Odnaleźć siebie - Rozdział 22 REWRITE
pov Nicholas
Chociaż byłem zadowolony z przebiegu poprzedniego dnia, w środku nocy obudziłem się zlany potem, ze ściśniętym żołądkiem i przyspieszonym oddechem. Przed oczami wciąż miałem obrazy okrutnej wojny, którą przeżyłem w swoim śnie. Wojny międzygatunkowej, która rozpoczęła się od domowej wojny wampirów.
-Nick?
Usłyszałem zaniepokojony głos ukochanego a gdy w końcu na niego spojrzałem zauważyłem, że z pewnością musiał wołać mnie już któryś raz z kolei. Dopiero w kolejnej chwili zauważyłem, że jego długie palce zaciskają się na moim przedramieniu.
-Przepraszam. Miałem zły sen.
Wyjaśniłem w końcu, gdy mogłem złapać oddech i przetarłem twarz dłońmi, próbując się jakoś ogarnąć. Wiedziałem, cały dzień od powrotu do domu miałem to irytujące przeczucie, że o czymś zapomniałem. Zignorowałem to a teraz moja podświadomość się na mnie mściła za moją ignorancję. Westchnąłem ciężko i poderwałem się na równe nogi, zarzucając na siebie szlafrok, żeby nie łazić wszędzie z gołą klatą. Nie, żeby nikt mnie takim nie widział - zrobiłem to wręcz bardziej automatycznie niż umyślnie ale uważałem to za o wiele bardziej stosowne.
-Dokąd idziesz?
Usłyszałem za sobą szuranie kapci i wiedziałem, że mój wybranek serca idzie za mną krok w krok, aż dotarliśmy do znajdującego się tuż obok domu bety i wparowałem tam bez pukania. Chyba nigdy nie widziałem większego zaskoczenia na twarzy niż to u paradującej w za dużym t-shirtcie i majtkach wampirzycy, która wpatrywała się we mnie wielkimi oczami, z jej ust spływała stróżka krwi a w dłoniach trzymała woreczek dumnie głoszący AB+.
-Alfo... coś się stało?
Zapytała, wycierając nieporadnie usta o nadgarstek i zerkając na schody, zapewne na górze znajdował się Marc, smacznie śpiący w swojej sypialni.
-Od samego początku chciałem cię o coś zapytać, zupełnie wyleciało mi to z głowy.
Oznajmiłem wprost, widząc konsternację na jej twarzy i że posłała stojącemu za moimi plecami Justinowi, który pewnie był w równie wielkim szoku co ona.
-Chcecie usiąść? Możemy przejść do kuchni...
-Czy u wampirów wybuchła wojna domowa?
Wypaliłem prosto z mostu i coś na jej twarzy powiedziało mi, że trafiłem w sedno. Widziałem, jak unosi jedną rękę w górę i zaraz potem wplątała palce we włosy, przeczesując je delikatnie a zęby zagryzały delikatnie dolną wargę. Westchnęła cicho i zwiesiła ramiona, pokazując zrezygnowanie.
-Przejdźmy do kuchni, dobrze? Nie chcę obudzić Marca.
Poprosiła ale nie czekając na naszą odpowiedź sama skierowała się do pomieszczenia, oczekując że za nią pójdziemy, co oczywiście zaraz uczyniliśmy. Justin i nasza nowa znajoma zajęli miejsca przy stole a ja oparłem się o parapet, przyglądając się uważnie blondynce.
-To prawda? U wampirów zaczęła się wojna?
Zapytał w końcu wyraźnie zaniepokojony Justin. Był nowy w tym świecie ale nawet on zdawał sobie sprawę z tego, jak tragiczne konsekwencje może przynieść taki obrót spraw.
-W pewnym sensie owszem. Nie ma się chyba jednak czym martwić.
-Co masz na myśli?
Dziewczyna zmierzyła mnie dziwnym spojrzeniem, nim znów zaczęła wpatrywać się w blat stołu. Musiałem zaczekać kilka niecierpliwie długich minut, nim w końcu zaczęła mówić.
