Zatańczysz? - Rozdział 21
Policja krążyła po całej willi, w której mieszkało dwóch młodych mężczyzn. Część z nich przesłuchiwała wszystkich domowników a część z nich badała to, co było w paczce. Jurij siedział blady niczym duch na kanapie w swojej sypialni i starał się z całych sił zachować świadomość, chociaż panika coraz bardziej go ogarniała. Przy zdrowych zmysłach trzymał go chyba tylko i wyłącznie jeszcze Beka, który przez cały czas trzymał go za rękę i rtmicznie masował zewnętrzną stronę jego dłoni, na czym starał się skupić swoje myśli.
Kazach z kolei z niepokojem przyglądał się swojemu partnerowi. W momencie, gdy otworzyli paczkę, blondyn zaczął się niekontrolowanie trząść, po czym osunął się na kolana i zwymiotował. Przez kilka minut nie było z nim praktycznie kontaktu. Wyglądał, jakby nagle zupełnie postradał zmysły. Bardzo trudno było mu go uspokoić ale w końcu było to możliwe na tyle, by posadzić go na łóżku i by nie histeryzował tak bardzo, jak wcześniej.
Dwaj policjancji weszli do ich sypialni, chcąc w końcu przesłuchać też samych właścicieli domu. Nie mogli tego zrobić wcześniej ze względu na zły stan Plisetsky'ego i zaraz po wylegitymowaniu wysłali ich na górę mając nadzieję, że gdy przyjdą będą mogli z nimi porozmawiać.
-Macie jakiś wrogów?
To było pierwsze pytanie, jakie w ogóle dotarło do świadomości Yurija. Chłopak poderwał głowę i spojrzał na swojego ukochanego, chcąc żeby ten udzielił za niego odpowiedzi.
-Owszem, przede wszystkim matkę i ojczyma Yurija. Odebraliśmy im majątek, jaki ojciec Yurija mu pozostawił. Prawnie całość należała do Yurija, ale jego matka chciała zrobić wszystko, aby to przejąć. Być może gdzieś w waszych aktach będzie coś o sprawie otrucia mojego męża, za którym stała również jego matka. Po niej można spodziewać się wszystkiego.
-Ciekawi nas również reakcja pana Plisetsky na to, co było w paczce. Możesz nam to jakoś wyjaśnić?
Blondynowi zajęło kilka chwil zrozumienie, że tym razem musi odpowiedzieć. Przełknął ślinę i spróbował się odezwać, ale zajęło mu to kilka sekund.
-Tak... To znaczy, ja... Ehm... Te... te rzeczy. Należały do mojego dziadka, jestem pewien. Miałem z dziadkiem bardzo bliską relację i... bardzo go kochałem. Długo płakałem po jego śmierci. Do tej pory nie udało mi się z tym pogodzić. Przepraszam.
Mówił bardzo cicho i powoli, uważnie wyważając słowa, ale w końcu dla wszystkich obecnych w pomieszczeniu wyjaśnił się powód jego gwałtownej relacji. Jeden z funkcjonariuszy przewertował kilka kartek w swoim notesie i spojrzał na swojego partnera.
-Faktycznie, kilkoro pracowników z długim stażem przyznała, że wydaje im się iż te rzeczy należały do dziadka Plisetsky'ego. Wiesz może, skąd ktoś mógł wziąć te rzeczy?
-Mamy domek na obrzeżach miasta. Mały, nikt tam nie mieszka. Trzymamy tam pamiątki, w tym dużo rzeczy po moim dziadku i ojcu. Wydaje mi się, że jest tam ich dosyć sporo ale dawno tam nie byłem. Prawnie należy to do mnie i nikt nie może nic tam ruszyć bez mojej wiedzy, ale moja matka wciąż może mieć klucze do tego domku. Poza nią nikt nie miał kluczy, więc jeśli to nie ona to jedyną możliwością jest włamanie.
-W porządku, sprawdzimy to. Wiesz, gdzie przebywa teraz twoja matka?
-Powinna mieszkać ze swoim nowym partnerem w jego willi. Majordomu ma ich nowy adres, chętnie wam go poda.
-Świetnie. Chyba wszystko już wiemy. Powinniśmy wezwać pomoc medyczną? Ten atak histerii był dość drastyczny, sądząc po zeznaniach domowników.
-Nie, wszystko w porządku. Mój mąż się mną zajmie. Dziękuję.
Plisetsky odetchnął z ulgą, gdy policjanci w końcu wyszli z sypialni i został na powrót sam na sam ze swoim partnerem. Wypuścił całe powietrze z płuc i opadł na oparcie kanapy, zamykając oczy i odchylając głowę w tył. Poczuł ciepłą dłoń na swoim policzku.
-Jesteś pewien, że nie potrzebujesz fachowej pomocy? Mogę wezwać lekarza.
-Nie. Chcę tylko... położyć się. I potrzebuję przytulasów. Bardzo dużo przytulasów. Tyle wystarczy.
Beka zaśmiał się cicho, po czym złożył krótki pocałunek na czole blondyna i wstał z kanapy.
-Przyniosę ze dwie butelki wody, powinieneś się nawadniać. Zaraz wrócę.
Gdy już wyszedł nie mógł zauważyć, jak kilka nowych łez spłynęło po policzkach jego partnera. O tym miał się też już nigdy nie dowiedzieć.
Komentarze
Prześlij komentarz