Bakutodo - Young - song-fick
Hej, kochani!
Dzisiaj urodziny ma TODOROKI SHOTO!
Dzisiaj urodziny ma TODOROKI SHOTO!
Z tej okazji zapraszam Was na song-fick z jego udziałem.
Pozdrawiam,
~Neko
Wciąż szukam czegoś, czego chyba nigdy nie znajdę,
Teraz utknąłem z tym, i to się nigdy nie zmieni,
Zawsze częścią mnie, aż do ostatniego dnia,
Dokąd stąd iść, którą drogą podróżować,
Spędziłem całe życie na wybieraniu, i zawsze wybierałem źle!
Czy spróbuję mieć wolę pozostania przy życiu?
Spędziłeś całe swoje życie odbierając to, co było we mnie najlepsze!
Skuliłem się, gdy tuż obok mojej głowy przeleciał wazon, który roztrzaskał się w drobny mak po spotkaniu ze ścianą. Spojrzałem nienawistnie na mojego ojca, który stał naprzeciwko mnie z miną, jakbym właśnie zabił mu rodzinę i sfrustrowany tym, że nie trafił mnie naczyniem w głowę. Mimo upływu lat, ciągle miałem nadzieję i starałem się spełnić jego oczekiwania. Wciąż szukam czegoś, czego chyba nigdy nie znajdę. Akceptacji, miłości, wsparcia. Wszystko, co dostaję od niego, to ostry wycisk i nienawiść. Ciągle tylko mnie rani. Ale teraz z tym utknąłem i chyba nigdy się to nie zmieni. Zacisnąłem dłonie w pięści w geście bezsilnej bezradności. Wciąż nie jestem wystarczająco silny, by móc z nim wygrać chociaż jedną walkę, więc musiałem być rozważny.
-Nie pozwolę ci się zmarnować, Shoto!
Wróciłem do niego wzrokiem, widząc, jak jego skóra płonie, jak zawsze, gdy był zdenerwowany. Wyciągnąłem przed siebie dłoń na którą spojrzałem i splunąłem na nią. Wiedziałem, że mam w sobie jego część. Jego ogień. Od zawsze częścią mnie, aż do ostatniego dnia. Nie dam rady się tego pozbyć i nie mam jak się tego wyrzec, chociaż wolałbym posiadać jedynie lodową moc mojej ukochanej matki.
-Nienawidzę cię!
Krzyknąłem i wybiegłem z domu, nie oglądając się za siebie. Biegłem tak długo, aż nie mogłem już złapać tchu, gdy w końcu zatrzymałem się i spróbowałem złapać oddech. Gdy mój puls już trochę się uspokoił rozejrzałem się dookoła i zorientowałem się, że nie mam pojęcia, gdzie jestem. Nie poznawałem tej spowitej ciemnością części miasta. Dokąd stąd iść, którą drogą podróżować? Nie wiedziałem, ale mimo to szedłem przed siebie, zagłębiając się coraz dalej w ciemność. Nie bałem się, bo nie miałem czego, ale mimo to z każdym krokiem w moim sercu rósł niepokój.
-Zgubiłeś się?
Odwróciłem się, gdy usłyszałem chłopięcy głos za plecami i od razu zauważyłem blondwłosego chłopaka, którego wzrok czerwonych oczu wbity był we mnie i uniósł lekko jedną brew. Ustawiłem się jak do walki i zacisnąłem usta w wąską linię, niespecjalnie chcąc się z nim zadawać.
-A nawet, jeśli, to co?
Zapytałem zaczepnie, widząc, jak wzruszył ramionami i oparł się o ścianę, wzdłuż której właśnie szedłem, próbując znaleźć jakąś drogę.
-Możesz pójść ze mną i pokażę ci, gdzie co i jak, albo dalej iść samemu i narażać się na niebezpieczeństwo. Twój wybór.
