Other Universe - Rozdział 4


 Noc ustępowała nowemu dniu a ja dalej biegłem - tym razem już po ziemi stwierdzając, że jestem wystarczająco daleko i raczej nikt mnie tu nie znajdzie. Czułem się wycieńczony i chyba tylko strach przed powrotem do nienawidzącej mnie Konohy pozwalał mi biec dalej. Oparłem się wykończony o jedno z drzew i upadłem na kolana, nie potrafiąc już ustać na drżących nogach. Ledwo łapałem oddech a moje płuca paliły mnie żywym ogniem. Nie robiłem zazwyczaj treningów wytrzymałościowych, ale najwyraźniej moje normalne treningi też dawały efekty i pobiłem samego siebie. Westchnąłem cicho i usiadłem na ziemi, próbując jakoś złapać oddech ale z przemęczenia i braku snu mój mózg powoli sam się wyłączał. Nie mogłem jednak pozowlić sobie na sen - nie w tym miejscu. Musiałem znaleźć jakąś w miarę dobrą kryjówkę. 

-Deidara, widzisz to co ja?

-Tak, jakiś dzieciak i to tak blisko kryjówki. 

Drgnąłem i odwróciłem się w stronę, z której dobiegały głosy. Byli to dwaj mężczyźni - jeden dość niski i chyba otyły, chociaż było to strasznie ciężkie do ocenienia a jego twarz zakrywała maska - drugi miał blond włosy i był o wiele wyższy. Obaj mieli na sobie czarne płaszcze z czerwonymi chmurami. Mój mózg zaczął pracować na najwyższych obrotach i doskonale wiedziałem, że są oni ogromnym zagrożeniem, nawet jeśli nie znałem ich tożsamości. Spróbowałem się podnieść, ale nogi odmówiły mi posłuszeństwa. Nie byłem nawet w stanie walczyć ani się bronić. Nie wyglądało to za ciekawie.

-Patrz, chyba ma jakiś problem.

Zaśmiał się blondyn a ten starszy podszedł bliżej mnie. Czułem od nich tę mroczną aurę. Wiedziałem, że mogą mi zrobić krzywdę.

-Przepraszam. Jestem zmęczony, ja... ja nie wiedziałem, że tu coś jest. Odpocznę chwilę i pójdę dalej, dobrze?

Postanowiłem zagrać kartą niewiniątka. Miałem trochę nadzieję, że dzięki temu zostawią mnie w spokoju i będę mógł niedługo zebrać się w dalszą drogę. Coś mi jednak podpowiadało, że to nie zadziała.

-Masz bardzo ciekawą czakrę, dzieciaku.

Zagryzłem dolną wargę, słysząc komentarz od zamaskowanego mężczyzny. Czułem, jak szybko bije mi serce i ani trochę mi się to nie podobało. 

-Co chcesz zrobić, mistrzu Sasori?

Mistrz? Czyli byli uczniem i mistrzem? Może jednak będę mieć jakąś szansę na uniknięcie zagrożenia z ich strony. Obaj przez chwilę przyglądali mi się bez słowa a ja po raz kolejny w moim życiu czułem, że ważą się moje losy.

-Zabierzemy go do kryjówki. Zobaczymy, co powiedzą inni. 

Przepadło. Spróbowałem jeszcze raz wstać, ale nie udało mi się wstać nawet na centymetr od ziemi. Blondyn nie miał więc najmniejszych problemów ze skrępowaniem mnie i zasłonięciem mi oczu, mimo że się wyrywałem na tyle, na ile mogłem. Nic nie mogłem jednak poradzić na to, gdy unieśli mnie czymś dziwnym w powietrze i ruszyliśmy w nieznanym mi kierunku. W końcu też przestałem się wyrywać bo zrozumiałem, że to po prostu nie ma sensu.

-Deidara, Sasori. Kogoś dzisiaj przyprowadziliście?

Usłyszałem w końcu czyiś obcy głos i zorientowałem się, że się zamyśliłem a za ten czas znaleźliśmy się w jakimś pomieszczeniu. Poczułem, jak jestem rzucany na ziemię i po chwili uderzyłem plecami w twardą posadzkę. Uwolniono mnie i po chwili miałem okazję rozejrzeć się po wykutym w kamieniu pokoju. Siedziałem na samym środku a dookoła mnie stało dwanaście osób. Dużo. Nawet z pomocą Lisa miałbym problem z ucieczką, nie mówiąc o pokonaniu ich. Musiałem to jakoś dobrze rozegrać.

