Nuty naszych serc - Rozdział 5
Dwa tygodnie później prześladowanie w szkole oczywiście dalej trwało, ale nie było ono aż tak dotkliwe jak wcześniej a i miałem wrażenie, że nawet coraz mniej mi ono przeszkadza i powoli przestaję je dostrzegać - a to wszystko dzięki zespołowi a szczególnie Tommiemu, który zawsze się koło mnie kręcił i spędzaliśmy razem naprawdę dużo czasu. Niedługo później wiedziałem o nim wszystko - jego ulubiony kolor, zespół, jedzenie, sytuację rodzinną a nawet koncerty na których był. Trochę ubolewałem nad faktem, że jest on hetero bo mogłem sobie z łatwością wyobrazić, że świetnie byśmy się dogadali jako para, aczkolwiek szybko mi to przeszło i cieszyłem się tylko faktem, że ktoś tak wspaniały jak on jest moim najbliższym przyjacielem.
Była chyba środa, pierwszy taki ciepły dzień w tym roku, kiedy zorientowałem się że od jakiegoś czasu dookoła nas kręci się jakaś dziewczyna. Kompletnie jej nie kojarzyłem i nie miałem pojęcia, kim ona jest ani czego może chcieć, ale gdy zacząłem się jej przyglądać doszedłem do dwóch wniosków - po pierwsze, jest bezsprzecznie zainteresowana Tommym a po drugie, chyba chodziła na wydział sztuki bo zawsze miała przy sobie jakieś przybory plastyczne. Gdy na stołówce w przerwie na lunch usiadła tuż obok nas i nie spuszczała wzroku z mojego przyjaciela, postanowiłem podzielić się tym z resztą zespołu.
-Hej, znacie tamtą dziewczynę?
Zapytałem i dyskretnie wskazałem widelcem w jej kierunku. Wszyscy jak na komendę odwrócili się w jej stronę i myślałem, że walnę się z załamania w twarz. Alice uśmiechnęła się szeroko i aż myślałem, że zaraz pęknie jej twarz od tego wyszczerzu. Szczerze mówiąc to ona czasami mnie przerażała.
-Sophieee, Sophiee... Mam z jej grupą zajęcia sportowe.
-Co, szlaja się za tobą, Adaś?
Wtrącił się Nick na co musiałem wywrócić oczami. Od jakiegoś czasu bardzo interesował się moim życiem uczuciowym i próbował mi kogoś znaleźć, co nie było takie proste.
-Raczej za Tomem. Ciągle się na niego gapi.
-Że na mnie?
Zerknąłem na przyjaciela i nie mogłem się nie uśmiechnąć, widząc szczere zaskoczenie na jego twarzy. Zupełnie nie zauważył chodzącej za nim krok w krok dziewczyny i wyglądał tak, jakby nie miał pojęcia że w ogóle może się komukolwiek podobać. Był cholernie uroczy w tym swoim zagubieniu.
-No raczej nie za zdeklarowanym gejem.
Mruknąłem żartobliwie na co wszyscy się zaśmiali a Alice wzięła dłonie Toma w swoje i spojrzała mu bardzo poważnie prosto w oczy.
-Tom, czy ona ci się podoba?
Jej ton świadczył o tym, że teraz nie ma miejsca na żarty i trzeba zachować powagę. Zastanawiałem się, czy faktycznie teraz zamienimy się w poradnię randkową ale wiedziałem, że wszyscy jesteśmy tylko spragnionymi miłości dzieciakami.
-Nie wiem, kompletnie jej nie kojarzę.
-Kiedy ostatnio byłeś w związku? Chyba jeszcze w liceum prawda, Tom?
Zerknąłem na Emmeta, który wpatrywał się w jakiś punkt nad moim ramieniem. Niedawno dowiedziałem się, że on i Tom chodzili do jednego liceum ale na różne kierunki i zakumplowali się dopiero na ostatnim roku. Wiedział więc o wiele więcej o przeszłości Toma, niż ja.
-To chyba była... Veronica, prawda? Zerwaliście zaraz po maturze, wszyscy byli w szoku. Jak tak o tym myślę to nigdy nie powiedziałeś mi, dlaczego tak właściwie się rozstaliście.
-Puściła się z tym całym Adonisem czy jak mu tam było, ten co wygrał olimpiadę pływacką i zaciążyła. Z tego, co słyszałem to wyjechała z rodzicami do innego stanu.
-Huh, wydawała się taka zakochana w tobie. No i po niej akurat nie spodziewałem się zdrady.
-Ja też nie ale co poradzić.
Wydało mi się to cholernie smutne, że Tommy musiał przejść przez coś takiego ale jednocześnie stało się dla mnie jasne, dlaczego tak dobrze mnie rozumiał i umiał mnie wesprzeć po tej całej sytuacji z Chrisem. On sam przez to przeszedł, dlatego potrafił okazać mi tyle zrozumienia. Było mi nawet trochę głupio, że wcześniej się tego nie domyśliłem i nie wiedziałem nic o tym wszystkim.
-To może idź się z nią umówić?
Zaproponowałem spontanicznie zanim sam zdołałem się zorientować, co tak właściwie mówię. Tommy przyglądał mi się przez kilka sekund tak dziwnym wzrokiem, że nawet zastanawiałem się czy za chwilę mnie nie uderzy albo coś w tym stylu - chociaż był ode mnie sporo mniejszy to był cholernie silny - ale w końcu westchnął cicho i mruknął coś pod nosem, wstając ze swojego miejsca.
