Jak powietrze - Nie zostawię Cię!
Chłopak nie zorientował
się, że zasnął, póki nie ocknął się czując, jak ktoś odgarnia mu
przydługie blond włosy z twarzy. Otworzył na wpół zaspane
niebiesko-zielone oczy i spojrzał prosto w ciemne odpowiedniki. Nawet
się nie dobudził, ale wiedział, kim jest osoba stojąca nad nim.
-Beka.
Szepnął, spoglądając na
przyjaciela, lekko zachrypniętym głosem. Chłopak przytknął mu naczynie z
chłodną wodą do ust, pojąc go wodą i unosząc lekko jego głowę.
Westchnął cicho, gdy woda spłynęła w dół jego gardła i przyniosła mu
ulgę. Opadł z powrotem na poduszki i przymknął oczy.
-Jak się czujesz?
Usłyszał pytanie z ust
przyjaciela. Poczuł łzy wzbierające mu w oczach, a po chwili ciecz
popłynęła po jego twarzy. Czuł, jak jego ciało jest unoszone i silne
ramiona delikatnie oplatają go w pasie. Wstrząsał nim szloch, gdy płakał
bezgłośnie w ramię starszego chłopaka. Westchnął cicho, gdy wreszcie
się uspokoił i spojrzał w zmartwioną twarz.
-Nie mogę jeździć... już nigdy nie będę jeździć...
Wyszeptał słabo, czując nową porcję łez na policzkach. Duża dłoń gładziła jego plecy, póki się nie uspokoił.
-Będę jeździł dla ciebie. Albo rzucę to dla ciebie.
Usłyszał niski głos i zszokowany spojrzał na chłopaka. Wiedział, ile dla Kazacha znaczą łyżwy. Był gotów zostawić to dla niego?
-Dlaczego..?
Zapytał po nieskończenie
długiej chwili, która w rzeczywistości trwała kilka sekund, przerwał
ciszę. Jednak nie otrzymał odpowiedzi. Ciepła dłoń pogładziła jego
policzek a twarz o ostrych, męskich rysach zbliżyła się do jego własnej.
Wpatrywał się w czarne tęczówki z niezwykle małej odległości i wtedy
starszy chłopak zbliżył się odrobinę i połączył ich usta w delikatnym,
czułym pocałunku.
Ekran obok łóżka pokazywał, jak bardzo przyspieszyło
serce blondyna. Nastolatek był tak zaskoczony, że sparaliżowany nie
odpowiadał. Pocałunek nie trwał długo, ale gdy wyczuł, że Kazach chce go
przerwać, drobne ramiona objęły go i skrzyżowały się na karku starszego
z nich. Błękitne oczy przysłoniły powieki, spod których popłynęły łzy.
Ich usta muskały się w czułym, ale już o wiele pewniejszym pocałunku niż
wcześniej. Miękkie wargi bawiły się ze sobą, ocierając się o siebie w
delikatnej pieszczocie, pełnej niewypowiedzianych uczuć i pragnień. Gdy
odsunęli się od siebie po dłuższej chwili, która dla nich jednak była
zbyt krótka, spojrzeli sobie w oczy. Te czarne węgliki świeciły jasno,
mając w sobie nutkę radości, ciesząc się, że mogą wyrazić ukochanej
osobie swoje uczucia. Te niebieskie, niczym zachmurzone niebo, były
mokre od łez ale i pełne nadziei.
-Przepraszam, że tyle to trwało.
Powiedział mężczyzna,
gładząc twarz młodszego z nich. Nie mówili nic więcej, patrząc na siebie
i dotykając swoich twarzy i swoich dłoni, ucząc się na nowo faktur
swoich skór i swojego dotyku. W tym momencie nie potrzebowali nic
więcej, by być szczęśliwym. Ich niemą rozmowę przerwało pukanie do
otwartych drzwi. Gdy się odwrócili zauważyli lekarza wchodzącego do
pomieszczenia.
