Księżniczka nocy - Rozdział 10
Historia, którą opowiedział mi Nathaniel, chociaż prawdziwa, wydała mi się niezmiernie nieprawdopodobna i dziwna. Nie do końca wiedziałam, ile z tego jest prawdą. Z resztą wątpię, aby nawet Nathaniel był w stu procentach wszystkiego pewien, bo raczej nie był obecny przy większości wydarzeń o których mówił, jednak święcie w nie wierzył.
Zgodnie z jego przewidywaniami kilka dni później siedziałam już przy rodzinnym stole. Po raz pierwszy od kilku dni miałam okazję zobaczyć Daniela i Anastazję, którzy chyba w ostatnim czasie mnie unikali. Mimo tego, że zachowywali się w stosunku do mnie jak zwykle, to wciąż wydawali się spięci i miałam wrażenie, że próbują trzymać się ode mnie na dystans, chociaż nie potrafiłam zrozumieć, dlaczego tak się dzieje.
Spojrzałam na Daniela, który jadł powoli swój posiłek, wbijając wzrok w talerz przed nim i nie odzywając się do nikogo ani słowem. Z kolei Anastazja połowicznie uczestniczyła w toczącej się przy stole dyskusji, rzucając od czasu do czasu jakimiś uwagami i ledwo tykając swoje jedzenie. Westchnęłam cicho i wróciłam wzrokiem do siedzącego wyjątkowo naprzeciwko mnie Daniela, jednak nie odezwałam się ani słowem.
-Zanim zakończymy kolację, chciałbym poruszyć jeszcze jedną kwestię.
Odezwał się w pewnym momencie król, wyrywając mnie z zamyślenia. Spojrzałam na niego z zaciekawieniem zastanawiając się, co chodzi mu po głowie.
-Wszyscy tutaj jesteście naszymi dziećmi. Księżniczka Caroline również niedługo ukończy 17 rok życia i będzie się przygotowywać do objęcia tronu. Kochanie, czy zechcesz oznajmić naszym dzieciom, do jakich wniosków doszliśmy?
Król Artur spojrzał na swoją małżonkę, oddając jej głos i uśmiechając się z dumą, jakby wpadli na jakiś genialny pomysł. Królowa otarła delikatnie usta chusteczką i odchrząknęła.
-Pomyśleliśmy, że idealnym byłoby, gdyby Caroline i Nathaniel się zaręczyli. Nathaniel całe życie pomagał nam w obowiązkach królewskich i będzie doskonałym królem i wsparciem dla Caroline, gdy ta już obejmie tron. Poza tym wydaje nam się, że również do siebie pasują i będą tworzyć zgrane małżeństwo.
Szczęka opadła mi aż do kamiennej posadzki, gdy usłyszałam jej słowa. Metaforycznie oczywiście, bo fizycznie było to niestety niemożliwe. Jakaś część mojej podświadomości zanotowała, że siedząca obok mnie Anastazja drgnęła nerwowo, jednak w tym momencie kompletnie to zignorowałam. Wszyscy milczeli, jakby do nikogo nie docierało to, co właśnie usłyszeliśmy. Dopiero po chwili Nathaniel odkaszlnął i wyprostował się na krześle.
-Jeśli taka jest wasza wola a księżniczka Caroline się zgodzi, zaszczytem będzie zostać jej narzeczonym i wspierać ją zarówno w drodze do tronu jak i po objęciu go.
Powiedział, jednak z tonu jego głosu wcale nie sądziłam, że jest do tego taki chętny, jak próbował to okazać. Moje milczenie najwyraźniej również odebrano jako zgodę, bo król klasnął zadowolony w ręce i wstał od stołu.
-Świetnie, że to ustaliliśmy. Będziecie wspaniałym małżeństwem. Dziękuję wam za posiłek.
Po tych słowach wyszedł wraz z królową Judith u swego boku, zostawiając nas wszystkich, wciąż będących w szoku. Mój wzrok sam z siebie powędrował do Daniela, który siedział lekko zgarbiony z opuszczoną głową i nie ruszał się. Nie drgnął nawet wtedy, gdy wstający od stołu Nathaniel niechcący go trącił. Zupełnie jakby zamienił się w kamień.
-Jeśli pozwolicie, oddalę się już. Mam jeszcze kilka obowiązków do spełnienia przed snem.
Oznajmił książę i wyszedł, zostawiając naszą trójkę samą. Pierwsza z szoku otrząsnęła się Anastazja.
