Opiekun 2 - Rozdział 8


 Wróciłem zadowolony do domu wiedząc, że Eren już tam na mnie czeka. W drodze powrotnej zrobiłem jeszcze zakupy i miałem zamiar przygotować na kolację jego ulubioną lasagne. Zdecydowanie miałem zamiar świętować dzisiejszego wieczoru - bo było co świętować! W końcu może Erenowi poprawi się humor od czasu śmierci jego rodziców. Przynajmniej taką miałem nadzieję, przekręcając klucz w zamku.

-Wróciłem! 

Zawołałem od progu i zatrzasnąłem za sobą drzwi, słysząc zaraz szybkie kroki i po chwili przytuliłem do piersi jedenastolatka. Po krótkiej chwili odsunął się i zabrał ode mnie część siatek, więc poszedłem z nim do kuchni, kątem oka rejestrując, że zadekował się w salonie i rozłożył swoje szkolne rzeczy na ziemi. Westchnąłem lekko, rozpakowując zakupy i zaczynając je rozkładać po kuchni, przyglądając mu się kątem oka. 

-Odrobiłeś już lekcje?

-Tak. 

-Więc posprzątaj w salonie. 

Wydałem polecenie i wróciłem do zakupów a chłopiec zniknął, szybko sprzątając. Kilka minut później zabrałem się za przygotowywanie kolacji rejestrując, że nastolatek wrócił do pomieszczenia i zajął miejsce przy stole. Chociaż cisza w cale mi nie przeszkadzała, puściłem cicho radio, żeby leciała jakaś muzyka. Włożyłem w końcu lasagne do pieca i nastawiłem timer, po czym w końcu nalałem sobie szklankę wody i usiadłem naprzeciwko podopiecznego, ledwo powstrzymując lekki uśmiech na twarzy. 

-Spotkałem się dzisiaj z rodzicami tego dzieciaka, Jean'a. 

Zacząłem i po chwili te piękne, zielone oczy wpatrywały się we mnie z zaciekawieniem. Wiedziałem, że czeka na ciąg dalszy, więc nie trzymałem go zbyt długo w niepewności.

-Jean ma cię przeprosić i więcej do ciebie nie odzywać. Jego rodzice też cię przepraszają. 

Dokończyłem w końcu i zobaczyłem, jak skinął głową zadowolony. Co prawda nie uśmiechał się ale w cale się nie dziwiłem - w końcu cała ta sytuacja nie była zbyt komfortowa. 

-Z innych dobrych wieści, byłem dziś na rozmowie o pracę. Od teraz będę pracować podczas gdy ty będziesz w szkole, więc nie będziesz musiał już zostawać sam na świetlicy.

Dopiero teraz usta jedenastolatka rozciągnęły się w szerokim uśmiechu. Zsunął się ze swojego miejsca i podbiegł do mnie, wtulając się ufnie w moje ramiona, więc zamknąłem go w nich i cieszyłem się, że w końcu powoli wszystko zaczyna się układać. Miałem nadzieję, że skoro zaczynam pracę na pełen etat to o wiele łatwiej będzie mi znaleźć dla nas jakieś mieszkanie.

-Ale co z twoimi studiami, Levi?

Zapytał w końcu, gdy na powrót usiadł na swoim krześle. Westchnąłem ciężko. No tak. To była zupełnie inna kwestia i niestety w cale nie taka prosta.

-Musiałem zrezygnować. Ale nie martw się, pójdę na jakieś studia zaoczne. 

Zapewniłem, chcąc uciąć ten temat i poszedłem sprawdzić, jak tam nasza kolacja. Co prawda na zaocznych nie mogę już studiować medycyny, ale... Chociaż z ciężkim sercem przyszła mi rezygnacja ze studiów wiedziałem, że muszę to zrobić dla niego. Nie mogłem zostawić tego dzieciaka na lodzie.

I chociaż nie wszystko było dokładnie tak, jak chciałem, to tego dnia zasypiałem z uśmiechem na ustach. Będzie dobrze. Musi być.

Komentarze

Popularne posty