Why do I have to lose everyone? - Rozdział 3
Niestety czas mi się skończył i nie mogłem już dłużej zwlekać, więc poszedłem na śniadanie, które dzisiaj wyjątkowo nie miało dla mnie aboslutnie żadnego smaku, mimo że dostałem moją ulubioną herbatę. Szybko jednak ten relaks przed wyprawą się skończył i musiałem stawić się na zbiórce. Ponieważ byłem na równi stopniem z kadetami z zeszłego roku, stałem razem z nimi w jednym rzędzie i również z większością z nich miałem być w drużynie w trakcie wyprawy.
-Będzie dobrze.
Usłyszałem, gdy wsiadałem na konia a gdy się odwróciłem, zobaczyłem uśmiechniętego do mnie bruneta. Tak niewinny uśmiech może mieć jedynie ktoś, kto wciąż wierzy w dobro tego świata, czego nie mogłem powiedzieć o sobie. Zastanawiałem się, jakim cudem ten niewiele młodszy ode mnie, z tego co się orientowałem tylko o 5 lat, jest tak bardzo podobny do Isobel, którą straciłem rok temu. Skinąłem mu głową i wsiadłem na konia, powtarzając sobie w głowie, że faktycznie - będzie dobrze, bo nie pozwolę na to, żeby ktoś z mojej grupy zginął na tę wyprawę. Ruszyłem zaraz za Erenem i jego przyajciółmi, postanawiając, że będę się trzymać lekko z tyłu, by mieć go na oku. To również pozytywnie wpłynie na czas mojej reakcji, gdy zajdzie taka potrzeba. Stanęliśmy całą drużyną przed bramą, która jako ostatnia oddzielała nas od świata zewnętrznego i czułem ucisk w żołądku. Nie chciałem znów tam jechać ale nie miałem wyboru.
-Rozpoczynamy 32 wyprawę za mury. Zaczynamy!
Komentarze
Prześlij komentarz