyć.

Wyznałem i od razu usłyszałem, jak mała łyżeczka z cichym hukiem upada na podłogę z kamienia. Oczy Tommy'ego rozszerzone były w niemym wyrazie zaskoczenia i szoku a gdyby już nie był blady to pewnie mógłbym powiedzieć, że z twarzy odpłynęła mu cała krew.

-Co proszę?

-Zastanawiam się, czy nie zrezygnować i nie zakończyć swojej kariery.

-Przecież kochasz śpiewać! Kochasz występować, czujesz się na scenie jak ryba w wodzie a ludzie cię uwielbiają. Nie możesz mówić poważnie!

-Ty jesteś dla mnie ważniejszy.

-Miłością się nie utrzymasz, nie zapłacisz rachunków.

-Tommy...

-Nie!

Mierzyliśmy się spojrzeniami - Tommy patrzył na mnie z mieszaniną szoku i zdenerwowania a ja chyba byłem po prostu zagubiony. Przynajmniej tak się teraz czułem. Jak dziecko błądzące we mgle. Żaden z nas jednak nie odezwał się przez dłuższą chwilę, nim w końcu chłopak rozmasował sobie skronie - jak zawsze, gdy musiał się nad czymś poważnie zastanowić lub gdy miała go zaraz rozboleć głowa - i podszedł do mnie, układając mi czule dłoń na mojej własnej.

-Adaś, pomyśl nad tym... muzyka to twoje życie. Nie powinieneś z tego rezygnować. Nawet ze względu na mnie.

-Ale...

-Po prostu nie rób niczego pochopnie, dobrze?

Poprosił spokojnie i nie czekając na moją odpowiedź, wrócił do robienia herbaty. Ja z kolei starałem się rozpracować, co w końcu powinieniem był zrobić. I w cale nie było to takie proste.

Komentarze

Popularne posty