Jabłko - Rozdział 20
Harry nie spał ostatnimi czasy za dobrze i zdawało się, że oprócz blondyna również wszyscy zdają sobie z tego sprawę i w cale nie musieli być razem z nimi w sypialni. Rozkojarzenie i ciemne cienie pod oczami były nad wyraz widoczne i widział to każdy, kto tylko poobserwował okularnika przez kilkanaście sekund. Plotki oczywiście rodziły się i rozchodziły po Hogwartcie w przeciągu zaledwie kilku godzin, dlatego po kolejnym tygodniu Draco niemal pękała głowa od różnych teorii spiskowych i debilizmów, jakie na temat jego współlokatora wymyślali inni uczniowie. Cieszył się chyba tylko z tego, że nikt nie próbował zaczepiać ani w jakikolwiek sposób szkodzić brunetowi i to było chyba ze względu na niego ale... tak długo, jak trzymali się z daleka - nie miał nic przeciwko.
Malfoy jednak swoją dumę miał i nawet mimo licznych porażek nie miał zamiaru poddawać się tak łatwo, jednak nic nie działało. W końcu więc został postawiony pod ścianą a okazja nadarzyła się sama. Snape zostawił go samego w swoim gabinecie podczas jednego z popołudni, gdy zdawał swoją cotygodniową relację i został wezwany do gabinetu dyrektora, więc nudząc się blondyn przeglądał, co też takiego jego ojciec chrzestny trzyma w swoim gabinecie. Oczywiście jako uczeń trzeciego roku co nieco wiedział o przedmiocie, którego nauczał jego opiekun ale nie była to jeszcze wiedza wybitna. Mimo to bez trudu rozpoznał kilka z eliksirów czy składników, nawet przed spojrzeniem na etykietę. Uśmiechnął się do siebie pod nosem i przeszedł do kolejnej półki, Nie od razu w oczy rzucił mu się rządek kilku niewielkich fioleczek, wypełnionych bezbarwnych płynem. Zainteresowany spojrzał na etykietę, nie mogąc go nigdzie przypisać samodzielnie i zmarszczył brwi.
-Veritaserum?
Coś mu ta nazwa mówiła i zastanawiał się przez chwilę, skąd w ogóle kojarzy tę nazwę. Przeszukiwał zakamarki swojej pamięci a coś z tyłu głowy podpowiadało mu, że powinien zabrać ze sobą jedną fiolkę. Schował więc ją szybko do kieszeni swojej szaty i wrócił na swoje miejsce przekonany, że jego nauczyciel zaraz znowu się pojawi i nie będzie miał już tej okazji. Westchnął cicho i uspokoił bicie serca. Nie przepadał za kradzierzą ale nie mógł inaczej postąpić. Czuł, że właśnie ten eliksir mu pomoże odkryć, co tak właściwie dzieje się z jego przyjacielem.
Jak się spodziewał, tak się stało i niedługo później do pomieszczenia wrócił mistrz eliksirów, mierząc swojego podopiecznego badawczym spojrzeniem. Ten jednak jakby nigdy nic po prostu przeglądał jedną z leżących na biurku nauczyciela książek.
-Możesz już iść, mam coś do zrobienia.
Rzucił sucho, więc blondyn wstał spokojnie odkładając książkę i uśmiechając się lekko, by ukryć swoją kradzież i starać się zachowywać jak najbardziej naturalnie. Był już w drodze do pokoju, gdy nagle przypomniało mu się co tak właściwie wziął ze sobą z gabinetu swojego nauczyciela. Jakgdyby nigdy nic po prostu przypomniała mu się jedna z formułek chociaż nie wiedział, czy gdzieś ją przeczytał czy też usłyszał.
Veritaserum. Najsilniejszy eliksir prawdy. Wystarczy zaledwie kilka kropli, by wydobyć z przesłuchiwanej osoby co tylko się chce. Z uśmiechem wrócił więc do swoich komnat. Już wiedział, co zrobi w sobotę.
Komentarze
Prześlij komentarz