-My również powinniśmy już wracać do siebie. Caroline, chyba wciąż jesteś osłabiona, prawda? Powinnaś zbierać się już do snu. My również mamy kilka spraw do załatwienia.
Ton jej głosu był sztucznie radosny i wiedziałam, że próbuje grać. Wcale nie cieszyła się z tego, co właśnie usłyszała, jednak nie potrafiłam powiedzieć, dlaczego tak jest. Wstałam jednak od stołu i słyszałam, jak pozostała dwójka robi to samo. Droga na górę minęła nam w milczeniu, które ciążyło niczym miecz nad naszymi głowami. Westchnęłam ciężko i odwróciłam się przodem do nich, gdy dotarliśmy do miejsca, gdzie mieliśmy się rozdzielić. Anastazja próbowała ukryć swój nieznanego mi pochodzenia smutek, starając się radośnie uśmiechać, jednak średnio jej to wychodziło. Daniel natomiast wyglądał, jakby został właśnie ściągnięty z krzyża. Chciałam coś powiedzieć ale nie wiedziałam, co byłoby odpowiednie w takiej sytuacji. Odpuściłam więc i wróciłam do pokoju z mieszanymi uczuciami.
Przez całą noc nie zmrużyłam oka. Również gdy miałam lekcje z Nathanielem wyczuwałam między nami dziwne napięcie i narastający dystans, jakiego wcześniej między nami nie było. Mimo wszystkiego, co o nim wiedziałam, zdążyłam go już polubić i nie wiedziałam, co zrobić, by wszystko było znowu tak, jak wcześniej. Chociaż głowiłam się nad tym przez całe przedpołudnie, nie udało mi się niczego wymyślić.
-Co też zajmuje ci dzisiaj głowę, Caroline?
Zapytał w końcu chłopak, przerywając lekcje. Najwyraźniej zauważył, że nie uważam na to, co do mnie mówi i miał już tego dosyć. Jego ton był jednak łagodny a gdy spojrzałam mu w twarz, uśmiechał się do mnie delikatnie, zachęcająco.
-Kwestia naszego małżeństwa.
Mina od razu mu zrzedła, gdy usłyszał moją odpowiedź. Westchnął ciężko i zajął miejsce za biurkiem, opadając ciężko na krzesło.
-Co o tym sądzisz?
Zaskoczyło mnie, że chciał znać moje zdanie. Po jego wczorajszej reakcji raczej sądziłam, że jest całkowicie zgodny ze swoimi rodzicami. Zastanowiłam się chwilę nad tym, co mu odpowiedzieć i jak przekształcić moje myśli w słowa.
-Szczerze mówiąc, twoi rodzice bardzo mnie zaskoczyli. Lubię cię i dobrze czuję się w twoim towarzystwie. Ufam ci, jednak nigdy nie myślałam o tobie jako o kimś więcej niż przyjacielu. Przykro mi ale nie jestem w tobie zakochana.
-Kto więc zawładnął twym sercem?
Po tym pytaniu zamilkłam na kolejne kilkanaście sekund, które dłużyły mi się jak godziny.
-Nie wiem. Chyba nikt, chociaż kto wie. Czy to coś zmienia?
Chłopak pokręcił głową, uśmiechając się jakby był z czegoś bardzo zadowolony.
-Nie, po prostu byłem ciekaw, czy jest ktoś, kogo kochasz. Ja mam wybrankę, której powierzyłem swoje serce, ciało i duszę. Niestety wątpię aby moi rodzice kiedykolwiek zgodzili się na nasz związek. Jeśli jednak nie chcesz się ze mną związać, możemy wspólnie odwieźć moich rodziców od tego pomysłu.
-Jeśli to nie problem. Wybacz, jednak zawsze pragnęłam wyjść za kogoś, kogo pokocham całym swoim sercem. Nie wyobrażam sobie małżeństwa z przymusu.
-Rozumiem cię w pełni. Prosiłbym jednak, żebyś nic na razie nie mówiła moim rodzicom. Najlepiej nikomu nie mów, że nie mamy zamiaru się pobrać. Jeśli chcesz wpłynąć na mego ojca na tyle, by uwolnił twoich rodziców, musimy na razie grać według ich gry. Nie wiem, jak zareagują, gdy odrzucimy ich propozycję, lepiej być ostrożnym. Pociągniemy to tak długo, jak się da i przyznamy się w odpowiednim czasie.
-W porządku.
Zastanawiałam się tylko, jak to wszystko się dalej potoczy.
Komentarze
Prześlij komentarz