Zapisane w gwiazdach - Rozdział 3
Siedziałem w pociągu do Hannover z słuchawkami w uszach, przeglądając notatki odnośnie mojej szkoły. Zastanawiałem się, jak to będzie ale z drugiej strony w ogóle nie wiedziałem, czego mogę oczekiwać. W poprzedniej szkole nie byłem szczególnie popularny i miałem nadzieję, że w tej również uda mi się wtopić w tło. Zorientowałem się, że zaraz wysiadam, więc zebrałem szybko swoje rzeczy i włączyłem GPS w telefonie. Musiałem jakoś trafić do tej szkoły, co nie?
Na dworcu było pełno ludzi i przez chwilę miałem problem ze zorientowaniem się, w którą stronę mam iść. W końcu jednak zupełnie się zgubiłem. Mapa pokazywała, że szkoła jest dokładnie po drugiej stronie ulicy na której stałem, jednak nie pokazywał, gdzie ani jak w ogóle mam przejść a gęste zabudowania w cale mi nie pomagały. Rozejrzałem się dookoła i zauważyłem idącego z naprzeciwka chłopaka, więc podbiegłem do niego, wyłączając muzykę.
-Przepraszam! Przepraszam, możesz mi pomóc?
Chłopak, odrobinę wyższy ode mnie ale z pewnością w moim wieku, spojrzał na mnie ciemnymi oczami z głupim wyrazem twarzy i wyklikał coś szybko na telefonie, po czym wyjął z uszu słuchawki, których wcześniej nie zauważyłem.
-Tak?
-Hej, wybacz, szukam Gymnasium Schillerschule. Wiesz, jak tam trafić?
Miałem nadzieję, że będzie mógł mi pomóc. Nie wiedziałem dlaczego, ale od momentu gdy spojrzałem mu w oczy, moje serce biło tak szybko i mocno że aż miałem wrażenie, że słychać to na kilometr. Dredziarz uśmiechnął się szeroko i skinął głową w stronę, z której właśnie przyszedłem.
-Właśnie tam idę. Jesteś nowy, pokażę ci drogę. Jestem Tom.
-Bill.
Uścisnąłem mu dłoń i w tym samym momencie poczułem ucisk w żołądku. Nie rozumiałem, dlaczego tak się dzieje, bo nigdy nic takiego nie czułem, ale postanowiłem na razie nic z tym nie robić i starać się ignorować to uczucie. Westchnąłem ciężko i ruszyliśmy razem ramię w ramię, co w cale nie było dla mnie takie proste, jakby się mogło wydawać. Z resztą nic w życiu nie jest takie proste więc to niemożliwe, żebym od tak od razu wpadł na kogoś, kogo nakazała mi znaleźć moja podświadomość, prawda? Już nie wspominając o tym, że Tom nie wyglądał ani trochę podobnie do tamtego mężczyzny.
-Daleko stąd mieszkasz?
Spojrzałem jak idiota na swojego kompana kompletnie nie mając pojęcia, o czym on mówi. Nie zaczęliśmy jeszcze rozmowy a to pytanie kompletnie wybiło mnie z rytmu.
-No bo gdybyś był z okolicy wiedziałbyś, gdzie jest ta szkoła.
Wyjaśnił, skąd wziął swoje założenie a ja walnąłem się mentalnie w łeb. Westchnąłem ciężko i zastanowiłem się, co mam odpowiedzieć. Przecież nie chciałem od razu wyjeżdżać z całą prawdą, dojeżdżanie dwie godziny do innego miasta do szkoły było w końcu dość podejrzane i dziwne.
-Taa... mieszkam pod Hannoverem i jakoś tak się tutaj przeniosłem.
Wymyśliłem na poczekaniu, chociaż nie było to tak do końca kłamstwo. Tylko troszeczkę mijałem się z prawdą. Dredziarz zaśmiał się cicho a ja znowu nie wiedziałem, co mnie ominęło a co najwyraźniej było takie zabawne.
-Nie spinaj się tak. Ze mną jesteś bezpieczny, Bill.
-To w szkole nie jest bezpiecznie?
Dopytałem, zahaczając o zaczęty przez niego temat, na co Tom wzruszył lekko ramionami i poprawił czapkę z daszkiem na swojej głowie.
-Są różne podgrupy, jak w każdej szkole. Wydajesz się być w porządku, więc możesz trzymać się ze mną i z moimi chłopakami. Co prawda mamy na pieńku z taką grupą, ale w sumie nic poważnego...
-To znaczy?
Chłopak spojrzał na mnie poważnie, po czym stanął na chwilę w miejscu i położył mi dłonie na ramionach, jakby był moim ojcem i chciał mnie przed czymś ostrzec.
