Księżniczka nocy - Rozdział 14
Przez kolejne kilka dni czułam się dziwnie, gdy wszyscy oprócz Anthony’ego omijali mnie szerokim łukiem. Co prawda w ciągu dnia było w porządku, jednak w nocy bardzo uderzała we mnie samotność, którą przez całe dnie spychałam w najodleglejszy kąt swojego umysłu. Wciąż jednak nie potrafiłam przemóc się, by pozwolić Anthony'emu na kolejny krok, chociaż widziałam, jak bardzo go tym ranię. W noc przed moimi urodzinami ten temat również powrócił.
-Caroline, może zostanę tu na noc? Chcę być pierwszym, który złoży ci życzenia.
Powiedział mężczyzna rozciągnięty na moim łóżku i najwyraźniej nie zamierzający szybko z niego zejść. Jednak mimo tego, że mu ufałam i byłam pewna naszego narzeczeństwa, nie potrafiłam czuć się komfortowo, gdy leżałam w jego ramionach.
-Nie, nie dzisiaj. Mówiłam ci już, że chcę z tym zaczekać do ślubu.
-Nie mamy jeszcze nowej daty.
-I nie będziemy mieć, póki będziesz tak na mnie naciskać.
Warknęłam w końcu, mając dość tematu, który powracał noc w noc. Jednak gdy na niego spojrzałam, od razu pożałowałam mojej gwałtownej reakcji, widząc zbolałą minę. Odetchnęłam głęboko, starając się uspokoić.
-Przepraszam, nie powinnam się tak zachować. Powinieneś jednak uszanować moje uczucia i nie zmuszać mnie do spędzenia razem nocy.
Wyjaśniłam swoje stanowisko i ulżyło mi gdy zauważyłam, jak Anthony pokiwał głową.
-W porządku. Zostawię cię już. Dobranoc.
Rzucił po czym szybko wyszedł z pokoju, zostawiając mnie samą. Szybko więc przygotowałam się do snu i już miałam się kłaść, gdy drzwi znów się otwarły a do pokoju zawitał Daniel, co mocno mnie zaskoczyło.
-Mogę ci jakoś pomóc?
Zapytałam zastanawiając się, dlaczego się tutaj pojawił. Od czasu naszej ostatniej rozmowy gdy wyrzuciłam mu bycie manipulatorem raczej mnie unikał.
-Dzisiaj w nocy rozpocznie się twoja przemiana. Ze względu na moje medyczne umiejętności król prosił, bym nad tobą czuwał.
Pokiwałam głową i położyłam się do łóżka, akceptując takie wytłumaczenie. Król Artur wydawał się bardzo rozważnym i godnym zaufania mężczyzną, rozumiałam więc, dlaczego przysłał mi opiekuna. Gdzieś z tyłu głowy mignęła mi myśl, dlaczego w takim razie Anthony nie zaproponował mi sprawowania opieki w trakcie mojej przemiany, jednak postanowiłam się nad tym nie zastanawiać. Czując obecność Daniela, który siedział na krześle przy moim łóżku, zaskakująco szybko zasnęłam.
Obudził mnie ogromny ból. Czułam się wręcz, jakby moje ciało było palone żywym ogniem zarówno z zewnątrz jak i wewnątrz. Krzyczałam, byłam tego pewna, jednak nie słyszałam własnego głosu, zupełnie jakbym nagle ogłuchła.
-Spokojnie, oddychaj.
Zdenerwowany głos dotarł do mnie jak przez mgłę, chociaż nie potrafiłam przypisać go do żadnej konkretnej osoby. Wiedziałam tylko, że jest to ktoś mi bliski, komu mogę zaufać. Próbowałam złapać głębszy oddech, jednak nie byłam w stanie bo czułam, jakby moje płuca wypełniały się płynem. Czy ja się topię?
-Jestem przy tobie, nie martw się. Jestem tutaj…
Chociaż męski głos starał się być spokojny, nie potrafił on ukryć zdenerwowania i miałam wrażenie, że osoba ta jest niemniej zdenerwowana niż ja. Nie do końca wiedziałam, co się dzieje. Na granicy podświadomości majaczył mi fakt, że dzisiaj w nocy miałam zacząć przechodzić przemianę. Nie byłam jednak pewna, czy to przez to tak źle się czułam.
Ból zdawał się nie mieć końca. Kompletnie nie wiedziałam, gdzie się znajduję a nawet bałam się, że tego wszystkiego nie przeżyję. Od czasu do czasu nadchodziła fala ulgi, której nie potrafiłam wyjaśnić. Zastanawiałam się, czy to sprawka Daniela, że od czasu do czasu dostawałam moment wytchnienia. Tych nielicznych sekund starczało jednak tylko na tyle, by wziąć dwa głębsze wdechy, nim ból palił mnie znów od środka i przeszywał ciało. Niczym żywe płomienie muskające każdy mój mięsień i narząd wewnętrzny, nerwy powoli zdawały się przestawać pracować. W końcu ogień zniknął i gdy miałam nadzieję, że to już koniec, zaczęłam czuć tak ogromne zimno, że aż straciłam oddech. Przez kilka chwil dusiłam się, nie mogąc zmusił swoich zamarzniętych płuc do pracy, zanim to uczucie na moment zniknęło a tlen wypełnił mój organizm z szybkością światła. Jednak niestety ta cała sytuacja wciąż nie dobiegła końca i zabawa zaczęła się na nowo. Jedyną odmianą było to, że obecne cierpienie było zupełnie inne niż to poprzednio. Skrajnie inne. Ponieważ teraz zamiast gorąca czułam tak ogromne zimno, że gdyby nie działo się to jedynie na poziomie mojej podświadomości, zamieniłabym się w tym momencie w lodową rzeźbę.
