Blackie - Rozdział 9
Długo siedzieli na kanapie, wtuleni w siebie i po prostu ze sobą będąc. W końcu jednak zmęczony tym wszystkim, co przeżył i samym wyznaniem czarnowłosy chłopak usnął i został delikatnie ułożony na ogromnym i miękkim łóżku a na nim zaraz wylądowała ciepła kołdra. Dredziarz przez chwilę siedział przy nim, przeczesując palcami zafarbowane na czarno włosy i przyglądając się poobijanej chociaż spokojnej twarzy. W końcu z zamiarem działania wstał i przeszedł się po domu, szukając kogoś. Dopiero po kilkunastu minutach dotarł do gabinetu, gdzie znalazł swoją rodzicielkę.
-Hej, mamo.
Przywitał się ponuro, siadając naprzeciwko niej przy biurku i zarabiając sobie u niej pełne zdziwienia spojrzenie.
-Cześć, kochanie. Coś się stało?
Zapytała, odkładając swoje notatki i z uwagą przyglądając się synowi. Już nawet nie tylko po tonie jego głosu ale po samej postawie można było wywnioskować, że coś go trapi.
-Musisz mi pomóc. W sumie nie mi... ale proszę. Sam nic nie zdziałam. To wkurzające ale... nie mogę tego zrobić sam.
-Oczywiście. O co chodzi?
Chłopak wahał się tylko przez chwilę, zastanawiając się, czy to co robi jest słuszne. Wiedział jednak, że działać trzeba natychmiast. Przed oczami zobaczył poranionego Bill'a i słowa same zaczęły wypływać z jego ust.
-Nie mogę powiedzieć ci wszystkiego. Nie mogę, bo to nie mnie dotyczy. Nie mam do tego prawa. Ale chodzi o Billa. On... Musisz go zabrać od jego matki. Musimy go stamtąd wyrwać.
-Nie możemy go porwać. Masz coś poważnego przeciwko niej?
-Bardzo dużo. Widziałaś, w jakim był stanie w szpitalu. Jest jeszcze gorzej. Błagam, pomóż mu.
Simone patrzyła poważnie na swojego syna, który mierzył ją poważnym spojrzeniem. Nigdy w życiu go takim nie widziała. Nigdy w życiu nie widziała, żeby na kimś mu tak bardzo zależało. Sama była szczerze zdziwiona, widząc go takim.
-Tom, czy ty... zakochałeś się w Billu?
Takiego szoku na twarzy swojego pierworodnego nie widziała przez całe jego szesnastoletnie życie. Przez chwilę po prostu gapił się na nią, na przemian otwierając i zamykając usta, jednak kompletnie nic nie mówiąc. Szczerze? Gdyby nie sytuacja, Simone od razu wyjęłaby aparat i uwieczniła tą komiczną minę jej synka, żeby wkleić je do rodzinnego albumu.
-Tak.
Odpowiedział w końcu z szokiem uświadamiając sobie, że tak właśnie jest. To prawda. Zakochał się w tym rozczochrańcu, którego poznał zaledwie trzy miesiące temu w szkole. Nawet tego nie zauważył ale tak właśnie przedstawiał się stan rzeczy. Teraz, gdy w końcu głośno to powiedział, poczuł się o wiele lżej. Nawet lekko uśmiechnął się do siebie, uświadamiając to sobie. W końcu wstał z krzesła, kręcąc do siebie samego głową.
-Muszę go wyrwać od jego matki. Ona go wykończy.
Mruknął już bardziej do siebie niż do swojej rodzicielki, zostawiając ją po chwili samą w jej gabinecie. Kobieta odchyliła się na krześle i zamknęła oczy, myśląc o ich rozmowie. Czy przeszkadzało jej, że jej jedyny syn zakochał się w innym chłopcu? Absolutnie nie. Polubiła Bill'a i jeśli jej pierworodny będzie z nim szczęśliwy, to ona nie ma nic przeciwko. A jeśli chodziło o tę drugą część rozmowy... nie wiedziała, jakie fakty zmusiły Tom'a do takiej ingerencji i wręcz rozpaczliwych próśb o pomoc. Była jednak pewna, że nie przyszedłby do niej z jakiegoś błahego powodu. Postanowiła sobie, że przyjrzy się uważniej tej sytuacji i postara się zrobić wszystko, by pomóc temu nastolatkowi.