-Logan jest okropny. Odkąd pamiętam ciągle się mnie czepia. Jako nowy w naszej grupie, staniesz się jego nowym celem. Obiektem kpin Logana i w ogóle. Ale dopóki będziesz siedział cicho, będą to tylko zaczepki słowne. W momencie, gdy zaczniesz z nim dyskutować, dojdzie do rękoczynów. Rozumiesz, Bill? Nie pakuj się w to. Po prostu go ignoruj. Z czasem mu się znudzi.
Po czym po prostu ruszył dalej a ja po chwili zawahania postanowiłem do niego dołączyć. Co prawda ta cała sprawa z tym całym Loganem mnie niepokoiła, ale nie chciałem stracić pierwszego potencjalnego kompana w nowej szkole.
Budynek Gymnasium okazał się być całkiem spory i ładny, mimo że czas odcisnął na nim dość dobitnie swoje piętno. Żeby się nie zgubić, Tom zaprowadził mnie do sekretariatu i usiadł ze mną na ławce, czekając aż dyrektor mnie przyjmie. W tym czasie postanowiłem wyciągnąć całą teczkę, którą przeglądałem jeszcze w pociągu i sprawdzić po raz setny, czy na pewno wszystko mam.
-Jesteś w C? To tak, jak ja. Nieźle się złożyło.
Odwróciłem wzrok na Toma i zamarłem. Jego twarz była zdecydowanie bliżej mojej, niż kiedykolwiek bym się spodziewał a ja zatonąłem w jego ciemnych oczach.
Ocknąłem się w jakiejś sali. Powoli docierały do mnie wszystkie dźwięki i obrazy a mózg zaczynał rejestrować, co się w ogóle dookoła mnie dzieje. Siedziałem przy jednym z niewielkich stolików w kącie sali a na parkiecie tańczyli nieznani mi ludzie, do muzyki granej przez zespół. Rozejrzałem się dookoła jednak poza faktem, że miałem na sobie dobrze skrojony frak a w dłoni trzymałem margeritę, nie orientowałem się absolutnie w niczym.
-Zatańczysz ze mną?
Odwróciłem się w stronę, z której dochodził głos i zobaczyłem przystojnego, młodego mężczyznę, który zawadiacko się do mnie uśmiechał i wyciągał dłoń w moją stronę. Czułem, że doskonale go znam i łączy mnie z nim coś więcej. Zanim w ogóle o tym pomyślałem, chwyciłem jego dłoń i zostawiając drinka na stole, pozwoliłem po prostu pociągnąć się na parkiet. Mój partner kogoś uparcie mi przypominał, jednak mój mózg nie potrafił dosięgnąć tego oczywistego połączenia i nie mogłem dojść do tego, gdzie go już widziałem.
-Kochanie, ja wiem, że dobrze tańczę ale nie spodziewałem się, że aż zaniemówisz.
Roześmiałem się cicho na ten komentarz i przełamałem reguły tańca, muskając policzek mężczyzny palcami.
-Wybacz, Anthony. Po prostu zatopiłem się w tym przeżyciu i twoich magnetyzujących oczach.
Odparowałem mimowolnie, na co chłopak się roześmiał. Skłoniliśmy się sobie, gdy muzyka przestała grać i wróciliśmy do stolika, przy którym wcześniej siedziałem. Kątem oka zauważyłem niewielkie lustro wiszące nieopodal, więc odwróciłem się w jego kierunku, chcąc się przejrzeć. Zamiast siebie, zobaczyłem jednak piękną kobietę bez twarzy - tę samą, z którą siedziałem w moim śnie na klifie. Uśmiechała się. Ale nie powiedziała absolutnie nic.
-Bill Winter?
Poderwałem się z miejsca, słysząc moje nazwisko, i tym samym przerwałem kontakt wzrokowy z Tomem, chociaż wciąż jeszcze nie potrafiłem otrząsnąć się ze sceny, która właśnie rozegrała się w mojej głowie. To wszystko wydawało się być tak realne, że aż nie mogłem w to uwierzyć. Dałbym sobie rękę uciąć, że minutę temu jeszcze tańczyłem z tym mężczyzną, nazywanym Anthonym. Odetchnąłem z ulgą, gdy drzwi odcięły mnie od siedzącego wciąż na swoim miejscu Toma, i podałem rękę dyrektorowi szkoły.
-Dzień dobry, panie Miller.
-Witaj, Bill. Miło mi cię powitać w murach naszej szkoły. Usiądź, proszę.
Zająłem miejsce na wskazanym przez niego krześle i przez chwilę przeglądał papiery leżące na jego biurku, ktore najwyraźniej dotyczyły mnie.
-Wiem, że mieszkasz aktualnie w Domu Dziecka w Hamburgu i twoja wychowawczyni przekazała mi prośbę, aby pozostało to w tajemnicy również przed nauczycielami. Jest jakiś konkretny powód?
Zagryzłem wargę i przez chwilę zastanawiałem się, czy w ogóle wprowadzać go w temat czy dać jakąś wymijającą odpowiedź. W końcu jednak zdecydowałem się powiedzieć mu prawdę. Coś podpowiadało mi, że mogę mu zaufać.
-W poprzedniej szkole często byłem szykanowany z tego powodu. Dlatego wybrałem też szkołę tak daleko od domu, żeby nikt się nie dowiedział.
-Rozumiem. Cóż, poza angielskim i fizyką masz wspaniałe oceny... Potrzebujesz korepetycji z tych przedmiotów?
-Nie, proszę pana. Nauczyciele od angielskiego i fizyki wstawiali mi jedynki za bycie z Domu Dziecka. Raczej dobrze sobie radzę w szkole i nie mam problemów z nauką.
-W porządku. Gdybyś jednak potrzebował, to w każdej chwili można zorganizować dla ciebie korepetycje z jakiegokolwiek przedmiotu. W przyszłym półroczu będziecie musieli zacząć się zastanawiać nad przedmiotami, na których chcecie się skupić od przyszłego roku. Upewnij się, że dobrze poznasz do tego czasu nauczycieli i wszystko sobie przemyślisz.
-Tak jest, proszę pana.
-Twoja szafka ma numer 483. Tom z pewnością pokaże ci drogę, widziałem że siedzi na zewnątrz. To dobry chłopak, możesz na nim polegać. Tutaj jest twoja karta na stołówkę, masz zafundowane obiady przez sponsora szkoły. Jeśli przyniosłeś dokumenty, dostaniesz też w przeciągu tygodnia kartę na każdy środek transportu. Masz już skończone 16 lat, więc gdybyś chciał zamieszkać w pobliskim akademiku, nie będzie to problemem. Przemyśl to sobie dokładnie. Każdy uczeń ma obowiązek dołączyć do przynajmniej jednego klubu szkolnego. Ponieważ jesteś nowy masz na to miesiąc. To chyba wszystko na ten moment... Plan lekcji masz, tutaj jest klucz do twojej szafki, w środku znajdziesz już wszystkie potrzebne książki. Jeśli będziesz miał jakiś problem lub pytania, moje drzwi stoją otworem. Mogę ci jeszcze jakoś pomóc, Bill?
Przez chwilę odnotowywałem wszystkie ważne informacje, o których mówił mi siedzący naprzeciwko mężczyzna i zbierałem od niego fanty, więc musiałem chwilę pomyśleć, nim mogłem mu odpowiedzieć. W końcu pokręciłem jednak przecząco głową i podałem mu teczkę z dokumentami, które mu brakowały a które przygotowywałem wczoraj wieczorem z Martą.
-Nie, proszę pana.
-W porządku. Masz jeszcze dziesięć minut do rozpoczęcia lekcji, wykorzystaj ten czas na znalezienie szafki i poznanie chociaż jednej osoby. Miłego dnia, Bill.
-Dziękuję. Do widzenia.
Mruknąłem niewyraźnie, zbierając swoje rzeczy i dołączając z powrotem do Toma, który stukał coś na swoim telefonie. Uniósł głowę, gdy tylko otworzyłem drzwi i uśmiechnął się do mnie szeroko.
-I jak? Zostajesz w mojej klasie?
Potaknąłem skinieniem głowy, na co uśmiechnął się jeszcze szerzej, o ile to w ogóle możliwe, i wskazał na rzeczy, które trzymałem w rękach.
-Pokażę ci, gdzie są szafki a potem idziemy na lekcje. Który numer?
-483.
-Dobra, chodź. Szybko zapamiętasz, gdzie co jest. Na parterze jest portiernia i hale sportowe. W piwnicy są szafki i kilka z pokoi klubowych. Na pierwszym piętrze jest sekretariat i stołówka i pozostałe pokoje klubowe. Na drugim piętrze przedmioty humanistyczne, można się tu uczyć bodajże 8 języków obcych, na trzecim piętrze biologia, chemia, matematyka i fizyka. Na czwartym piętrze przedmioty kreatywne. Plany lekcji są ustawiane raczej tak, żeby nie latać bez potrzeby z góry na dół ale jak chcesz coś z szafki to musisz pobiegać.
Tłumaczył mi, podczas gdy schodziliśmy do piwnicy a następnie zaczęliśmy przechodzić obok rzędu szafek. Kiwałem głową ze zrozumieniem chociaż wiedziałem, że minie trochę czasu, nim się do tego przyzwyczaję.
-A tu jest twoja szafka. Idę do mojej, to tam. Przyjdź do mnie jak będziesz gotowy, to pójdziemy razem do klasy.
Powiedział a gdy tylko odszedł złapałem się za głowę. Nie wiedziałem, czy to pod wpływem emocji czy to za dużo informacji, ale trochę kręciło mi się w głowie. Mimo to miałem wrażenie, że będzie fajnie.
Komentarze
Prześlij komentarz