Papieros - Epilog 3


Powrót na Święta do Krakowa był czymś, na co nie byłem gotowy. Zastanawiałem się, czy Adam zacznie zadawać pytania i jeśli tak to jakie. Jak sobie radzi? Miałem nadzieję, że tak, jak widziałem po naszych czatach wideo, czyli całkiem nieźle. Westchnąłem cicho i spojrzałem na zegarek. Adam zaraz kończy zajęcia i za kilka minut go zobaczę. Przestąpiłem z nogi na nogę i oparłem się o mur uczelni, na którą chłopak uczęszcza od pół roku.

-Spokojnie, nie denerwuj się tak. Przecież to twój brat.

Usłyszałem rozbawiony głos Damiana, przez co zarobił sobie u mnie wkurzone spojrzenie doprawione nutką zirytowania, ale zraz znów odwróciłem wzrok. Wiedziałem, że Adam nie zareaguje dobrze na naszą wyprowadzkę, ale nie mogliśmy tu zostać. Damian zaczął się powoli już zbytnio wyróżniać. Zbyt długo już żył w Krakowie i wszyscy zaczynali się zastanawiać, dlaczego się nie zmienia. Doskonale zdawał sobie sprawę, że musi się wyprowadzić do innego kraju a nawet zaproponował mi, że wyniesie się sam a ja zostanę tutaj, ale nie chciałem. Chcę z nim spędzić całe życie, więc nie pozwolę, żeby coś takiego nas rozdzieliło. W dodatku ja również za kilka lat musiałbym stąd uciekać, a samemu byłoby to o wiele trudniejsze.

W końcu po wielu minutach oczekiwań zobaczyłem go. Mojego przyszywanego brata, który wyszedł z budynku z grupką przyjaciół, rozmawiając o czymś z rozbawieniem i niemal od razu po przekroczeniu progu odpalając papierosa. Uśmiechnąłem się lekko, widząc to. Pewne rzeczy jednak nigdy się nie zmieniają, prawda? Ale to dobrze. Jakiś stały element w życiu zawsze powinien być.
Gdy tylko zauważył mnie i Damiana, jego uśmiech rozszerzył się, niemal rozrywając mu usta i pożegnał się ze swoimi znajomymi, podbiegając do nas i przyciągając mnie do braterskiego uścisku.

-Jeny, tak dawno cię nie widziałem! Tęskniłem, bracie! Zmieniłeś się, to widać! Musisz mi wszystko opowiedzieć, ale myślałem, że przyjeżdżacie dopiero jutro!

Powiedział, gdy w końcu uwolnił mnie ze swoich ramion i przeczesał palcami swoje długie włosy. Westchnąłem ciężko i podszedłem do niego, zapinając jego kurtkę i oddając mu swoją czapkę. Pewne opiekuńcze gesty przejąłem chyba po naszej zmarłej jakiś czas temu siostrze, Kamili, ale wywołało to u niego śmiech.

-Przeziębisz się. Dobrze wiesz, że musisz o siebie dbać. Przyjechaliśmy wczoraj w nocy, chciałem już być w domu.

Odpowiedziałem, uśmiechając się do niego i poczułem, jak Damian splata palce naszych dłoni ze sobą, na co spojrzałem na niego i uśmiechnąłem się lekko.

-Cześć, Damian. Wybacz, nie zauważyłem cię.

Adam wyraźnie zakłopotał się tym faktem, ale nas to jedynie rozbawiło. Wzruszyłem ramionami i wskazałem kierunek, w którym chciałem iść.

-Może pójdziemy gdzieś usiąść? Pewnie jesteś głodny, co?

Zaproponowałem, na co roześmiał się i poszliśmy do jednej z pobliskiej knajp, by mój brat mógł zaspokoić swój wilczy apetyt a ja z Damianem zamówiliśmy po filiżance kawy. Miło było wrócić do domu i rozmawiać z Adamem, widzieć, jak odżył po śmierci naszej siostry i że ma się dobrze. Wiedziałem, że dzięki temu o wiele łatwiej będzie mi go opuścić.

-Z tego co pamiętam to po świętach wyjeżdżacie, prawda? Przypomnisz mi, gdzie?

Zapytał w końcu zmieniając temat a ja westchnąłem ciężko, wiedząc, że nadszedł czas, gdy będę musiał oznajmić mu najnowsze wieści, chociaż wiedziałem, że mu się nie spodoba. Chociaż miałem nadzieję, że dzięki temu, że znalazł sobie nowych przyjaciół, nie zaboli go to aż tak bardzo.

-Właściwie... Po świętach wyprowadzamy się z Polski.

Zacząłem, niepewien, jak mam mu przekazać tę informację. Widziałem szok malujący się na jego twarzy i spuściłem wzrok, nie będąc w stanie mu nic powiedzieć.

-Jak to? Dlaczego? Dokąd?

Zasypał mnie gradem pytań, ale ja potrafiłem jedynie zagryźć wargę, słysząc jego przejęty i smutny ton głosu, którego nie mogłem znieść. Wiedziałem, że go zraniłem.

-To moja wina. Filia mojej firmy w Japonii ma kłopoty i doprowadzenie wszystkiego do dobrego stanu rzeczy zajmie wiele czasu. Muszę się tam przeprowadzić a Mark zdecydował się zamieszkać tam razem ze mną. Co nie znaczy, że nie będziecie się widzieć. Z radością zafunduję ci bilet, gdy tylko będziesz chciał odwiedzić Marka bądź wyślę go do ciebie.

Do rozmowy wtrącił się Damian i pomiędzy naszą trójką na moment zapanowała cisza. Westchnąłem cicho i dopiero wtedy odważyłem się podnieść wzrok na Adama, na którego twarzy malowało się tyle sprzecznych emocji, że nie wiedziałem, co powiedzieć.

-Boli mnie to, ale widzę, jak Mark zmienił się przy tobie. Na lepsze. Mam nadzieję, że nie oleje mnie potem ale skoro jest szczęśliwy i chce z tobą przyjechać, to niech tak zrobi. W końcu to o jego szczęście chodzi nam obu, prawda?

Ulżyło mi słysząc jego słowa i atmosfera w jednym momencie oczyściła się i rozluźniła. Reszta wieczoru tak samo, jak święta, minęły nam w rodzinnej i wesołej atmosferze. I wiedziałem, że tak właśnie chcę ich zapamiętać. A na sam koniec, siedząc w samolocie mającym zabrać nas do Japonii, spojrzałem na siedzącego obok mnie Damiana i uśmiechnąłem się nostalgicznie. Byłem szczęśliwy, ale jednocześnie przykro mi było opuszczać rodzinę na nie wiadomo jak długi czas.

-Na zawsze i na wieczność uczyńmy z życia święto by będąc tu przez chwilę wszystko zapamiętać.*

Zacytowałem fragment piosenki, który idealnie wpasował się w mój nastrój i w nasze ostatnie przeżycia. Ujął moją dłoń w swoją i złożył pocałunek na jej wierzchu, a chwilę później samolot zaczął kołować do startu, mając zabrać nas daleko, byśmy rozpoczęli zupełnie nowe życie.

*Wilki - "Na zawsze i na wieczność"

Komentarze

Popularne posty