Odnaleźć siebie - Prolog
Wszedłem do salonu samochodowego, w którym od niedawna
pracuję i od razu w moje nozdrza trafił nęcący zapach, co było dość dziwne.
Zapach piżma, lasu i wiatru. Tylko tak potrafię to opisać, mimo że zważając na
to, iż mieszkam i pracuję w samym centrum miasta absurdalnym jest czuć coś
takiego. Stojący za kontuarem mężczyzna, którego nie rozpoznawałem, uniósł na
mnie wzrok niemal w tym samym momencie, w którym przekroczyłem szklane drzwi, a
gdy tylko nasze spojrzenia się spotkały, zamarłem. Mężczyzna ten był
zdecydowanie starszy ode mnie, ale jednocześnie był najprzystojniejszą osobą,
jaką do tej pory dane mi było widzieć. Był bardzo wysoki i sądząc po opinającej
się na nim koszuli bardzo umięśniony. Ciemne, brązowe włosy były krótko ścięte
i ułożone na żel a broda była krótka i wyraźnie zadbana przez jednego z
najlepszych barberów w mieście, tego
byłem pewien. Ciemne oczy wydawały się pożerać każdy kawałek mojego ciała
i duszy. Wyrażenie "pożerać kogoś wzrokiem" nabrało dla mnie w tym
momencie zupełnie nowego znaczenia. Moje serce mocno przyspieszyło i poczułem,
jak robi mi się gorąco. Nie miałem pojęcia, kim jest ów nieznajomy mężczyzna.
Widziałem go po raz pierwszy, jednak sądząc po tym, że zajmuje miejsce
przedstawiciela handlowego, musiał być naszym pracownikiem, logicznym było
więc, że pracuje w innej fili niż ja.
Dopiero po kilkunastu niezmiernie długich sekundach
oderwałem od niego wzrok, zauważając stojącą obok niego dziewczynę.
Dwudziestoletnia Mari przyglądała się nam z wyraźnym zaciekawieniem,
najwyraźniej sama wyczuwając coś dziwnego. Jednak na zmianie nigdy nie ma
więcej niż jednego pracownika, zastanawiające było więc to, dlaczego byli tu we
dwójkę. Podszedłem w końcu do kontuaru na niezwykle sztywnych nogach i
przełknąłem ślinę, czując pustynię, jaka zapanowała w moich ustach.
-D-dzień dobry.
Przywitałem się z nieznajomym, wyciągając dłoń, którą ten
zaraz ujął i zamknął w silnym uścisku a kontakt z jego skórą wywołał jakiś
dziwny, elektryzujący dreszcz, przechodzący od mojej ręki aż przez całe ciało.
-Witaj. Ty musisz być Justin Butler, prawda? Jestem Nicholas
Wood. Miło mi cię poznać.
Zrobiło mi się słabo. Nicholas Wood to nazwisko właściciela firmy...
dziedzica, który przejął firmę po swoim ojcu dwa lata temu. Nic dziwnego, że go
nie znałem, bo nigdy wcześniej nie odwiedzał naszej filii. Ale zaliczyłem z
pewnością największą wpadkę w życiu, zachowując się tak dziwnie w stosunku do
niego. Walnąłem się mentalnie w twarz za moją zdecydowanie zbyt wybujałą
wyobraźnię, chociaż musiałem przyznać, że będąc tak blisko niego, zapach się
nasilił. W dodatku zorientowałem się z zaskoczeniem, że czułem coś jeszcze.
Zapach, który określić mogłem jedynie, jako bezpieczeństwo. Sam tego nie
rozumiałem, ale dokładnie tak było. Odetchnąłem cicho, chcąc jakoś zebrać się
do kupy.
-Tak, zgadza się. Miło mi pana poznać.
Odpowiedziałem najbardziej opanowanym głosem, jakim byłem w
stanie, ale jego następne słowa sprawiły, że kompletnie straciłem grunt pod
nogami.
-Chodź ze mną do mojego biura. Chciałbym porozmawiać.
Komentarze
Prześlij komentarz