Stay - Rozdział 2
Zgodnie z prośbą TALON wstawiam link do "kalendarza". :)
Wszystkie wpisane w nim rozdziały są sprawdzone i ustawione do automatycznego opublikowania!
Bill przez cały dzień chodził po szkole nabuzowany i miał minę pod tytułem "bez kija nie podchodź", przez co jeszcze więcej osób niż zazwyczaj unikało go i nawet jego paczka była o wiele ostrożniejsza w stosunku do niego. Nikt nie chciał zadzierać ze znanym z ciętego języka i głębokich ran chłopakiem, którego zła sława prześcigała o wiele bardziej, niż cokolwiek innego. Nastolatek siedział więc wkurzony na swoim miejscu w stołówce, wściekłym wzrokiem lustrując swój makaron z sosem pomidorowym jednak nie jedząc nawet jednego widelca.
-Ten makaron nic ci nie zrobił.
Usłyszał czyiś wesoły głos a gdy się odwrócił, zobaczył przysiadającego się do niego blondyna. Od razu trochę odetchnął i uśmiechnął się, chociaż ten uśmiech w cale nie był wesoły. Chciał po prostu chociaż przez chwilę pobyć sobą na tyle, na ile mógł. Westchnął ciężko i oparł podbródek na dłoni, przyglądając się swojemu przyjacielowi.
-Wiem. Przepraszam, mam zły humor.
-Nie da się nie zauważyć. Wszystko w porządku?
Nie. Nic nie jest w porząku.
Pomyślał, jednak w ogóle tego nie powiedział i po prostu wzruszył ramionami. Chwycił w końcu swój widelec i zaczął jeść, chociaż w cale nie czuł smaku dość mocno przyprawionej potrawy. W tym momencie jadł chyba bardziej z przyzwyczajenia, niż z jakiegokolwiek innego powodu.
-Przychodzisz dzisiaj do mnie, prawda?
Zapytał, chcąc jak najszybciej zmienić temat i od razu poprawił mu się humor, gdy otrzymał potwierdzenie. Będąc z Andreasem może chociaż przez parę godzin będzie w stanie zapomnieć o tym, jak beznadziejne jest jego życie i jak nienawidzi swojego ojca. Musiał po prostu odpocząć, w jakikolwiek sposób. Nawet zaczął się poważnie zastanawiać nad sprowokowaniem jakiejś bujki tylko po to, żeby chociaż trochę się oderwać od świrów ze swojego domu. Zrezygnował jedna z tego pomysłu. Przynajmniej póki co.
-Jasne, stary. Chcesz coś szczególnego porobić?
-Nie, chyba po prostu trochę z tobą pochillować.
-Da się zrobić. Btw to mam przy sobie nową gierkę, jak chcesz to możemy pograć.
-Zobaczymy.
Bill z lekkim uśmiechem na ustach skończył swój posiłek i wrócił na lekcje. Chociaż ciągle był wkurzony, to już nie roztaczał wokół siebie aż tak groźnej aury a nawet był w pewnym sensie zadowolony. Podobała mu się wizja spędzenia popołudnia z przyjacielem i wręcz napawała go ona optymizmem. Gdy więc w końcu wybrzmiał ostatni dzwonek na lekcje tego dnia, zerwał się ze swojego miejsca i na siłę ociągał się ze zbieraniem swoich książek. Chciał już być w domu. Chciał już w końcu zniknąć z oczu tych wszystkich ludzi i po prostu być z tą jedną osobą, która tak bardzo mu się podoba nawet jeśli wiedział, że nie będzie mógł mu tego powiedzieć.
Powrót do domu po raz pierwszy od dawna nie był spokojny i nudny. Zamiast tego rozmawiali wesoło, idąc ramię w ramię i żartując sobie z czegoś co chwilę. Zdecydowanie blondwłosy chłopak potrafił odwrócić jego uwagę od wszelkich zmartwień a sama myśl o spędzeniu z nim kilka godzin sam na sam, nawet gdyby mieli się tylko wynudzić za wszystkie czasy na kanapie, napawała go ekscytacją i optymizmem. Nie zwrócili nawet uwagi na zdziwione miny służby, gdy Bill wrócił roześmiany i radosny do domu. Był to widok, którego raczej nie widzieli od dawna i nie spodziewali się zobaczyć dzień po kolejnej awanturze, jednak wszyscy odetchnęli z ulgą. Nie żeby zazwyczaj był dla nich jakoś niemiły czy groźny ale czasem woleli omijać go szerokim łukiem, żeby sobie nie nagrabić. Obaj chłopcy przeszli do salonu i rzucając swoje plecaki w kąt, zalegli tuż obok siebie na kanapie. Długo jednak nie siedzieli w ciszy i już po chwili powietrze przeciął niezwykle wysoki pisk czarnowłosego, którego chyba w sumie nikt się u niego w sumie nie spodziewał, gdy przyjaciel w ramach przekomarzań zaczął go łaskotać i obaj śmiali się z tej jednocześnie przyjemnej a jednocześnie nieprzyjemnej tortury.