-Witaj, Yurij. Widzę, że masz odwiedziny. Sprawdzę tylko twój stan, twój dziadek dzwonił, że niedługo przyjdzie.
Powiedział starszy
mężczyzna, patrząc na młodych z uśmiechem majaczącym na ustach. Podszedł
do łóżka i zerkając na monitor, wziął w dłoń kartę młodego pacjenta,
sprawdzając wszystko.
-To jest mój chłopak, Otabek.
Oznajmij blondyn po dłuższej chwili ciszy. Mężczyzna westchnął i skończył coś zapisywać.
-Wiem, widziałem. Tylko
proszę cię, nie mów na razie dziadkowi. Dużo przeszedł przez twoje
pobicie. Bardzo się o ciebie martwi. Nie chcę, żeby padł na zawał, a nie
wiemy, jak zareaguje. Poczekajmy, aż się uspokoi i wtedy mu powiedz,
dobrze? I nie klejcie się tak do siebie, gdy przyjdzie.
Ostrzegł ich i gdy spojrzał na blondyna, widział coś, czego nie mógł określić.
-Czyli mój dziadek... nie zaakceptuje mnie?
Zapytał cicho. Dziadek zawsze był najważniejszą osobą w jego życiu. Czy to miało się zmienić, bo pokochał innego chłopca?
-Nie, Yurij. Chodzi o
jego stan zdrowia. To, że jesteś z innym chłopakiem w związku może być
dla niego szokiem. Dlatego lepiej poczekać, aż przetrawi twój wypadek i
się uspokoi. Policja u mnie była, ale spałeś. Zawiadomię ich, że mogą
przyjść cię przesłuchać.
Starszy pan odwrócił się
i z uśmiechem na ustach wyszedł z pomieszczenia, kierując się do innej
sali. Gdy jego kroki ucichły, chłopcy spojrzeli po sobie.
-Może ma rację. Dziadek wydawał się bardzo zdenerwowany, gdy tu był.
-Dziwisz mu się? Byłeś operowany.
Chłopiec pokręcił głową i
wyciągnął dłoń, nakazując Altinowi się do niego zbliżyć. Musnął jego
usta i odsunął się, gdy usłyszał zmierzające w ich stronę kroki na
korytarzu. Po chwili do pokoju wszedł jego dziadek, zdejmując kaszkiet z
siwych włosów. Wyciągnął dłoń w stronę gościa jego wnuka.
-Nikolai Plisetsky.
Przedstawił się. Uścisk obu mężczyzn był silny i pewny, mimo różnicy wieku.
-Otabek Altin.
Odparł Kazach i wrócił
na swoje miejsce. Starszy mężczyzna usiadł po przeciwnej stronie łóżka,
spoglądając badawczo na swojego wnuka.
-Jak się czujesz?
Niebieskie oczy wyglądały trochę radośniej niż rano. Ale to nie zmienia faktu, że jego kariera została skończona.
-Jak się mogę czuć?
Nigdy więcej nie wrócę na lód. Nigdy nie będę jeździł. Nigdy więcej nie
nauczę się nowej figury. Jestem skończony i zostałem sam. Całkiem sam.
Powiedział głosem przepełnionym goryczą.
-Nie zostawię cię!
Usłyszał gorliwą
obietnicę i wraz z dziadkiem spojrzał na właściciela tego głosu. Patrzył
zszokowany na Kazacha i uśmiechnął się lekko. Uścisnął jego dłoń,
drugą, w gipsie, kładąc na dłoni dziadka.
-Dziękuję wam.
Powiedział cicho, opadając z powrotem na poduszki.
Hejka, hejka,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, Beka to wyznanie było cudowne po prostu, wszystkich nim zaskoczyłeś, naprawdę zależy mu na Jurij...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, Beka to wyznanie było cudowne po prostu, wszystkich nim zaskoczyłeś naprawdę zależy mu na Jurij...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Zośka