Odnajdę cię! - rozdział 2
Wszedłem do klasy pełnej siedemnasto i osiemnastoletnich
uczniów, których oczy spoczęły na mnie niemal natychmiast. Wzbudzałem w nich
respekt a u części nawet strach i podobało mi się to, bo mogłem przynajmniej
ich jakoś kontrolować, co normalnie nie było zbyt proste. Jakoś czułem
satysfakcję i podobało mi się to, że czuli do mnie aż tak duży respekt, by na
moich zajęciach zachowywać się przykładnie. Tylko ten jeden chłopak się mnie
nie bał. Uśmiechał się do mnie i patrzył na mnie tak... dziwnie. Jakby na coś
czekał. I to już od pierwszego dnia. Tylko na co? Poprawiłem swój żabot i
odchrząknąłem, biorąc w dłoń podręcznik i otwierając go na zaznaczonej stronie,
chcąc w końcu rozpocząć dzisiejszą lekcję.
-Dzisiaj porozmawiamy o zjeździe gnieźnieńskim, który odbył
się w dniach 7 do 15 marca 1000 roku. W przyszłym roku będziemy obchodzić 360
rocznicę tego wydarzenia. Może najpierw zacznijmy od tego, kto był na tym
zjeździe. Ktoś chętny na udzielenie odpowiedzi?
Rozejrzałem się po klasie i zauważyłem, że tylko jeden uczeń
podniósł rękę. Mianowicie ten właśnie zielonooki uczeń, który tak dziwnie
zachowywał się w stosunku do mnie. Westchnąłem cierpiętniczo i skinąłem głową,
dając mu głos. Wolałem mieć to już za sobą, niż zmuszać do odpowiedzi jakiegoś
ucznia, który nie miał pojęcia, o czym mowa.
-Na tym zjeździe pojawiły się dwie ważne osobistości, cesarz
Otton III i Bolesław Chrobry. Jednak dużo ciekawsze uważam wydarzenia z roku
858 i 860. Chciałbym, byśmy na lekcji również omówili ten temat. Moim zdaniem
jest on dość istotny w naszym życiu.
Uniosłem brwi, gdy to powiedział. Nie przypominałem sobie
nic szczególnego z tych lat, a jestem pewien, że całą akademicką i nie tylko
wiedzę historyczną mam w małym palcu.
-Masz na myśli mianowanie Mikołaja I papieżem i atak Rusów
na Konstantynopol?
Zapytałem, chcąc się upewnić i gorączkowo próbując domyślić
się, co chłopak ma na myśli twierdząc, że są to ciekawsze wydarzenia aniżeli zjazd
Gnieźnieński. W latach o których mówił nie wydarzyło się absolutnie nic
ciekawego, co mogłoby zaciekawić jakiegokolwiek ucznia liceum.
-Nie, absolutnie nie. W 860 roku zmarł młody kapral oddziału
Zwiadowców i nadzieja ludzkości, najsilniejszy żołnierz wśród ludzi, Levi
Ackerman. Powiesił się. Natomiast dwa lata wcześniej z pewnej niewyjaśnionej przyczyny
zmarł jego ostatni i najbardziej oddany podwładny, Eren Jeager.
Skrzywiłem się. Nigdy o czymś takim nie słyszałem a używanie
naszych nazwisk by mnie wkurzyć podziałało perfekcyjnie, niczym czerwona
płachta na byka. Najwyraźniej doskonale wiedział, co zrobić, by wyprowadzić
mnie z równowagi i podnieść temperaturę w pokoju. Wszyscy inni zamarli, ale on
wciąż się uśmiechał. Z jakiegoś powodu miałem wrażenie, że doskonale znam ten uśmiech.
Kojarzył mi się z bezpieczeństwem i beztroską. Niechętnie musiałem przyznać
przed samym sobą, że lubiłem ten uśmiech. Ale nie mogłem zignorować jego
prowokującej odpowiedzi.
-Nie nabijaj się, Jeager.
Warknąłem, widząc, jak w jego zielonych oczach błyszczą
iskierki rozbawienia, co mnie zirytowało, ale on najwyraźniej kompletnie się
tym nie przejął. Wstał z miejsca i podszedł do mnie z pewną nieznaną mi książką
w dłoniach, otwartą na zaznaczonej przez niego stronie. Zerknąłem na widoczny
skrawek tytułu i zorientowałem się, że jest to jedna z książek historycznych,
które niezwykle ciężko zdobyć. Jest ich jedynie 20 sztuk na całym świecie. Prawdziwy
skarb, jedyny w swoim rodzaju. Tylko jedno pytanie miałem wtedy w głowie. Skąd
on to ma?