Wybór. Mój wybór. Musiałem się chwilę zastanowić. Spędziłem całe życie na wybieraniu, i zawsze wybierałem źle! Ale przecież już postanowiłem, że nie chcę żyć, prawda? Więc po co miałem robić cokolwiek? Dlaczego miałem się nie narażać na niebezpieczeństwo, skoro nie miałem dokąd iść? Chłopak wyciągnął rękę w moją stronę, wyrywając mnie z zamyślenia.
-Więc? Chcesz przeżyć i pójdziesz ze mną czy nie?
Ponaglił mnie a ja nie wiedziałem, co odpowiedzieć. Czy spróbuję mieć wolę pozostania przy życiu? Czy może jednak wybiorę okrutną śmierć z rąk nieznajomych, byle tylko uwolnić się od ojca? Przed oczami pojawił się obraz mojego ojca, który tak wiele razy znęcał się nad moim rodzeństwem lub nade mną, a najgorsze, gdy znęcał się nad moją matką.
-Spędziłeś całe swoje życie odbierając to, co we mnie najlepsze.
Szepnąłem do postaci ojca, która pojawiła mi się przed oczami, po czym uniosłem wzrok i chwyciłem dłoń nieznajomego, decydując się podążyć za nim, gdziekolwiek ta droga mnie zaprowadzi.
Krzyknąłem i wybiegłem z domu, nie oglądając się za siebie. Biegłem tak długo, aż nie mogłem już złapać tchu, gdy w końcu zatrzymałem się i spróbowałem złapać oddech. Gdy mój puls już trochę się uspokoił rozejrzałem się dookoła i zorientowałem się, że nie mam pojęcia, gdzie jestem. Nie poznawałem tej spowitej ciemnością części miasta. Dokąd stąd iść, którą drogą podróżować? Nie wiedziałem, ale mimo to szedłem przed siebie, zagłębiając się coraz dalej w ciemność. Nie bałem się, bo nie miałem czego, ale mimo to z każdym krokiem w moim sercu rósł niepokój.
-Zgubiłeś się?
Odwróciłem się, gdy usłyszałem chłopięcy głos za plecami i od razu zauważyłem blondwłosego chłopaka, którego wzrok czerwonych oczu wbity był we mnie i uniósł lekko jedną brew. Ustawiłem się jak do walki i zacisnąłem usta w wąską linię, niespecjalnie chcąc się z nim zadawać.
-A nawet, jeśli, to co?
Zapytałem zaczepnie, widząc, jak wzruszył ramionami i oparł się o ścianę, wzdłuż której właśnie szedłem, próbując znaleźć jakąś drogę.
-Możesz pójść ze mną i pokażę ci, gdzie co i jak, albo dalej iść samemu i narażać się na niebezpieczeństwo. Twój wybór.
Wybór. Mój wybór. Musiałem się chwilę zastanowić. Spędziłem całe życie na wybieraniu, i zawsze wybierałem źle! Ale przecież już postanowiłem, że nie chcę żyć, prawda? Więc po co miałem robić cokolwiek? Dlaczego miałem się nie narażać na niebezpieczeństwo, skoro nie miałem dokąd iść? Chłopak wyciągnął rękę w moją stronę, wyrywając mnie z zamyślenia.
-Więc? Chcesz przeżyć i pójdziesz ze mną czy nie?
Ponaglił mnie a ja nie wiedziałem, co odpowiedzieć. Czy spróbuję mieć wolę pozostania przy życiu? Czy może jednak wybiorę okrutną śmierć z rąk nieznajomych, byle tylko uwolnić się od ojca? Przed oczami pojawił się obraz mojego ojca, który tak wiele razy znęcał się nad moim rodzeństwem lub nade mną, a najgorsze, gdy znęcał się nad moją matką.
-Spędziłeś całe swoje życie odbierając to, co we mnie najlepsze.
Szepnąłem do postaci ojca, która pojawiła mi się przed oczami, po czym uniosłem wzrok i chwyciłem dłoń nieznajomego, decydując się podążyć za nim, gdziekolwiek ta droga mnie zaprowadzi.
Komentarze
Prześlij komentarz