Odnaleźć siebie - rozdział 3


Ocknąłem się, czując przyjemny zapach deszczu i świeżego powietrza, wymieszanym z zapachem świeżo wypranej, miękkiej pościeli, w której zakopałem się po samą szyję i wtedy dotarło do mnie to, że coś tu nie gra. Poderwałem się do siadu i rozejrzałem po pomieszczeniu, w którym się znajdowałem. Mimo, że z pewnością byłem tu po raz pierwszy, nie trudno było się domyślić, że jest to sypialnia. Z resztą była to niezwykle ładna sypialnia. Ściany pomieszczenia pomalowane były na jasny odcień beżu a meble były zachowane w kolorze śnieżnobiałej bieli. Odwróciłem wzrok w stronę, z której dobiegał mnie zapach deszczu i mokrej ziemi, zauważając leżące pod przeciwległą ścianą otwarte na oścież okno, w którym tańczyły również śnieżnobiałe, porywane przez wiatr zasłony. Wstałem z wielkiego, niemal królewskich rozmiarów łóżka o niezwykle wygodnym materacu i zatopiłem stopy w miękkim, beżowym dywanie, leżącym tuż przy łóżku i podszedłem do okna, po chwili stąpając już bosymi stopami po zimnych panelach, którymi wyłożonymi była podłoga. Oparłem dłonie o parapet i wychyliłem się przez okno, zastanawiając się, gdzie ja tak właściwie jestem. Krajobraz za oknem kompletnie nic mi nie mówił. Widziałem rozległe lasy i rozciągające się na horyzoncie stosunkowo niewielkie góry, a niebo zasnute było ciemnymi i ciężkimi chmurami, z których w tym momencie nie spadał deszcz. Usłyszałem jakiś ruch i gdy spojrzałem w tamtym kierunku, zobaczyłem dwie młode kobiety ubrane w lekkie, przeciwdeszczowe płaszcze i niosące kosze pełne jakiś jagód, które najwyraźniej rosły w tym leżącym nieopodal lesie. Westchnąłem i wróciłem do pomieszczenia, rozcierając dłońmi skórę na nagich przedramionach, orientując się, że właściwie nie jestem w swoich ubraniach. Spojrzałem na siebie w zawieszonym na ścianie lustrze i zauważyłem, że na sobie mam jedynie cienki, ciemnoszary T-shirt i dresowe, czarne spodnie. Jednak ubrania te z pewnością nie należały do mnie. Rozejrzałem się po pomieszczeniu, ale nigdzie nie zauważyłem ani swoich ubrań, ani torby, którą jestem pewien, że miałem przy sobie. 

Uczucie niepokoju wciąż rosło pomału w moim sercu, ale postanowiłem nie dać się zwariować i nie panikować od razu. Podszedłem do białych, drewnianych drzwi i nacisnąłem pozłacaną klamkę, która ustąpiła i z cichym skrzypieniem pozwoliła otworzyć mi ciężki kawałek drewna. Rozejrzałem się po korytarzu, na którym się znalazłem i w momencie, gdy zauważyłem schody, postanowiłem zejść na dół i rozejrzeć się za jakimś wyjaśnieniem tej całej sytuacji. W końcu ostatnim, co pamiętam, jest to, że wsiadłem do samochodu właściciela firmy, w której pracuje i... w tym momencie film mi się urwał. Zszedłem po drewnianych schodach tak cicho, jak tylko byłem w stanie, ale zanim jeszcze zdążyłem postawić gołą stopę na drewnie, które wykładało podłogę w hallu, stanął przede mną mężczyzna, którego po raz pierwszy spotkałem dopiero wczoraj a mnie znów uderzył ten charakterystyczny dla niego zapach, który niemal zwalił mnie z nóg. Spojrzałem na niego niepewnie, nie do końca wiedząc, dlaczego zabrał mnie do tego nieznanego mi miejsca i czego mam od niego w tym momencie oczekiwać. Jego ciemne oczy mierzyły mnie miękkim spojrzeniem, a mój mózg intensywnie próbował znaleźć odpowiednią drogę ucieczki, która mogła okazać się dla mnie przydatna. Jednak mężczyzna po prostu położył dłoń na moim ramieniu w uspokajającym geście i uśmiechnął się do mnie ciepło, zupełnie, jakby znał mnie od lat i troszczył się o mnie, co zupełnie zbiło mnie z pantałyku.

-Odpocząłeś już? Jak się czujesz?

Zapytał a ja czułem, jak nogi mi miękną, słysząc jego głęboki, spokojny głos, który zawrócił mi w głowie. Zastanawiałem się, jakim cudem moje ciało tak mocno reaguje na tego nieznajomego.

-Tak, dziękuję. Gdzie ja jestem?

Zapytałem głupio, jednocześnie dając sobie mentalnego liścia w twarz za to, że moje serce znów przyspieszyło swoje bicie, zastanawiając się, dlaczego tak się w ogóle dzieje.

-Chodź, usiądziesz w kuchni i porozmawiamy.

Powiedział, odwracając się do mnie plecami i kierując się najwyraźniej w stronę wspomnianego pomieszczenia, więc ruszyłem za nim, po chwili zajmując miejsce na wygodnym krześle przy dużym, drewnianym stole, które mogło spokojnie posłużyć na rodzinne przyjęcia. Pan domu krzątał się przez chwilę po pomieszczeniu, pozwalając mi się uspokoić i rozejrzeć dookoła, aż w końcu postawił przede mną kubek wypełniony aromatyczną herbatą i siadając naprzeciwko mnie z kubkiem parującej kawy trzymanym przez duże, silne dłonie.

-Zemdlałeś, gdy wiozłem cię do domu, więc zabrałem cię do siebie. Miałeś gorączkę, ale z tego, co widzę, już ci przeszło. Pytałeś, gdzie jesteśmy. Nie martw się, łatwo stąd wrócić do twojego domu, do miasta jest stąd jedynie 35 kilometrów.

Odetchnąłem z ulgą, wiedząc, że nie wywiózł mnie w niewiadomych celach na jakiekolwiek pustkowie, nie dając mi absolutnie żadnej możliwości ucieczki. Upiłem łyk aromatycznego napoju, parząc sobie przy tym wargi, jednak nie zwracając na to kompletnie uwagi.

-Powiedz, często masz takie gorączki? Lub omdlenia?

Zaskoczył mnie tym pytaniem. Już otwierałem usta, by zaprzeczyć, gdy przypomniało mi się kilka dość dziwnych sytuacji z ostatnich tygodni a coś, czego nie potrafiłem wyjaśnić, zabraniało mi okłamywania go.

-Jak tak się zastanowić, ostatnio faktycznie podupadłem na zdrowiu. Kilka razy zrobiło mi się słabo i miałem mocne zawroty głowy. Raz zemdlałem, ale nie pamiętam, żebym miał gorączkę. Chociaż ja ogółem mało co pamiętam z dni, w których choruję, więc może miałem.

Mimo, że czułem na sobie jego uważny wzrok przeszywający mnie na wskroś, nie odważyłem się spojrzeć na niego. Mimo, że bardzo chciałem, karciłem się za to i powstrzymywałem, by tego nie zrobić. Jednak gdy usłyszałem dźwięk mojego telefonu, dobiegający gdzieś z innego pokoju, poczułem strach ściskający moje gardło. Zamknąłem oczy i policzyłem do 10, starając się nie rozpłakać. Nie... Proszę, tylko nie to... Co ja teraz zrobię?


Komentarze

Popularne posty