Can I trust you? - Rozdział 3
Obudziłem się jak zwykle o świcie, czując zapach kawy. Przez chwilę zastanawiałem się, kto do cholery może się krzątać po moim mieszkaniu i przygotowywać ten ciepły napój dający kopa na cały dzień, gdy w końcu podczas sięgania po broń przypomniałem sobie, że przygarnąłem wczoraj do domu pewnego zagubionego szczeniaka. Uspokojony tą myślą odetchnąłem głęboko i w o wiele lepszym humorze wyszedłem ze swojego pokoju, by po chwili znaleźć się w kuchni, gdzie faktycznie krzątał się ten zielonooki chłopak. Miałem pod ręką kilka za dużych na mnie ubrań, które kiedyś w jakiś sposób do mnie trafiły, ale na niego pasowały wręcz idealnie. Nawet nie zauważył, że usiadłem cicho na krześle tuż za nim i dalej przygotowywał śniadanie.
-Musisz być bardziej uważny. Inaczej w końcu ktoś cię zabije.
Chłopak aż podskoczył w miejscu i spojrzał na mnie zaskoczony. Zamrugał szybko kilkukrotnie, nim odetchnął z ulgą i uśmiechnął się do mnie niepewnie.
-Pewnie masz rację. Wybacz.
Nie do końca wiedziałem, za co on w ogóle mnie przeprasza, ale nie skomentowałem tego i po prostu skwitowałem to wzruszeniem ramionami.
-Nie masz za dużo w lodówce, ale udało mi się zrobić kanapki. Kawa też zaraz będzie gotowa. Chyba nie masz nic przeciwko?
Pokręciłem głową, chociaż w sumie chyba tego nie widział ale mniejsza o to, po czym zerknąłem mu przez ramię. Faktycznie udało mu się przyrządzić kilka kanapek i nawet przez chwilę miałem wrażenie, że zrobił trochę za dużo - mogło się tym spokojnie najeść czteroosobowa rodzina - ale zaraz potem przypomniałem sobie, że chłopak musiał niewiele jeść przez ostatnie dni i teraz umierał z głodu. W dodatku po wczorajszej rozmowie i wypiciu herbaty chłopak padł na kanapie jak zabity i nie dało się go dobudzić, więc nawet nie zjadł kolacji. Wzruszyłem na to ramionami i stwierdziłem, że jakoś sobie poradzę. Zawsze sobie jakoś radzę. Skołuję jakieś jedzenie.
-Dziękuję, że mnie ugościłeś. Jak tylko zjemy śniadanie pozmywam i zacznę się zbierać.
-Dokąd?
Zapytałem, upijając pierwszy łyk kawy, którą właśnie dostałem do rąk. Chłopak pokręcił głową i dałbym sobie rękę uciąć, że zauważyłem na jego twarzy przy tym smutny uśmiech, ale nie skomentowałem tego i cierpliwie czekałem na odpowiedź. Zauważyłem przy okazji, że wciąż nie jest on w stanie normalnie oddychać. Przyzwyczajanie się do tego ciężkiego powietrza tutaj najwyraźniej trochę trwa. Odrobinę mnie to martwiło, ale nie mogłem nic na to poradzić a przynajmniej nic o tym nie wiedziałem.
-Nie wiem. Się okarze. Może coś się dla mnie znajdzie...
-Co zrobisz, jak ci ludzie znowu cię zaatakują?
Zauważyłem, że drgnął niespokojnie na moje pytanie, ale jakby nigdy nic wziął talerz z kanapkami w rękę i postawił go na stole, zaraz potem obok stawiając jeszcze kilka pokrojonych pomidorów, które dwa dni temu udało mi się dostać z dostawy z zewnątrz. Miałem wtedy farta, nie ma co.
-Nie wiem. Pewnie nic.
Pokręciłem głową. Co to, to nie. Dzieciak kompletnie nie znał życia w Podziemiu i musi mieć kogoś, kto mu pomoże. Mną zaopiekował się wuj, gdy moja mama zmarła i osierociła mnie, gdy miałem zaledwie pięć lat. Bez niego nie byłbym w stanie tu przetrwać. Wszystkiego mnie nauczył. Może to moja kolej, by pomóc kolejnej osobie dostosować się do życia w tym chorym świecie?
-Zostań tutaj. Na razie nie wychodź z domu, dopóki sytuacja się nie uspokoi. No i dopóki nie zaczniesz tu w miarę dobrze funkcjonować, z takimi płucami nie za bardzo się do czegokolwiek nadajesz.
Czułem na sobie zaskoczony wzrok jego zielonych oczu, ale udawałem że tego nie zauważyłem i po prostu zabrałem się za śniadanie.
-Dziękuję... tak właściwie, jak się nazywasz?
W tym momencie walnąłem się mentalnie w twarz tak, że niemal upuściłem kanapkę. Jakim cudem moglem zapomnieć o czymś tak podstawowym, jak przedstawienie się sobie nawzajem? A jednak mi się to udało. Brawo, po prostu brawo.
-Levi Ackerman.
-Miło cię poznać, Levi. Jestem Eren. Jeager.
I to był dopiero początek naszej niespodziewanie rozpoczętej i jeszcze bardziej zaskakująco rozwijającej się znajomości.
Wreszcie się soboe przedstawili, to teraz nic tylko czekać na kontynuację ^^
OdpowiedzUsuń