-Kilkanaście miesięcy temu poplecznicy Killan'a i sam Killan zaczęli się buntować. Chcieli zmiany władzy. Ojciec Killan'a był pretendentem do wampirzego tronu. Niespodziewanie jednak jego brat z żoną zaadoptowali pewnego utalentowanego, młodego wampira, Luke'a. To właśnie Luke został królem. Chociaż działo się to już 20 lat temu, emocje z tamtego czasu wciąż nie opadłu a rany pozostały otwarte. Ojciec Killan'a wyzwał Luke'a na pojedynek, który zakończył się jego śmiercią. Killan przysiągł wtedy, że się zemści. Większość ludzi o tym zapomniała a Luke przyjmował pod swoje skrzydła kolejne wampirze dzieci. Mnie również pomógł, gdy się zagubiłam. Z czasem napięcia między poplecznikami Killan'a a poplecznikami Luke'a rosły i w końcu eskalowało. Luke został zamordowany a Killan objął tron i zaczął zabijać każdego, kto był u boku "wyklętego" króla, jak rozkazał nazywać Luke'a. Z tego co wiem, byłam ostatnią osobą, którą ścigał. Zapewne myślał, że rozerwaliście mnie na strzępy w momencie, gdy przekroczyłam granicę waszego terytorium. Powinien więc na tym poprzestać i rządzić swoim dziwnym i bardzo niepoprawnym królestwem.
Wyjaśniła z pozoru spokojnie, jednak w jej głosie słychać było lekki niepokój. Niezbyt znałem królestwo wampirów, jednak znalem Luke'a i miałem o nim dobre zdanie. Z pewnością nie zasłużył na taki koniec.
-W jaki sposób Luke ci pomógł?
-Och, nic takiego. Jeden z moich byłych uzależnił mnie od narkotyku. Słyszałeś kiedyś o flos cruentus? Nie potrafiłam tego rzucić. Luke mnie z tego wyciągnął, gdy byłam na skraju. Zawdzięczam mu życie. Żałuję, że nie potrafiłam ocalić jego.
-W jaki sposób zginął i gdzie go pochowano?
-Nie do końca wiadomo. Służący znalazł krew Luke'a w jego komnatach, gdy poszedł powiadomić go o wizycie Killan'a. Z pewnością nie zabił go Killan, przynajmniej nie bezpośrednio, ale... nie wiadomo, gdzie jest ciało. Oficjalna wersja mówi, że szczątki Luke'a spalono.
-Mam co do tego wątpliwości. Żyją jeszcze jacyś poplecznicy Luke'a?
-Tak, ale nikt się do tego nie przyzna. Za popieranie Luke'a jest wyrok śmierci.
-Co zamierza Killan? Jak prowadzi królestwo?
Na twarzy blondynki zjawił się okropny grymas i zacisnęła dłonie w pięści, jakby ledwo powstrzymywała się przed wybuchem. Wypuściła powoli powietrze z płuc i zamknęła na moment oczy.
-Nie chcesz wiedzieć. W życiu czegoś takiego nie widziałam i żałuję, że musiałam to zobaczyć. Nasze królestwo upada, wampiry zaczną wymierać i niedługo niewiele nas już zostanie w tej okolocy. Killan doprowadzi nas do zguby. Nie zamierzam jednak się do tego mieszać.
-Co zrobisz, gdy Killan postanowi wywołać wojnę międzygatunkową?
Wampirzyca odwróciła się przodem do mnie i wbiła swoje błękitne oczy prosto w moje własne. Widziałem smutek i pewność, zacięcie i palącą nienawiść.
-Co zrobię? Zamorduję Killan'a własnymi rękami, gdy nadarzy się okazja. Jeśli myślisz, że zdezerteruję w momencie gdy wybuchnie wojna, to się mylisz. Zostanę po waszej stronie. O to nie musisz się martwić.
To była odpowiedź, jakiej oczekiwałem.
Komentarze
Prześlij komentarz