Nie mam pojęcia, ile czasu trwał taki stan i nie wiedziałam, co się działo przez ten czas. Odetchnęłam głęboko gdy poczułam, że ból w końcu zelżał i miałam szansę po raz pierwszy przez dłuższy moment po prostu pooddychać bez żadnych problemów. Czułam dziwny przypływ energii i po kilkunastu sekundach po prostu poderwałam się do siadu. Instynktownie spojrzałam w lewo i zauważyłam siedzącego tuż przy moim łóżku chłopaka.
-Daniel.
Wyszeptałam, bo chociaż czułam się dziwnie, mój głos był zachrypnięty. Wydawał mi się również odrobinę niższy niż do tej pory. Zdawało mi się, że zielone oczy patrzą na mnie z czymś na kształt podziwu ale jego usta się uśmiechały.
-Świetnie sobie poradziłaś, księżniczko.
Zdziwiłam się, że użył wobec mnie tytułu. Wcześniej raczej tego nie robił. Zawiesiłam nogi z łóżka i ujęłam jego dłoń w swoje, spoglądając mu prosto w twarz.
-Dlaczego tak oficjalnie?
-Jesteś już po przemianie, księżniczko. Oficjalnie zostałaś księżniczką Królestwa, która niedługo obejmie tron.
-Mimo wszystko chcę, żeby między nami było jak wcześniej.
Po moich słowach coś na kształt smutku przemknęło przez twarz chłopaka i spuścił wzrok, nie patrząc mi dłużej w twarz. Westchnęłam ciężko, nie do końca wiedząc, o co mu chodzi, jednak cierpliwie czekałam, aż w końcu mnie oświeci.
-Mówisz o tym wcześniej, odkąd się poznaliśmy, czy o tym okresie, gdzie doznałaś amnezji a Anthony wmówił ci, że był twoim narzeczonym?
Zaskoczył mnie tym pytaniem. Spojrzałam za okno znajdujące się za jego plecami - na rozciągające się tam ciemne, zasnute chmurami i upstrzone gwiazdami niebo. Próbowałam sobie przypomnieć. Próbowałam zrozumieć.
-Ledwie pamiętam wydarzenia z ostatnich kilku dni. Jak przez mgłę. Wiem, że spędzałam mnóstwo czasu z Anthonym i odsunęłam się od was, jednak nie wiem, dlaczego.
-Anthony posiada pewną umiejętność, która pozwala mu wpływać na emocje innych bardzo intensywnie. Żadne z nas nie zajmowało się tym tak intensywnie i na taką skalę, jak on. Oczywiście każde z nas potrafi w mniejszym czy większym stopniu wpływać na emocje, jednak on stał się w tym prawdziwym mistrzem. Pewnie pamiętasz sytuację w królestwie Anglii w twoim domu, gdy cię uspokoiłem. Zmusiłem cię, byś zachowała spokój. Jednak Anthony zdołał opanować tę umiejętność do perfekcji. Jest w stanie zmanipulować każdego, kto nie jest odporny na jego sztuczki. Takim sposobem zmanipulował cię do tego stopnia, że czułaś do nas jedynie nienawiść.
Słuchając go jednocześnie zrobiło mi się głupio oraz poczułam ogarniającą mnie wściekłość. Nigdy nie byłam agresywną osobą jednak w tym momencie zapragnęłam roznieść rycerzyka na strzępy.
-Dlaczego to zrobił?
-Nie mam pojęcia, jednak zawsze pragnął władzy. Podejrzewamy, że chciał cię wykorzystać po to, by zasiąść u twego boku na tronie a później cię z niego zrzucić i samemu objąć rządy. Dlatego musiał się do ciebie zbliżyć. Wiedział, że nie pozwolimy na to, więc nas od ciebie odciął. Mieliśmy nadzieję, że twoja przemiana cię ocuci i wrócisz do siebie i jak się okazało, mieliśmy rację. Całe szczęście, bo nie mogłem już tego znieść.
Dopiero w tym momencie Daniel znów podniósł na mnie swój wzrok i mogłam dojrzeć ulgę, jaka malowała się na jego twarzy. Westchnęłam głęboko uspokajając się powoli. Brakowało mi go i rozmów z nim. Nawet nie zdawałam sobie sprawy, jak bardzo a przecież wcześniej byliśmy tak blisko. Co by się stało, gdyby moja przemiana nie cofnęła skutków tej manipulacji? Nigdy bym sobie tego nie wybaczyła. Z resztą tych przykrości, które już im sprawiłam, były niewybaczalne.
-Przepraszam. Za wszystko. Nie chciałam was zranić a jednak to zrobiłam. Dziękuję, że mimo to wciąż tu ze mną jesteś.
-Nie byłaś wtedy sobą, Caroline. Nie obwiniaj się. Żadne z nas nie ma ci tego za złe. Najważniejsze jest to, że już wróciłaś.
-Dziękuję. Za wszystko.
Czułam się strasznie z tym, co musieli przeze mnie przecierpieć, jednak w tym momencie byłam im tak wdzięczna, że rzuciłam mu się na szyję, wtulając się w znane mi ciało. Ulżyło mi, że mi wybaczył i uśmiechnęłam się czując, jak silne dłonie objęły mnie w pasie i przyciągnęły do niego. Odetchnęłam cicho i rozkoszowałam się tą chwilą spokoju. Pozostało jedynie obmyślić, jak się odegrać na Anthonym i sprawić, by już nigdy nie był problemem. Ani dla nas ani dla nikogo.
Komentarze
Prześlij komentarz