-An... Andy prz... prze... dość!
Krzyczał Czarny, wijąc się po kanapie ze śmiechu i nie potrafiąc się wyrwać z objęć łaskoczących szponów swojego przyjaciela. Andy w końcu zlitował się nad swoim przyjacielem i złapał go jedynie za nadgarstki, by ten nie mógł się ruszyć ani odrobinę i uspokajali się po swoim napadzie wesołości. Bill w pewnym momencie zorientował się, że leży pod przyjacielem a ich twarze dzieli bardzo niewielka odległość. Automatycznie poczuł, jak rumieniec wpływa na jego policzki i bardzo żałował, że w tym momencie nie ma jak się zakryć ani zbytnio odwrócić, byleby chłopak nie zauważył jego reakcji. Niestety nie mógł nad tym zapanować i mógł jedynie próbować patrzeć gdziekolwiek indziej.
-Bill...
Słyszał swoje imię ale nie zareagował. Miał wrażenie, że głos zupełnie uwiązł mu w gardle.
-Bill.
Znów zignorował wołanie swojego przyjaciela udając, że w cale nie kontaktuje. Jęknął cicho gdy nagle blondyn przycisnął swoje krocze do jego i otarł je o siebie. Spojrzał zaskoczony prosto w błękitne jak bezchmurne niebo tęczówki i sam w sumie nie wiedział, co miał zrobić z tym faktem ani jak się zachować. Po raz pierwszy nie czuł się panem sytuacji i nie podobało mu się to.
-W końcu na mnie spojrzałeś.
Andy uśmiechnął się szeroko i pochylił się jeszcze niżej nad swoim przyjacielem, przez co ich oddechy zaczęły się mieszać ze sobą a ich usta niemal ocierały się od siebie. Skamieniały czarnowłosy bał się nawet oddychać, chociaż w środku niemal skakał z radości. Od tak dawna o tym marzył, tak bardzo tego pragnął a teraz miało się to ziścić? I w dodatku z inicjatywy blonydna? Nie mógł wręcz w to uwierzyć! To było niczym spełnienie marzeń dla zamkniętego w sobie i budzącego postrach nastolatka.
Chociaż w rzeczywistości trwało to jedynie kilka sekund, Billowi wydawało się jakby minęła wieczność, nim w końcu przyjaciel się nad nim zlitował i złączył ich usta w bardzo niepewnym ale czułym pocałunku. Na początku wychodziło im to dosyć niezgrabnie, jednak już po kilku chwilach całowali się z zapamiętaniem a Andy instynktownie coraz mocniej przyciskał swojego przyjaciela do kanapy, ocierając o siebie ich ciała. Czarny doskonale czuł, jak podniecony jest blondyn i jak jego własne spodnie robią się coraz bardziej ciasne. Ekscytacja i podniecenie mieszały się ze strachem i niepewnością, jak to w ogóle dalej będzie i jak daleko przyjaciel ma zamiar się posunąć. Czarnowłosy nastolatek był jednak gotów pozwolić swojemu partnerowi zrobić to, na co ten miał ochotę. To było dla niego niczym spełnienie marzeń i zamierzał wyciągnąć z tego ile się da. W końcu taka szansa może się już nie powtórzyć a skoro Andy sam go chce...
Blondyn ścisnął oba jego szczupłe nadgarstki w palcach jednej dłoni i wolną ręką przejechał od szyji aż do krocza Czarnego zaciskając w końcu dłoń na jego czułym miejscu, czym wywołał cichy jęk, zduszony przez ich pocałunki. Sprawne palce szybko rozpięły pasek i wcisnęły się, chociaż z wielkim trudem, w niezwykle ciasne jeasny koloru czarnego i zawędrowały pod dopasowane do ciała bokserki, zaciskając się teraz bezpośrednio na pobudzonej już męskości czarnowłosego nastolatka.
-Widzę, że ktoś tu ma niezłą ochotę.
Szepnął blondyn wywołując tym jeszcze większy rumieniec na twarzy swojego przyjaciela i zacisnął mocniej palce na jego przyrodzeniu, przez co Czarny nieświadomie wstrzymał na moment oddech. Zaraz potem odzyskał jednak trochę ze swojego rezonu i uśmiechnął się, oblizując usta koniuszkiem zakolczywanego języka.
-Ty też już jeteś nieźle podniecony.
Odpowiedział zachrypniętym głosem i sugestywnie otarł udem o krocze przyjaciela, który odwzajemnił uśmiech i nachylił się do ucha czarnowłosego przygryzając jego płatek, wywołując dreszcz na długości całego kręgosłupa jego partnera.
-Mam na ciebie straszną ochotę. Pozwolisz?
