Jabłko - Rozdział 13


 Harry przez kolejne kilka dni coraz bardziej zaprzyjaźniał się z Draco, nie wiedząc, dlaczego wszyscy tak bardzo próbują im nadskakiwać. Mimo wychowania się w czarodziejskim świecie kompletnie nie obchodziły go podziały, jakie w nim panowały. Jednak mimo to z każdym dniem czuł się coraz lepiej w towarzystwie swoich współlokatorów i w całej szkole, chociaż drażniły go zaczepki Gryfonów. 

Siedział właśnie na eliksirach u opiekuna swojego domu, notując skrupulatnie każde jego słowo, gdy nauczyciel przerwał z cichym westchnięciem. 

-Słucham, panno Granger? 

Chłopiec odłożył pióro i oparł głowę na dłoni. Szybko już zauważył, że jeśli Gryfonka zacznie swój wywód, to zbyt prędko nie wrócą do właściwego toru lekcji. Zerknął na siedzącego obok Draco, który już trochę przysypiał, chociaż dyskusja nawet jeszcze się nie zaczęła i uśmiechnął się lekko. Istnie rozczulający widok, gdy dziedzic fortuny i dziecko jednej z najbardziej poważanych w czarodziejskim świecie rodzin najzwyczajniej w świecie przysypia na niewygodnym, szkolnym krześle. 

-Panie profesorze, chce pan, żebyśmy na kolejnej lekcji przygotowali eliksir przywracający wzrok? 

-Dokładnie tak, panno Granger. Nie wydaje mi się, aby był inny powód, bym od pół godziny omawiał z wami zasady ważenia tego eliksiru, wymieniał składniki i powtarzał, żebyście dobrze się do tego przygotowali. 

-Ale to eliksir bardzo zaawansowany. W dodatku leczniczy. A my jesteśmy dopiero na pierwszym roku. Nasze eliksiry mogą być tragiczne w skutkach.

-Panno Granger, jestem przekonany, że nawet ty i pan Wesley, który przez całą lekcję nie uważał nawet przez minutę, najlepiej nauczycie się ważyć eliksiry poprzez praktykę. 

-Ale to może zrobić komuś krzywdę!

-Jeśli którykolwiek ze znajdujących się tu uczniów jest na tyle nierozsądny, by zażywać przygotowany przez kogokolwiek z was eliksir, to nic na to nie poradzę. Nie sądzę jednak, by ktoś się do tego zamierzał. 

-Ale ktoś może przez to ucierpieć! Osobiście uważam, że to bardzo nieodpowiedzialne, pozwalać pierwszoklasistom ważyć eliksiry lecznicze.

-Jakby twoje zdanie kogokolwiek interesowało. 

Westchnął głośno Blaise, zwracając na siebie uwagę wszystkich. Część osób w klasie zachichotało i Harry'emu wydawało się, że nawet profesor lekko się uśmiechnął. 

-Panie Nagini, proszę o spokój. Panno Granger, zapewniam cię, że przebieg lekcji jest skrupulatnie zaplanowany i omówiony z dyrektorem. Jeśli więc jest to twoim życzeniem, nie zabronię ci przedstawienia swojej opinii dyrektorowi, jednak nie mam zamiaru pozwalać, aby młoda czarownica mąciła w moich zajęciach. Na następnej lekcji ważycie eliskir przywracający wzrok. Jeśli czujesz, że nie podołasz, nie musisz przychodzić. 

Dyskusja została zakończona, tak samo jak cała lekcja, więc Harry zaczął się zbierać. Zauważył jednak, że siedzący tuż obok blondyn wciąż się nie ruszył - najwyraźniej zasnął podczas wywodów gryfonki, więc położył mu dłoń na ramieniu i zaczął nim lekko potrząsać.

-Draco. Draco! Koniec lekcji, chodź. 

Powieki uniosły się, odsłaniając szare oczy, które spoczęły najpierw na stojącemu przed nim brunecie a potem rozejrzały się po sali. W końcu westchnął cicho i zaczął zbierać swoje rzeczy, podczas gdy pozostali uczniowie zaczęli opuszczać lochy.

-Oczywiście, ten to może sobie spać i nikt mu nic nie powie. Przeklęci Ślizgoni!

Usłyszeli kogoś a gdy tam spojrzeli zauważyli przyglądającego im się z niesmakiem rudzielca. Chociaż Harry tego nie widział, na blade usta jego przyjaciela wpłynął złośliwy uśmieszek. 

-Gdyby Gryfoni z takim zapałem uczyli się, co nas zaczepiają, nie musieliby być o nic zazdrośni. 

Rudowłosy chłopak poczerwieniał na twarzy jednak nic nie powiedział, pociągnięty przez przyjaciółkę do wyjścia. Brunet pokręcił głową, nim spojrzał na swoich przyjaciół. 

-Chodźmy na błonia. Mam ochotę się przespać. 

Powiedział Draco, wstając w końcu ze swojego miejsca i skierowali się w odpowiednią stronę. Po drodze Blaise mruknął coś, że pójdzie im załatwić jakiś prowiant i zniknął, więc kilka minut później Harry siedział pod jednym z drzew z książką w dłoni i blondwłosą głową na swoich udach. 

-Masz zamiar czytać?

-Mhm.

-Nie prześpisz się ze mną?

-Nie jestem zmęczony.

Czuł na sobie uważny wzrok stalowoszarych tęczówek, jednak nie reagował, czekając na to, co powie. 

-Kłamiesz. Przez pół nocy nie spałeś.

-Skąd wiesz?

-Bo ja też nie spałem. 

-Obudziłem cię?

-Nie, nie mogłem spać. Nie zmieniaj tematu. Dlaczego się nie zdrzemniesz? 

-Ktoś musi na ciebie uważać. Poza tym wtedy w ogóle bym już nie zasnął w nocy. Śpij. 

Mruknął już niechętnie brunet, nim zasłonił się książką, nie chcąc kusić przyjaciela do dalszej dyskusji i pytań. Nie chciał się przyznać, że nocami źle się czuł w swoim własnym łóżku i nie mógł spać z tęsknoty za domem. Czuł się z tym dość żałośnie, ale nie miał zamiaru się do tego przyznawać. Gdy dołączył do nich Zabini, blondyn już spał, wyglądając niczym aniołek z jakiegoś obrazka. Nikt nie miał jednak zamiaru dać się temu zwieść, bo zwyczajnie wiedzieli, że za tą uroczą twarzyczką kryje się mały diabełek, podpowiadający blondynowi, co robić. 

Teraz jednak, tu gdzie byli i tak, jak było - było dobrze. I Harry tego zamierzał się trzymać. Przynajmniej do świąt.

Komentarze

Popularne posty