Zatańczysz? - Rozdział 6
Yurij siedział w umówionym miejscu jeszcze sporo przed czasem, nerwowo stukając paznokciem o blat stolika, przy którym siedział. Denerwował się bo nie miał pewności, czy jego plan się powiedzie. Nie mógł jednak pozwolić sobie na poddanie się bez walki. Ojciec i dziadek zbbyt wiele dla niego znaczyli.
-Przepraszam, długo czekasz?
Drgnął, słysząc znajomy głos. Spojrzał na siadającego naprzeciwko bruneta i uśmiechnął się lekko, odgarniając włosy za ucho.
-Nie przepraszaj, to ja przyszedłem za wcześnie. Cieszę się, że mogłeś tak nagle przyjść.
-Więc co to za nagła sprawa? Chyba że tak bardzo się za mną stęskniłeś?
Otabek definitywnie z nim flirtował, chociaż dokładnie widział zdenerwowanie swojego rozmówcy. Wiedział, że coś się stało i zastanawiał się, jak może pomóc młodszemu koledze.
-Sprawy w mojej rodzinie się skomplikowały. Wiem, że to nagłe i nie na miejscu i będziesz miał pełne prawo znienawidzić mnie za to, co zrobię, jednak nie mam innego wyboru.
Yurij nie patrzył na swojego rozmówcę w dodatku wyglądał, jakby szedł na skazanie. Bardzo się bał i nie wiedział, czego może oczekiwać po swoim rozmówcy. Była to ogromna prośba i coś, czego nie powinien robić.
-Za tydzień kończę 16 lat. Moja matka chce zrobić wszystko, by odebrać mi to, na co przez lata pracowali mój dziadek i ojciec. Chce mi odebrać moje imperium. Rozmawiałem dzisiaj z prawnikami. Przeanalizowałem każdą możliwą opcję, by temu zapobiec. Niestety nie mam ich zbyt wielu. Szczerze mówiąc, mam tylko jedną.
W tym momencie błękitne oczy podniosły spojrzenie na czarnowłosego a Otabek mógł dostrzec w nich przerażenie i nieme błaganie.
-Jurij, o co chodzi? Jak mogę ci pomóc?
Altin wziął dłoń drobniejszego chłopaka w swoje, chcąc jakkolwiek zapewnić go, że jest przy nim i pomoże mu, jeśli tylko będzie mógł.
-Otabek, ja... proszę...
Blondyn przełknął ciężko ślinę, przerywając na chwilę i zrobił głębszy wdech. Nie miał wyboru, wóz albo przewóz. Musiał zaryzykować. Nie miał wyboru.
-Wyjdziesz za mnie?
Powiedział w końcu jednak w momencie, gdy ujrzał szok na twarzy Kazacha, zrozumiał, że źle zrobił i powinien był trzymać gębę na kłódkę. Co prawda to była jedyna pewna opcja w której mógł zachować swoje dziedzictwo, jednak stracił teraz kogoś, kogo szczerze polubił.
-Yurij.. ty tak na poważnie?
-Przepraszam. Nie powinienem był pytać.
Chłopak wyrwał swoją dłoń z objęć osiemnastolatka i spuścił wzrok, wzdychając ciężko. Po chwili wyciągnął portfel i położył na stole pieniądze, zbierając się do wyjścia.
-To ureguluje rachunek. Przepraszam, że postawiłem cię w takiej sytuacji. Proszę, wybacz mi. Chociaż zrozumiem, jeśli mnie znienawidzisz. Nie czuj się niczym zobowiązany.
Powiedział, wstając od stolika i już miał wyjść, gdy zatrzymała go dłoń, zaciskająca się na jego nadgarstku. Z zaskoczeniem spojrzał na patrzącego na niego z dołu Kazacha.
-Zgadzam się. Zostanę twoim mężem.
Powiedzieć, że Yurij w tym momencie jest w szoku, to jak nie powiedzieć kompletnie nic. Nie wiedział, jakie słowo w tym momencie pasowało do jego stanu emocjonalnego.
-Co... ty powiedziałeś?
Wydukał to z siebie z trudnością, nie do końca wierząc w to, co właśnie usłyszał. To wszystko wciąż mogło okazać się okrótnym żartem lub pięknym snem.
-Zostanę twoim mężem, Jurij.
Czarne oczy patrzyły na niego z taką szczerością, że był już pewien, iż nie jest to tylko żart. Jurij wrócił na swoje miejsce, wciąż będąc w szoku i nie mogąc się z niego otrząsnąć. Złożył ręce na stoliku przed sobą, zastanawiając się, co powinien teraz powiedzieć.
-Dziękuję. Nawet nie wiem, jak powinienem ci dziękować.
Szepnął w końcu, przecierając oczy dłońmi. Westchnął cicho, zbierając myśli do kupy i próbując się opanować.
-Po prostu bądź dobrym mężem, to wszystko. Sfinalizujmy to jak najszybciej. Mam pewnego dłużnika w urzędzie stanu cywilnego. Co powiesz na wtorek?
Otabek puścił oczko do swojego najwyraźniej już teraz narzeczonego, uśmiechając się lekko. Blondyn uniósł na niego swoje spojrzenie i pokiwał powoli głową, wyrażając zgodę.
-Będę najlepszym mężem, jakiego możesz sobie wyobrazić.
Komentarze
Prześlij komentarz