Wszyscy przyglądaliśmy się, jak przysiada się do chodzącej za nim ostatnio dziewczyny i nawiązuje rozmowę. Dla niego nie była to najwyraźniej zbyt duża sprawa ale ta cała Sophie speszyła się i chyba nawet z tej odległości widziałem rumieńce na jej twarzy. Kilka minut i ze trzy śmiechy chichy później Tommy wrócił do nas z miną nie wyrażającą kompletnie nic i wrócił do ciastka, które wziął sobie do obiadu.
-Idziemy w piątek do kina.
Alice zaczęła piszczeć, Nick zaklaskał z aprobatą a ja i Emmet wymieniliśmy uśmiechy. Ponieważ miałem najbliżej, przytuliłem do siebie blondyna i uśmiechnąłem się szeroko.
-I oto tak, nasz młody ptaszek wyfruwa z gniazda aby zaznać smaku dorosłości i zobaczyć, jak to jest być na łasce i niełasce rządzących naszym światem kobiet.
Wygłosiłem teatralnie na co dostałem kuksańca w bok od przyjaciela ale widziałem, że się lekko uśmiechnął.
-Genialnie! Musisz jej kupić jakieś kwiaty. Albo czekoladki. Oh, albo jedno i drugie!
-No i musisz się wystroić odpowiednio, z pewnością jakaś kolacja po kinie.
-Nie ciągnij jej do łóżka na pierwszej randce!
-Trzeba ci kupić krawat, założę się że nie masz ani jednego porządnego w twojej szafie.
Alice i Nick zaczęli przekrzykiwać się w swoich pomysłach a Tom wyglądał, jakby miał zaraz iść na skazanie i nie wiedziałem, dlaczego nie cieszy się na swoją randkę. Sophie wyglądała całkiem miło i sympatycznie a Tom też nie był chłopakiem, który powinien zostać sam do końca swojego życia bo jedna jego dziewczyna go zdradziła. Wykorzystałem to, że nasi przyjaciele pogrążyli się w dyskusji na temat lecących właśnie w kinie filmów i który powinni wybrać na pierwszą randkę, więc wziąłem Toma za rękę żeby zwrócić na siebie jego uwagę i uśmiechnąłem się lekko.
-Wszytsko w porządku?
Wyszeptałem na co pokiwał lekko głową ale w jego oczach widziałem, że się nie cieszy na to spotkanie. Poczułem się trochę głupio. bo koniec końców wyszło to tak, jakbym to ja kazał mu się umówić na randkę. Westchnąłem cicho i ścisnąłem mocniej jego palce chcąc mu niewerbalnie przekazać, że ma we mnie wsparcie w razie potrzeby ale wróciłem z uśmiechem do rozmowy z moimi przyjaciółmi.
Siedziałem właśnie na kanapie w salonie i czytałem książkę przy okazji wsłuchując się w krzątającą się po kuchni mamę, gdy poczułem wibracje swojego telefonu. Zerknąłem na wyświetlacz i z zaskoczeniem zorientowałem się, że dzwoni do mnie mój blondwłosy przyjaciel, który właśnie powinien zbierać się na randkę.
-Co tam, Tommy?
-Nie wiem, w co się ubrać.
Musiałem zagryźć wargę żeby się nie roześmiać, gdy słyszałem zdenerwowanie w jego głosie i od razu odłożyłem książkę i zacząłem się zbierać do wyjścia.
-Spokojnie. Będę u ciebie za kwadrans i ci pomogę, dobrze?
Zaproponowałem, próbując zdusić śmiech i usłyszałem westchnięcie pełne rezygnacji w słuchawce.
-Dzięki, Adaś.
Rozłączył się a ja ubrałem buty i wszedłem do kuchni, przerywając mamie mieszanie w jakimś garnku.
-Idę do Tommy'ego, ma kryzys przed randką.
Zaśmiałem się i widziałem, jak na ustach mamy też maluje się lekki uśmiech. Widziała Toma kilka razy w drzwiach ale jeszcze nie zdążyła poznać żadnych moich znajomych.
-W porządku. Wrócisz na kolację?
-Powinienem się wyrobić.
-Zadzwoń w razie czego, przyjadę po ciebie autem.
-Okay.
Pożegnałem się szybko i w biegu zakładając bluzę wyszedłem z domu, od razu wkładając słuchawki do uszu. Co prawda do mieszkania Tommy'ego nie miałem daleko ale żeby dotrzeć tam szybciej musiałem przejść dość nieciekawym skrótem. Dziękowałem tylko w duchu, że wciąż było jasno bo dzięki temu ta okolica nie wydawała się być aż tak straszna, chociaż co chwilę słyszało się tu historie o pobiciach czy gwałtach. No ale czego się nie robi dla przyjaciół, prawda? Kluczyłem więc pomiędzy blokami po brudnych uliczkach i mijając dość podejrzanie wyglądających ludzi ale starałem się nie zwracać na siebie uwagi bo wiedziałem, że może się to źle skończyć.
-Proszę, proszę, kto tu się przyplątął.
Przekląłem, słysząc za sobą znajomy głos. Odliczyłem w myślach do 10 i odwróciłem się ze sztucznym uśmiechem przylepionym do ust, spoglądając prosto w twarz mojego "byłego" i jakiegoś innego, nieznanego mi chłopaka. Obaj wyglądali na niezadowolonych.
-Chris, spieszę się, pogadamy później, okay?
Powiedziałem na odczepnego i już chciałem odejść ale poczułem, jak ktoś łapie mnie za ramię w żelaznym uścisku. Westchnąłem ciężko i spojrzałem niechętnie na tego węża.
-Nie możesz nikomu powiedzieć...
Komentarze
Prześlij komentarz