Blackie - Rozdział 6
Przez kolejne trzy tygodnie niemal codziennie urywali się z jakiejś lekcji i zaszywali się na polance, gdzie spędzali również przerwę obiadową. Bill najczęściej zjadał jakiś mały obiad, który najczęściej oznaczał jabłko lub niewielką sałatkę podczas gdy Tom kupował sobie rano jakąś kanapkę w kafeterii i potem ją tam konsumował. Czasem rozmawiali a czasem spali, wtuleni w siebie niczym małe dzieci, zacieśniając łączące ich więzi. Czasami Czarny przychodził do szkoły wyglądając, jakby został z krzyża zdjęty i wtedy na cały dzień zaszywał się na polance. Kaulitz nie mogąc omijać aż tylu lekcji przychodził do niego dopiero na przerwach obiadowych i układał się za nim na kocu, przytulając go do siebie i czekając, aż chłopak się obudzi. Nie wiedział, dlaczego tak bardzo i tak szybko związał się z tym czarnowłosym chłopcem ale w cale mu to nie przeszkadzało. Wręcz przeciwnie - czuł się dumny z tego, że to właśnie jemu udało się zbliżyć do tego odludka.
Siedział właśnie z nim na grubym kocu i bawił się ołówkiem, przyglądając się z niewielkim uśmiechem pochylonemu nad książkami czarnowłosemu. Prawie codziennie odrabiali tu razem lekcje, nie było to więc niczym niezwykłym.
-Coś się stało?
Blondyn westchnął. No tak, Czarny zawsze doskonale wyczuwał, gdy ktoś mu się przypatrywał. W szczególności, jeśli był to Tom, ale Dredziarz nie musiał o tym wiedzieć.
-Nie, tak tylko myślę.
Bill spojrzał na niego i uniósł zakolczykowaną brew. Albo mu nie wierzył albo zastanawiał się, co aż tak zaprząta głowę kolegi z klasy.
-Podoba mi się twój wygląd i tyle. Mogę popatrzeć to korzystam.
Wzruszył w końcu ramionami po chwili milczenia a na twarzy jego rozmówcy błysnęło coś na kształt zdziwienia. Przez chwilę wpatrywał się w niego uważnie a później jeden kącik jego ust uniósł się delikatnie do góry.
-Podobam ci się?
Blondyn skinął w potwierdzeniu głową przeczuwając, że zaraz padnie kolejne pytanie. Nie mylił się.
-Myślałem, że jesteś hetero.
Kolejne wzruszenie ramion ze strony Dredziarza.
-Raczej bi. A co tak pytasz, też ci się podobam?
Podbuszczał Czarnego specjalnie ale naprawdę chciał wiedzieć, jak będzie brzmieć odpowiedź.
-Powiedzmy, że dobrze czuję się w twoim towarzystwie a to już duży wyczyn.
Tom znów się zamyślił podczas gdy jego towarzysz wrócił do lekcji. Faktycznie Bill zdawał się nie rozmawiać z nikim z klasy i na lekcjach też udzielał się tylko, gdy musiał. Unikał innych a inni unikali jego i było to bardzo widać. Zastanawiał się, dlaczego tak się w ogóle dzieje. Wiedział, że Trumper nie jest zbyt przyjaźnie nastawiony do innych i zwyczajnie im nie ufa ale jest nieszkodliwy i miły. Pozostali natomiast... po prostu go unikali, kompletnie ignorując jego obecność.
Dredziarz zauważył jeszcze jedną rzecz. Co prawda Bill od czasu do czasu dostawał telefony ale bardzo krótkie i krzywił się po nich niepomiernie, po czym bezzwłocznie się zbierał i rozstawali się. On sam jednak musiał, przynajmniej na początku, meldować się swojej mamie, gdy zbyt długo nie wracał do domu. O Czarnego nikt się nie troszczył. Nikt nie pytał, gdzie jest ani dlaczego późno wraca. Fakt, że jego własna matka nie przyszła do niego do szpitala dopełniał całości obrazu. Tom dalej nie potrafił się z tym pogodzić. Było to kompletnie niepojęte.
Jego telefon zawibrował, więc szybko wyjął go z kieszeni. Na ekranie widniała tylko krótka wiadomość.
"Gordon wrócił".
Dwa słowa a uśmiech już wpłynął na jego twarz. Zaczął pakować swoje rzeczy, czując na sobie zdziwione spojrzenie chłopaka.
-Mój oczym wrócił do domu po trzech miesiącach na delegacji w Azji. Powinieneś go poznać, świetny gość. Tak w sumie...
Odwrócił się przodem do czarnowłosego, mierząc go niepewnie spojrzeniem i wyraźnie się nad czymś zastanawiał. Westchnął ciężko i podrapał się po głowie.
-Gdzie będziemy siedzieć jak się zrobi zimno? Albo jak spadnie śnieg?
Bill spojrzał na niego jak na kosmitę i czuł się, jakby zadał kompletnie idiotyczne pytanie.
-W piwnicy.
Najwyraźniej jego spojrzenie mówiło wystarczająco dobitnie, że nic nie rozumie, na co Bill westchnął i po chwili kontynuował.
-W budynku muzycznym jest w piwnicy stara sala muzyczna. Nikt jej już od lat nie używa ale jest tam trochę miejsca, jest ciepła i sucha.
Wyjaśnił krótko, zapisując coś w zeszycie i po zamaszystym wstawieniu kropki zamknął go, chowając do plecaka i zbierając się powoli.
-Też już wracasz do domu?
Pokręcił głową, słysząc to pytanie i otrzepał spodnie z niewidocznego pyłu, po czym wspólnie zabrali się za składanie koca.
-Pójdę jeszcze do księgarni. Zejdzie mi tam trochę czasu.
-Nie przyjechał po ciebie kierowca?
-Umówiłem się z nim pod księgarnią o 18.
Przedarli się przez krzaki i płot na zewnątrz i po chwili wyszli z terenu szkoły, idąc do samochodu Toma, przy którym już stał jego kierowca.
-Może wpadniesz do mnie?
Bill aż się zatrzymał, patrząc w szoku na swojego kolegę. Zdawało się, że w myślach przez chwilę analizował wszystkie za i przeciw a Dredziarz w tym czasie miał wrażenie, że strzelił jakąś gafę.
-W porządku. Jutro?
Blondyn skinął z uśmiechem, zgadzając się a po krótkiej chwili rozstali się, idąc każdy w swoją stronę. Nie mieli świadomości, że obaj czuli lekkie ciepło w sercu.
Komentarze
Prześlij komentarz