Happy Ever After - Rozdział 2
Szedłem właśnie na uczelnię z uśmiechem na twarzy bo wiedziałem trzy rzeczy. Po pierwsze - jeszcze przed zajęciami jestem umówiony z Kageyamą i posiedzimy trochę razem, więc super. Po drugie - dzisiaj nocuję u niego i spędzamy razem cały weekend. Po trzecie - dzisiaj idziemy po zajęciach pograć w siatkówce w starym składzie. Co więc może być lepszego? Chyba nic, prawda? Przynajmniej ja nie mogę wymyślić nic lepszego na sam początek weekendu.
Dochodziłem już do bramy i zauważyłem, że mój chłopak - jak to zajebiście brzmi, prawda? - stoi już pod bramą i na mnie czeka. Jednak po dwóch krokach zorientowałem się, że z kimś rozmawia. Czym bliżej byłem, tym więcej szczegółów zauważałem. Dziewczyna stała zdecydowanie zbyt blisko, odgarniała nerwowo włosy i rumieniła się z zawstydzenia. Doskonale pamiętam że wyglądałem tak samo, gdy to ja wyznawałem Tobio moje uczucia. Niby wiedziałem, że jest ob mój i tylko mój ale i tak czułem się z tym dosyć strasznie, gdy widziałem jak jakaś dziewczyna go podrywa. Zazdrość to straszne uczucie i nienawidziłem tego w sobie, ale nie potrafiłem nic na to poradzić. Po prostu starałem się tylko nad tym panować. Starałem się więc uśmiechnąć i podejść do nich tak samo radosny, jak zawsze ale i tak miałem wrażenie, że moją zazdrość da się wyczuć na kilometr.
-Och, Shoyo.
Moje imię w jego ustach za każdym razem wywoływało dreszcze wzdłuż mojego kręgosłupa. Wyciągnął rękę i objął mnie, gdy znalazłem się wystarczająco blisko i pocałował mnie w czubek głowy jak to zawsze robił na powitanie. Rzuciłem szybkie spojrzenie wciąż stojącej przy nas dziewczynie i doskonale zauważyłem, jak zmieszana się poczuła widząc nas razem. Chciałem, na prawdę miałem ochotę na to, żeby z niej zakpić i z wielkim uśmiechem na twarzy powiedzieć "I co, widzisz? On jest mój, więc spadaj." Oczywiście, że się przed tym powstrzymałem ale musiałem ugryźć się w język.
-Wybacz, Yuki, ale jak widzisz jestem już zajęty. Widzimy się na zajęciach.
Rzucił Kageyama i pociągnął mnie za sobą, a ja dopiero po chwili zorientowałem się, że idziemy do pobliskego parku. Takie spacery lub zwykłe siedzenie na ławce przed zajęciami była dla nas tradycją. Mieliśmy ustalony rytm dnia, obaj wstawaliśmy o 6 rano aby potrenować a potem w zależności od tego, o której zaczynamy zajęcia, umówiamy się w naszej ulubionej cukierni, żeby kupić coś do picia - Tobio zawsze bierze latte a ja kakao - albo spotykamy się przed szkołą i idziemy do parku pospacerować a dopiero potem, tuż przed zajęciami zachodzimy do cukierni. Czasami kupujemy jeszcze coś dobrego, żeby móc to potem zjeść jako deser na przerwie obiadowej. Ot, taka mała tradycja.
-Nie musisz być aż tak zazdrosny o każdą dziewczynę, która wyznaje mi miłość.
Zerknąłem w górę na swojego rozgrywającego i uniosłem lekko brwi w zaskoczeniu. Sam nie mogłem uwierzyć w to, że właśnie takie zdanie od niego usłyszałem. Odchrząknąłem lekko.
-Aż tak to po mnie widać?
-No raczej. To urocze, ale nie denerwuj się aż tak. Wiesz co?
-Co?
-Jestem tylko twój, więc nie martw się.
Uśmiechnąłem się i wtuliłem mocniej w jego pierś, do której cały czas mnie tulił w trakcie naszego spaceru. Westchnąłem cicho i zaciągnąłem się jego słodkim zapachem - delikatne perfumy wymieszane z zapachem lata. Czasami myślę sobie o tym, że chciałbym pozostać już na zawsze w jego ramionach i żałuję często, gdy musimy się rozstać.
-Przepraszam. Po prostu nie cierpię tego, że nie potrafią zrozumieć, że jesteśmy razem.
W ciągu pierwszego tygodnia nauki po całej uczelni rozniosła się informacja, że Tobio i ja jesteśmy parą. Na początku byłem przerażony ale potem okazało się, że szybko staliśmy się najbardziej popularną parą na uniwersytecie i wiele osób potajemnie nam kibicowało. Niestety wciąż znajdowali się ludzie, którzy albo próbowali nam jakoś uprzykrzyć życie albo usilnie próbowali się z którymś z nas umówić. Miałem nadzieję, że to się kiedyś skończy ale jak na razie się na to nie zanosiło.
-Wiem. W końcu sobie odpuszczą, spokojnie. Poza tym, czym się przejmujesz? Przecież nie mamy zamiaru tu zostać na zawsze, prawda?
To akurat jest prawda i musiałem przyznać mu rację. Mamy określony plan działania i tego się trzymamy, więc mam nadzieję że się spełnią. Najpierw studia, potem dołączenie do reprezentacji Japonii i gra na skalę światową. To brzmi jak sen, ale powoli udaje nam się iść w jego stronę krok po kroku.
-Wiem, ale trzy lata studiów to i tak długo. Chciałbym po prostu mieć spokój, a tymczasem...
Nie musiałem kończyć. Chociaż nie mówiłem mu wszystkiego, doskonale zdawał sobie sprawę z tego, o czym właśnie myślę. Od czasu do czasu zdarzały się sytuacje, gdy któryś chłopak próbował mnie wyśmiać i poniżyć mnie degradując do poziomu kobiety nie tylko na płaszczyźnie mojego związku z Kageyamą. Czasem nawet dochodziło do mniejszych lub większych incydentów ale zawsze udawało mi się wychodzić z tego bez większego szwanku, więc mu o tym nie mówiłem. Kageyama jest bardzo opiekuńczy i zrobiłby zbyt dużą aferę, gdybym kiedykolwiek mu o tym powiedział. Nie odpuściłby.
Może dlatego było dobrze tak, jak jest. Lepiej, żeby o wszystkim nie wiedział. Ja sobie z tym radzę a on nie musi się denerwować. Przecież... tak długo, jak jestem na terenie uczelni, jestem bezpieczny. Prawda?
Komentarze
Prześlij komentarz