-Znaleźliśmy go niedaleko kryjówki. Nie był w stanie nawet ustać, najwyraźniej długo uciekał. 

-I przyprowadziliście go tutaj?

-Może być szpiegiem.

-To tylko dzieciak! Nawet nie ma ochraniacza, nie jest nawet genninem!

-Może się ukrywa.

-Dość!

Kłótnia została przerwana przez jednego z nich. Miał długie, czerwone włosy, które zasłaniały mu większą część twarzy. Bałem się siły, jaka od niego biła, mimo niepozornej postury. 

-Jak się tu znalazłeś?

Zapytał i doskonale wiedziałem, że to pytanie było skierowane do mnie. Przełknąłem ciężko ślinę. 

-Uciekłem. Mój opiekun i przyjaciel zostali zamordowani przez ninja z Konochy. Musiałem uciekać.

-Zamordowani? Przez ninja z Konochy? Kim byli twoi przyjaciele?

Zawahałem się. Wiedziałem, że Zabuza i Haku byli dość znani w świecie shinobi ale nie mogłem przewidzieć, jakie podejście będą mieć do tego ci ludzie. Czułem jednak na sobie świdrujące spojrzenia ich wszystkich i miałem wrażenie, że od razu zorientują się, jeśli będę kłamać.

-Zabuza i Haku z Wioski Ukrytej Mgły. 

-Zabuza by cię przygarnął?

-Trenował mnie razem z Haku przez ostatnie miesiące. Przygarnęli mnie, gdy uciekłem ze swojej wioski.

-Z twojej opowieści wnioskuję, że jesteś z Wioski Ukrytego Liścia?

Zagryzłem wargę i pokiwałem głową na potwierdzenie. Zbyt łatwo się domyślili, zbyt wiele wiedzieli. Zbyt wiele powiedziałem.

-Itachi, znasz go?

-Wygląda na kogoś w wieku mojego brata, prawdopodobnie dopiero co skończył Akademię. Jak się nazywasz?

Odwróciłem się i zobaczyłem wpatrujące się we mnie uważnie, czerwonę oczy. Przerażały mnie. Czułem, że ten człowiek mógłby mnie zabić w przeciągu sekundy najstraszliwszą śmiercią.

-Naruto. Uzumaki Naruto.

Wyznałem cicho wbrew sobie. Bałem się ich. Powiedzenie prawdy mogło mi wyjść na dobre, a jeśli nie... to nie będzie to miało znaczenia. Jeśli ich okłamię, tylko sobie nagrabię.

-Syn Hokage. Jinchuuriki. Interesujące. Dlaczego uciekłeś z wioski?

Zacisnąłem dłonie w pięści i poczułem narastającą we mnie wściekłość. Mieszkańcy Konochy bardzo mnie skrzywdzili i zawiedli. 

-Trzeci zawsze powtarza, że wioska jest jak rodzina. Ale ja do niej nie należę. Nie było tam dla mnie miejsca. Musiałem uciec. Musiałem zniknąć z tego miejsca, gdzie mnie nienawidzą.

Wyszeptałem i poczułem się tak okropnie, jakbym znów znalazł się wśród mieszkańców Wioski Liścia. Chciałem, żeby pożałowali tego, co zrobili. Chciałem, żeby cierpieli tak samo, jak ja.

-Co zamierzasz, Uzumaki Naruto?

Tym razem znów odezwał się ten czerwonowłosy mężczyzna. Odwróciłem się i spojrzałem mu prosto w zakrytą włosami twarz. Nie wiedziałem, dlaczego, ale czułem się w tym momencie bardzo pewny siebie.

-Chcę się zemścić. Chcę stać się silniejszy i sprawić, że każdy kto mnie skrzywdził za to odpowie. 

A potem zapadła decyzja.

Komentarze

  1. Decyzja że go przyjmą? Jeśli tak,to zdecydowanie robi się ciekawie...

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty