Przypadek - Rozdział 5
Mina Toma wyrażała w tym momencie więcej niż tysiąc słów, gdy zdejmowałem mojej Emily płaszcz i miałem wrażenie, że mam istną pustynię w ustach podczas gdy dziewczyna rzucała mi ukradkowe spojrzenia.
-Ta urocza dama towarzysząca mojemu roztrzepanemu braciszkowi to musi być Emily, o której tyle słyszałem? Miło mi cię poznać chociaż sądziłem, że spotkamy się dopiero jutro na obiedzie.
Chciałem w tym momencie walnąć mojego kochanego bliźniaka, jednak nie było to takie proste przez wzgląd na obecność mojej ukochanej, która roześmiała się cicho.
-Myślę, że Bill odrobinę za bardzo stresuje się naszą... randką i potrzebuje małego wsparcia.
Zażartowała dziewczyna, puszczając mi oczko i chwyciła mnie za dłoń. Poprowadziłem ją na swoje łóżko, gdzie usiedliśmy wygodnie a Tom grzebał w lodówce, żeby w końcu dać nam po puszce coca-coli. Musiałem aż przewrócić oczami ale muszę przyznać, że Tom i jego coca-cola to sposób na wszystko.
-W takim razie dobrze, że mnie ma. Zaproponowałbym wam wino ale myślę, że trochę to zajmie zanim recepcja nam je tu dostarczy a do tego czasu pewnie zaschnie nam już w gardle. Zdardzę ci w sekrecie, że Billy jest bardzo gadatliwy jak się już rozkręci.
-Tyle to ja już wiem, szczególnie po alkoholu język mu się rozplątuje ale najwyraźniej wino przy kolacji było zbyt nisko procentowe.
-Ah, wódki nie pozwalam mu tknąć, wtedy to dopiero staje się istną gadułą.
-Więc chyba następnym razem go upiję.
-Czy wy przypadkiem się ze mnie nie nabijacie?
Przerwałem ich uroczą rozmowę, na co oboje spojrzeli na mnie jakimś dziwnym wzrokiem i oboje wybuchli śmiechem. Cóż, dobrze wiedzieć, że przynajmniej oboje lubią się ze mnie nabijać. Westchnąłem cicho i przytuliłem do siebie Emily, upijając łyk napoju z puszki.
Chociaż początkowo było dosyć drętwo, to po kilku minutach całą trójką już prowadziliśmy wesołą rozmowę i bawliśmy się razem świetnie, żartując i poznając się coraz lepiej. Chociaż dzięki dzisiejszej technologi Emily i ja towarzyszyliśmy sobie nawzajem na odległość w niemal każdej chwili naszego życia przez ostatnie dni, to tak na prawdę nie wiedzieliśmy przecież o sobie zbyt wiele i musieliśmy mieć czas na znalezienie wspólnego języka. Mimo to po zaledwie godzinie żadne z nas nie czuło się już dłużej jak obce w naszym towarzystwie, wszyscy bardzo się zżyliśmy i miałem nadzieję, że ta noc nigdy się nie skończy.
Zegar już dawno wybił czwartą nad ranem. Emily leżała na moim łóżku z głową na moich udach, Tom wyciągnął się wygodnie na swoim materacu a ja bawiłem się włosami mojej dziewczyny, opieracjąc się o zagłówek łóżka. Westchnąłem cicho i spojrzałem na dziewczynę, której najwyraźniej coraz ciężej było utrzymać powieki otwarte. Nie mogłem się nie uśmiechnąć na ten widok i schyliłem się, całując ją w czoło.
-Dam ci coś na przebranie, co?
Zaproponowałem cicho na co dziewczyna zamruczała cichutko i przeciągnęła się niczym rasowy kot. Wstała powoli i przetarła ostrożnie zmęczone oczy, chociaż wciąż nie zmyła makijażu i jakimś cudem udało jej się go nie popsuć. Wziąłem ją pod rękę i poprowadziłem do łazienki, gdzie dałem jej swój t-shirt i jedyne szorty, jakie przy sobie miałem i podałem świeży ręcznik. Wróciłem na swoje łóżko i nie mogłem zignorować wpatrującego się we mnie bliźniaka.
-Lubię ją. Ma na ciebie dobry wpływ.
Powiedzieć, że mój brat mnie zaskoczył to jak nie powiedzieć absolutnie nic. Zazwyczaj nie przepadał za moimi obiektami westchnięć i krytykował tych ludzi od samego początku niemal o wszystko.
-Poważnie?
-Mhm. Tylko się tak nie spinaj, ona serio cię lubi. No i widać, że ci na niej zależy.
Wsłuchałem się w lecącą za ścianą wodę i uśmiechnąłem się na myśl o osobie, która właśnie bierze prysznic w naszej hotelowej łazience. Westchnąłem cicho i wróciłem wzrokiem do bliźniaka który sam wyglądał tak, jakby miał zaraz zasnąć snem sprawiedliwych ale uśmiechnął się pod nosem.
-Cieszę się, że tak jest.
-Pytanie jest tylko jedno, Billy.
-Słucham?
Czułem, że to co dręczy Toma to z pewnością coś, co mnie zwali z nóg. Nie mogłem się więc doczekać, jak rzuci swoją bombę.
-Co chcesz zrobić?
-Co masz na myśli?
-Billy, wiem że ze względu na pracę często przebywasz w Berlinie ale i tak większość czasu mieszkasz w LA. Ona mieszka w oddalonym od Berlina o trzy, cztery godzinki Hamburgu. Wiem, że nie jesteś za bardzo osobą do związku na odległość przez dłuższy czas. Jaki masz plan?
Wiedziałem, że to pytanie prędzej czy później padnie ale nie spodziewałem się, że mój bliźniak od razu przejdzie do konkretów. Oczywiście od razu poczułem, jak coś ciężkiego mi siada na żołądku i miałem złe przeczucia. Musiałem coś w tym temacie zadecydować, ale...
-Wiesz, że kocham słońce. Nie sądzę, żebym przeprowadził się z LA do Hamburga czy nawet do Berlina, na dłuższą metę niemiecka pogoda jest straszna. Nie wiem, co na ten temat myśli Emily ale... ja chcę jeszcze poczekać, nie decydować teraz. Myślę, że będziemy mogli się dogadać kiedyś, na spokojnie a na razie chcę po prostu cieszyć się jej towarzystwem i rozwijać ten związek. Będę przyjeżdżał tak często, jak będę mógł a może nawet wyciągnę Emily do LA raz czy dwa. Coś się wymysli, prawda?
Tom przez chwilę mi się przyglądał w ciszy, jakby zastanawiał się nad tym co powiedziałem i analizował każde moje słowo i jego sens, po czym pokiwał powoli głową.
-Mam taką nadzieję, Billy. Mam taką nadzieję.
TOM
Gdy następnego poranka wróciłem z treningu, zastałem Billa siedzącego po turecku na łóżku z zamkniętymi oczami. Zawsze tak robił, gdy musiał się nad czymś bardzo zastanowić a o dziwo nigdzie nie widziałem Emily. W pierwszym momencie przestraszyłem się, że zdążyli się poklócić podczas mojej nieobecności, więc usiadłem na łóżku obok brata i położyłem mu dłoń na przedramieniu, na co drgnął i spojrzał na mnie z lekkim uśmiechem.
-Hej. Jak trening?
Zapytał po prostu, co tym bardziej zbiło mnie z tropu. Już chcałem zapytać się, gdzie się podziała Emily, gdy drzwi ponownie się otworzyły i zauważyłem wchodzącą do środka dziewczynę.
-Jak uwielbiam ich kawę, to nie mogę uwierzyć że aż tyle czasu potrzebowali na przygotowanie trzech. Ta nowa baristka musi się jeszcze wiele nauczyć, nie poradzi sobie w godzinach szczytu. Och, no i kupiłam świeży sok pomarańczowy.
Oznajmiła, rozpakowując rzeczy na stojące pod przeciwległą ścianą biurko i uśmiechając się szeroko przez cały czas. Czułem się odrobinę zagubiony w tej sytuacji ale przynajmniej mogłem odetchnąć, bo jednak nic złego się nie wydarzyło.
-Rozmawiałam z recpcją, śniadanie już się zaczęło ale udało mi się uprosić, żeby wysłali nam je na górę, powinno być ze świeżą kawą i herbatą za jakieś dwadzieścia minut. Tom, jak trening? Hafencity jest świetne do biegania o poranku, co nie?
-Ehm... Tak, tak, masz rację.
Chwilę zajęło mi zrozumienie, że w ogóle się do mnie zwróciła ale starałem się nie dać tego po sobie poznać, więc wstałem szybko i zniknąłem w łazience, żeby wziąć prysznic przed śniadaniem.
Gdy wróciłem do pokoju kwadrans później byłem świadkiem, jak mój braciszek obejmując swoją wybrankę w pasie drugą ręką dobiera się do swojej kawy i śmieją się, przepychając po pokoju. Nie mogłem się nie uśmiechnąć na ten widok, bo w końcu mój bliźniak wydawał się znaleźć odpowiednią osobę. Dałbym wiele, żeby mógł się tak uśmiechać już na zawsze...
Komentarze
Prześlij komentarz