-Jeśli pan pozwoli... "Kiedy światem rządzili Tytani i
ludzkość zamknięta była za trzema murami, Marią, Rose i Siną z podziemnego
miasta wyrosła nadzieja i pojawił się najsilniejszy żołnierz ludzkości, Levi
Ackerman. Nie znamy jego dokładnej daty urodzenia, jednak wiemy, że jeszcze
przed 30. rokiem życia został on młodszym kapralem Elitarnego Oddziału
Zwiadowców i podlegał on jedynie dowódcy, Erwinowi Smithowi. Levi Ackerman brał
udział w wielu wyprawach poza mury i zdobył największą w historii liczbę
zabitych Tytanów. Gdy przekroczył trzydziesty rok życia, pod jego skrzydła
trafił młody rekrut, Eren Jeager, który posiadał moc Tytana, co oznacza, że
mógł zmieniać się w Tytana, jednak jak wynika z zapisków naukowca, Hanji Zoe,
nie tracił on w tej formie swojego człowieczeństwa i pozostawał w kontakcie z przełożonymi
i kompanami z oddziału. Wiadomo, że Eren Jeager zmarł nagle w wieku 23 lat w
858 roku, pozostawiając swoich przyjaciół pogrążonych w wielkim smutku, jednak
notatki o tym, dlaczego zmarł tak młodo nigdy nie zostały odnalezione a
przyczyna pozostaje nieznana. Dwa lata później, w rocznicę jego śmierci, 30
marca, znaleziono jego kaprala, Leviego Ackermana, wiszącego na belce w
dzwonnicy. Zostawił on tylko krótki list po sobie. "Odnajdę
cię."."
Zakończył i spojrzał mi w oczy, a ja miałem wrażenie, że
czuję zaciskającą się na szyi pętlę, zupełnie, jakbym to ja się wieszał i
jakbym właśnie się dusił. Przed oczami miałem obraz Erena w zielonej pelerynie
z symbolem skrzydeł na plecach. W mojej głowie pojawiła się z nieznanych mi
przyczyn ich nazwa.
-Skrzydła Wolności...
Dopiero po chwili zorientowałem się, że cała klasa patrzy na
mnie z oczekiwaniem a stojący przede mną nastolatek uśmiechał się, jakbym
właśnie zrobił coś, na co od dawna czekał. Jeśli to był jakiś żart z jego
strony, którym miał zamiar mnie upokorzyć, to gorzko tego pożałuje. Zabrałem mu
książkę z rąk i zatrzasnąłem ją, po czym schowałem do szuflady biurka,
konfiskując jego lekturę, jednak nie wyglądał, jakby się tym szczególnie
przejął. Rozejrzałem się po klasie, marszcząc brwi a wszyscy jak jeden mąż
spuścili głowy, wbijając swój wzrok w otwarte przed nimi zeszyty. Odchrząknąłem
i wróciłem spojrzeniem na niesfornego ucznia, który był sprawcą całego
zamieszania.
-Nie ma żadnych dowodów na to, że Tytani istnieli a historia
legendarnego Oddziału Zwiadowców jest jedynie wymyśloną bajką. Na lekcjach nie
mamy czasu na zajmowanie się czymś takim. Książkę konfiskuję. Skoro masz czas
na takie rzeczy, może powinieneś skupić się lepiej na nauce. Wracaj na miejsce.
Warknąłem, ale znów, zamiast spodziewanej skruchy lub żalu o
to, co się stało, chłopak jedynie zaśmiał się cicho i wrócił na swoje miejsce.
To było dziwne, nawet bardzo dziwne. Westchnąłem i chwyciłem kredę, mając
zamiar zacząć w końcu porządnie tę lekcje. Mam nadzieję, że Jeager nic więcej
już nie odwali, bo kompletnie nie mam na coś takiego ochoty. A mimo to wciąż w
głowie miałem coś, co nawet na chwilę nie chciało dać mi spokoju. Wspomnienie
tak odległe, że niemal nierealne. Wspomnienie, gdy jechałem konno a wiatr
przyjemnie muskał moją skórę. Tuż obok mnie, na drugim koniu, pędził rozpędzony
chłopak. Eren. Doskonale wiedziałem, że to on. Śmiał się do mnie i widać było,
że był szczęśliwy. Z resztą ja też byłem szczęśliwy. Ale przecież to się nie
wydarzyło. Więc skąd we mnie ta silna tęsknota za czymś, co nigdy nie miało
miejsca? Nie miałem pojęcia.
Komentarze
Prześlij komentarz