Odnaleźć siebie - rozdział 2
Owładnięty zapachem,
którego podświadomie szukałem całe swoje życie, pozwoliłem mężczyźnie na
trzymanie mnie w ramionach. Moje uczucia były sprzeczne a ja nie do końca
wiedziałem, jak mam zareagować na to, co się właśnie dzieje, więc po prostu nie
robiłem nic. W końcu właściciel odsunął się ode mnie i spojrzał mi w twarz,
odgarniając przydługie włosy z mojej twarzy i zaglądając mi głęboko w oczy.
-Niedługo wszystko się
zmieni. Obiecuję. Zaufaj mi.
Potrząsnąłem głową po raz kolejny i zbeształem się w
myślach. Jak mam zaufać komuś, kogo nie znam? To proste, nie mogę! Nie mogę
nikomu ufać a jego obietnica nie znaczy kompletnie nic, dokładnie tak, jak
słowa każdego innego człowieka. Słowa to tylko puste słowa, nie niosące za sobą
kompletnie nic, a w moim życiu w najbliższym czasie i tak kompletnie nic się
nie zmieni, choćbym nie wiem, jak bardzo chciał czy próbował. Los każdego z nas
zapisany jest w gwiazdach od dawien dawna i ludzie nie są w stanie nic zrobić,
aby to zmienić. Zatapiałem się coraz głębiej w swoich myślach, gdy nagle tuż
przede mną zatrzymał się samochód naszej firmy i dobrze go rozpoznawałem.
Klasyk klasyków, trzyletnie auto z niezwykłym silnikiem, aerodynamiczną budową
i pięknym wnętrzem. Okno od strony pasażera zsunęło się w dół i z zaskoczeniem
zobaczyłem patrzącego prosto na mnie właściciela ciepłych oczu, a do moich
nozdrzy znów dotarł jego zapach, który idealnie mieszał i komponował się z
ciepłym, letnim deszczem.
-Justin, przeziębisz się, stojąc tak na deszczu. Chodź,
podwiozę cię. I nie chcę słyszeć słowa sprzeciwu.
Ostatnie zdanie dodał, widząc, że już otwieram usta i
najwyraźniej domyślił się, że odmówię. Zagryzłem dolną wargę i przez chwilę
zastanawiałem się, co mam teraz zrobić, nie do końca wiedząc, czy powinienem
wsiadać do samochodu mojego szefa, bo może to w końcu zaszkodzić mojej pracy.
Jednak zimny powiew wiatru, który wywołał u mnie dreszcze, sprawił, że
postąpiłem dokładnie tak, jak mi kazał i po chwili już siedziałem w ciepłym
wnętrzu samochodu, wtulając się w podgrzewane siedzenie, które przyjemnie
ogrzewało moje ciało a silnik cicho mruczał pod maską, mknąć po ulicach miasta.
-Dziękuję. I przepraszam za kłopot.
Wydusiłem z siebie, reflektując się, że nie zrobiłem tego
wcześniej. Spoglądając na profil mojego pracodawcy zauważyłem malujący się na
jego ustach uśmiech, w którym nie było ani trochę kpiny a wręcz przeciwnie, z
zaskoczeniem zauważyłem w nim ulgę, chociaż nie rozumiałem, dlaczego właśnie to
uczucie malowało się na twarzy mężczyzny. Jednak nie odpowiedział mi, po prostu
jadąc przed siebie, a ja ukojony ciepłem panującym wewnątrz samochodu i
ukołysany jego zniewalającym zapachem, nawet nie zorientowałem się, gdy
pozwoliłem powiekom opaść i odpłynąłem
do krainy snów.
Komentarze
Prześlij komentarz