Between us - Rozdział 5
Gorączkowo szukałem zaklęcia, którego możliwie użył mój nowy przyjaciel a jednocześnie niemal słyszałem w głowie tykanie niewidzialnego zegara, który nade mną ciążył. Wiedziałem, że mam coraz mniej czasu a Harry nie chciał mi powiedzieć, jakiego zaklęcia użył. Powiedział, że nie ma niczego, co może mu pomóc a już tym bardziej nie chce, żebym przypadkiem ja przeżywał to samo, co on. Zaskoczyła mnie jego troska ale jednocześnie trochę rozczuliła. Nie spodziewałem się po nim takiego zachowania ale najwyraźniej on już tak miał, że troszczył się o wszystkich dookoła. Świadomość tego, że jeśli nie zdążę na czas to może mu się stać coś złego była przytłaczająca jak jeszcze nigdy.
Westchnąłem cicho i odłożyłem kolejną książkę z działu Ksiąg Zakazanych wiedząc, że muszę się spieszyć a jednocześnie nie będąc w stanie nic znaleźć w kolejnym opasłym tomiszczu. Wiedziałem, że prędzej czy później wpadnę i będzie z tego niezła chryja ale nie wiedziałem, co mam innego zrobić ani gdzie szukać pomocy dla młodego Śmierciożercy.
-Szuka pan czegoś, panie Malfoy?
Poczułem przechodzący po moich plecach dreszcz, gdy usłyszałem opanowany, niski głos tuż za mną. Odwróciłem się i stanąłem twarzą w twarz z wychowawcą mojego domu i wiedziałem, że mam przechlapane. Z drugiej strony plułem sobie w brodę o to, że wcześniej nie pomyślałem o poproszeniu go o pomoc. Chociaż nie cierpiałem się przed nikim poniżać, tym razem postanowiłem zaryzykować.
-Harry ma kłopoty.
To zadziałało na nauczyciela eliksirów jak zaklęcie. Rozejrzał się szybko i gestem głowy kazał mi iść za nim, tak więc zrobiłem. Szybko trafiliśmy do gabinetu Snape'a w lochach, gdzie kazał mi usiąść na krześle a sam stanął za biurkiem i opierając się o jeden ze swoich licznych regałów przyglądał mi się w skupieniu.
-Wytłumaczysz mi, o co chodzi?
Zapytał w końcu i po jego tonie już słyszałem, jak bardzo jest zdenerwowany. Nie mogłem mu się dziwić bo przecież powinienembył od razu przyjść poprosić go o pomoc ale najzwyczajniej w świecie o tym nie pomyślałem. Głupie, prawda?
-Harry użył jakiegoś zaklęcia, nie wiem o co chodzi ani jakie to było zaklęcie ale od tego czasu on widzi duchy. Nie może spać, mówi że te duchy nie opuszczają go nawet na moment, że pokazują mu różne straszne rzeczy.
Snape wyglądał tak, jakby jednocześnie się martwił i zastanawiał się, pod jakim kątem najlepiej walnąć mnie w twarz. Westchnął cicho w końcu i rozmasował sobie skronie, bo z pewnością był pod wrażeniem naszej głupoty.
-Póki nie wiesz jakie to zaklęcie, nie jestem pewien czy mogę mu pomóc. Spróbuję znaleźć tego typu zaklęcia i przeciwzaklęcia, będziesz musiał po kolei próbować je zastosować na Potterze. To może trochę potrwać. Jakim cudem jeszcze nie zemdlał?
-Spotykamy się na wieży astronomicznej i zmuszam go zaklęciem do snu.
-To nie jest rozwiązanie na dłuższą metę, sen po takim zaklęciu nie jest tak samo regeneracyjny jak powinien. W końcu przestanie to wystarczać i będzie coraz gorzej.
Zagryzłem wargę, słuchając jego wywodu. Co prawda zdawałem sobie sprawę, że nie potrwa to wiecznie i będzie coraz trudniej z utrzymywaniem jakimś cudem chłopaka przy życiu ale miałem nadzieję, że będę mieć trochę więcej czasu na wymyślenie czegoś. Tymczasem znowu ten sam zegar co wcześniej zaczął tykać nad moją głową.
Kończy nam się czas...
Komentarze
Prześlij komentarz