W tym samym czasie Tom wracał do swojego pokoju z tacą pełną kanapek i całym kartonem soku pomarańczowego w dłoniach, które postawił szybko na stoliku do kawy w swoim pokoju. Uśmiechnął się, widząc jak leżący na łóżku czarnowłosy chłopak wtulił nos w poduszkę, do której się przytulał. Wyglądał doprawdy uroczo. Podszedł do swojego łóżka i położył się za plecami przyjaciela, przytulając się do jego pleców. Szybko wsunął dłoń pod przylegający, czarny t-shirt i zaczął gładzić go po chudym brzuchu, tak jak to miał w zwyczaju. Czarny zamruczał coś przez sen, po czym odwrócił się na drugi bok i wtulił w pierś zaskoczonego Dredziarza. Przez chwilę jeszcze mruczał i wiercił się delikatnie, nim w końcu otworzył oczy i zamglonym od snu wzrokiem spojrzał w twarz swojego przyjaciela.
-Cześć.
Wyszepłat, uśmiechając się delikatnie. Przytulił się bardziej do blondyna, obejmując go za szyję i odetchnął głęboko. Czuł się tak bezpiecznie i dobrze, jak jeszcze nigdy w życiu. Wiedział, że ta chwila szczęścia niedługo wymknie mu się z rąk, jednak chciał się nią nacieszyć póki mógł.
-Przyniosłem kolację. Powinieneś coś zjeść.
-Nie jestem głodny.
-Głodny czy nie, jesteś za chudy. Musisz coś jeść.
-Jadłem już dzisiaj.
-Tak? A co?
-Płatki śniadaniowe.
-I?
Bill już nic nie odpowiedział, wzdychając wymownie. Dredziarz pokręcił z niedowierzaniem głową i wstał z łóżka, przynosząc do niego po chwili tacę i zabierając z niej jedną kanapkę, którą podsunął pod nos przyjaciela. Ten skrzywił się lekko ale w końcu uniósł się do siadu i ugryzł kawałek chleba z białym serem smarownym i pomidorem. Gdy zerknął na Toma i zobaczył zadowolenie na jego twarzy, spuścił wzrok zawstydzony i wziął kolejnego kęsa. Chciał zabrać kanapkę z ręki blondyna ale ten mu na to nie pozwolił, najwyraźniej postanawiając go karmić, drugą ręką karmiąc siebie. Czarny skrzywił się, słysząc dźwięk swojego telefonu. Ze zrezygnowanym wyrazem twarzy sięgnął po urządzenie i odebrał. Przez chwilę słuchał w milczeniu a na jego twarz znów powróciła zupełna obojętność.
-Okay.
Odpowiedział w końcu tonem, od którego po plecach blondyna przeszły dreszcze. Przez chwilę jeszcze wpatrywał się w chłopaka, w którym jak uświadomił sobie niedawno, jest zakochany, nim chwycił go za nadgarstek.
-Nigdzie nie idziesz.
-Tom...
-Nie! Nie będzie cię już wykorzystywać. Nikt cię nie skrzywdzi.
Wzrok Billa nie zmiękł ani trochę ale chłopak przyglądał mu się z zaciekawieniem. Przekrzywił delikatnie głowę, zastanawiając się najwyraźniej nad czymś ale nie próbował się wyrwać.
-Co cię tak naszło?
Zapytał w końcu, najwyraźniej nie potrafiąc zrozumieć troski i zmartwienia, jakimi obdarzał go Tom.
-Nie chcę, żeby cię krzywdzono. Nie mogę na to patrzeć.
-Nie mam wybor...
-Masz wybór! Błagam, zostań.
-Dlaczego?
-Bo mi na tobie zależy.
W brązowych oczach coś błysnęło a czarnowłosy rozluźnił się lekko, chociaż wciąż wyglądał, jakby miał zaraz wyjść.
-Za... zależy ci na mnie?
Zapytał zaskoczony, jakby te słowa w ogóle do niego nie docierały. Dredziarz pokiwał głową i uśmiechnął się lekko, po czym przytulił do siebie drobniejszą postać.
-Tak. Proszę, nie chodź tam nigdy więcej.
Bill już nic nie odpowiedział, tylko wtulił się w ciepłe ramiona. Młody Kaulitz miał nadzieję, że to się w końcu skończy jednak nie wiedział, że jego przyjaciel w cale niczego mu nie obiecywał. Miał świadomość, że nawet jeśli teraz nie pójdzie to matka i tak znajdzie sposób by zmusić go do tej strasznej i upokarzającej pracy. Nie miał jednak serca mówić tego swojemu ukochanemu. Jeszcze nie teraz...
Komentarze
Prześlij komentarz