Bill czuł, jakby woda sodowa albo cokolwiek innego uderzyło mu do głowy. Wciąż do końca nie wierzył w to, co rozgrywało się właśnie w tym momencie na kanapie w jego salonie ale szczęście przepełniało go do tego stopnia, że w cale nie miał zamiaru z tego rezygnować - nawet, jeśli miało być tylko chwilową iluzją. Pokiwał powoli głową dając przyzwolenie, bo w ustach zbytnio mu zaschło ze zdenerwowania. Andy niemal w tej samej sekundzie zaczął zdzierać z niego ciasne spodnie wraz z bokserkami, jakby nie mógł się doczekać samego aktu ale Czarny nie miał absolutnie nic przeciwko temu. Czuł co prawda nieprzyjemny stres w żołądku spowodowany niepewnością i sam nie wiedział, jak to w ogóle będzie dokładnie wyglądać, chociaż miał dość wiedzy teoretycznej by móc to sobie mniej więcej wyobrazić. Zdziwił się więc, gdy został gwałtownie odwrócony na brzuch i podciągnięty do góry, by pozostać w pozycji z wypiętym tyłkiem ale jego nadgarski wciąż były spętane przez silny uścisk przyjaciela.
-A... Andy?
Zapytał niepewnie jednak nie usłyszał odpowiedzi. O nie... zamiast tego poczuł jak coś ciepłego i dużego ociera się pomiędzy jego pośladkami i dreszcz strachu przeszedł mu po plecach. Chociaż nie miał żadnego doświadczenia w tej kwesti, wiedza teoretyczna doskonale podopowiadała mu, że czegoś brakuje i coś jest nie tak.
-Andy?
Spróbował jeszcze raz, jednak w odpowiedzi jedynie zatkano mu usta, wciskając jego twarz w poduszkę. Czuł, jak z przerażenia serce bije mu coraz szybciej a mięśnie spinają się, bo nie mógł nawet zareagować ani w jakikolwiek sposób uwolnić się z żelaznego uścisku swojego przyjaciela. Mógł jedynie krzyczeć w poduszkę i płakać cicho, gdy penis blondyna wszedł w niego bez żadnego ostrzeżenia ani nawet przygotowania, rozrywając go od środka na kawałki. Silne dłonie nastolatka trzymały go na tyle mocno, że nie mógł się ruszyć nawet odrobinę, więc po prostu czekał mocząc poduszkę swoimi łzami i płakał, modląc się o szybki koniec. Starał się wyłączyć, tak jak zawsze umiał to robić przy swoich interakcjach z ojcem, jednak przeszywający go raz po raz od nowa ból nie pozwalał mu odpłynąć. W końcu poczuł kilka silnych pchnięć i usłyszał stęknięcie satysfakcji z ust "przyjaciela", nim ten w końcu wyszedł z niego i puścił go, pozwalając Czarnemu opaść na wygodną kanapę, która w tym momencie stała się dziwnie niewygodna. Bill leżał w bezruchu, czując wciąż ból i spermę wypływającą z jego odbytu. Nie odważył się nawet spojrzeć na blondyna, nie chcąc pokazać mu swoich łez i upokorzenia, jakie mu przysporzył. Andy pochylił się nad nim i poklepał nastolatka po czarnych włosach, po czym klepnął go w tyłek.
-Było cudownie. Żadna laska nie ma tak ciasnej dziurki. Wpadnę jeszcze kiedyś.
Skomentował całe zajście po czym pokręcił się jeszcze przez chwilę po pomieszczeniu, nim w końcu wyszedł z domu żegnając się po drodze z służbą. Bill dalej leżał, pół nagi, wtulony w umazaną resztkami jego makijażu poduszkę i próbował zebrać się w sobie na tyle, by w ogóle wstać. Nie miał pojęcia, ile czasu tak leżał nim w końcu zwlókł się z okropnie niewygodnego mebla i podciągnął spodnie do góry. Specjalnie starał się ignorować ból i drżenie na całym ciele, jednak nie całkiem mu to się udawało i niestety co chwilę słychać było przepełnione bólem syknięcia i przekleństwa, podczas gdy doprowadzał się do jako takiego porządku. Gdy wyszedł z salonu i skierował się na schody, jedynie jego włosy były jeszcze w nieładzie, chociaż strój wyglądał wręcz nienagannie. Na pokrytej rozmazanym makijażem twarzy spoczywała kamienna maska, której nikt nie mógł przejrzeć. Wyglądał w tym momencie jak niezwykle tragiczna rzeźba, wchodząc powoli na piętro, gdzie znajdował się jego pokój. Chyba tylko dzięki temu, jaki był uparty jeszcze nie zemdlał z bólu i rozpaczy, jakie czuł nie tylko na ciele ale również w duszy.
Dlaczego? Dlaczego mi to zrobiłeś, Andy?
Myślał jednak wiedział, że nie ma nikogo kto mógłby udzielić mu odpowiedzi. Kiedy udało mu się w końcu, bardzo powoli dotrzeć do pokoju, zabarykadował sie w nim na cztery spusty i rzucił się na łóżko, rozklejając się kompletnie. Pozwolił sobie na łzy i sam nie wiedział, ile czasu ryczał tak w poduszkę, czując się w najgorszy możliwy sposób. Po prostu w pewnym momencie, zmęczony tymi wszystkimi wydarzeniami i płaczem - zasnął, pogrążając się w bardzo niespokojnym śnie.
Komentarze
Prześlij komentarz