My wonderful nightmare - Rozdział 9
-Hej, Shoyo, Daichi pyta, czy chcemy zrobić zjazd w Karasuno za dwa tygodnie? Podobno trener Ukai ma nam załatwić nocleg i się z nami tam spotkać.
Noya wszedł do mojego pokoju w zbyt dużej koszulce, która sięgała mu kolan, ręczniku przewieszonym przez kar, oklapłymi włosami i z telefonem w dłoni, nie odrywając wzroku od wyświetlacza.
-Huh, serio? Byłoby fajnie. Odwiedzilibyśmy Kageyamę?
-Taki jest plan, chcą zajechać do jego domu w drodze do Karasusno i ewentualnie go ściągnąć. Mamy mu nic nie mówić o zjeździe.
Okay, to było trochę dziwne ale w sumie byłem przekonany, że Daichi i Suga doksonale wiedzą, co robią. Westchnąłem cicho i przekręciłem się na brzuch na moim łóżku, robiąc trochę miejsca przyjacielowi, który zaraz to oczywiście wykorzystał i usiadł obok mnie.
-Fajnie będzie się spotkać ze wszystkimi. Zagramy mecz?
-Pewnie tak, przynajmniej takie są plany.
-Super, dawno razem nie graliśmy. Ciekawe, jak Daichi i Suga teraz grają.
-Pewnie lepiej niż ktokolwiek z nas. Dostaniemy niezłe manto.
Zachichotałem cicho, po chwili czując, jak Noya się na mnie kładzie, co w cale mi jakoś nie przeszkadzało. Przystawił mi telefon przed nosem i dopiero po chwili wzrok wyostrzył mi się na tyle, żebym mógł odczytać znajdującą się tam wiadomość.
-W pierwszym meczu zobaczymy, kto ile potrafi i jak się rozwinęliśmy. W kolejnych będziemy próbować się jakoś zgrać.
Przeczytałem na głos, uśmiechając się lekko i westchnąłem cicho. Skoro tak to zapowiada się naprawdę świetny weekend i z pewnością nie zmarnujemy czasu.
Mieszkanie z chłopakami było na prawdę super z resztą tak samo gra w drużynie Uniwersytetu Tokijskiego, było świetnie i nie mogłem się nadziwić, że wcześniej w ogóle nie chciałem słyszeć o pójsciu do tej szkoły. Bawiłem się świetnie i żałowałem, że nie posłuchałem wcześniej rad przyjaciół i od razu nie poszedłem do tej szkoły ale co się stanie to się nie odstanie i musiałem po prostu myśleć o czymś, co będzie dalej. Czyli na przykład o zbliżającym się meczu sparingowym a potem wyjeździe do Karasuno, następnie o wyjeździe z innymi uniwersytetami na obóz treningowy a na sam koniec roku o świątecznym meczu charytatywnym. Mieliśmy zagrać kilka meczy razem z innymi uniwersytetami w trakcie których będzie prowadzona zbiórka - cały dochód, jaki tego dnia zarobimy, przeznaczony będzie na specjalistyczną pomoc dzieciom w szpitalach. Niby wcześniej coś słyszałem, że jest organizowane coś takiego ale jednak nie do końca zdawałem sobie z tego sprawy aż usłyszałem o tym od trenera.
Westchnąłem cicho i przewróciłem się z powrotem na plecy, trochę zapominając o Noyi, który całe szczęście miał dobry refleks i w odpowiednim momencie podniósł się i opadł z powrotem na mój brzuch, przez co na moment zacząłem kaszleć, po chwili się uspokajając i obaj wybuchnęliśmy śmiechem. Czułem się tak spokojnie, kiedy byłem z chłopakami i tak jakbym był w domu. Po prostu czułem się dobrze.
-Ej, Yuu?
-Hmm?
-Możemy jutro kupić więcej czekoladowego mleka? I truskawkowe.
-Jasne, Shoyo. Teraz śpij.
Poczułem, że okrywa mnie kołdrą i przeczesuje mi włosy palcami i dopiero wtedy tak naprawdę zrozumiałem, że faktycznie jestem zmęczony i zaczęła ogarniać mnie senność. Westchnąłem cicho i wtuliłem się bardziej w poduszki. Było mi w tym momencie tak przyjemnie, że nawet, gdyby obok bomba wybuchła, nie wstałbym z łóżka. Nie mam pojęcia, kiedy, jednak w końcu odpłynąłem do krainy snów.
Komentarze
Prześlij komentarz