Czarny Pan - Rozdział 15
Muszę powiedzieć szczerze, że po powiedzeniu Draco prawdy poczułem ogromną ulgę a praca nad moim planem przejęcia świata stała się o wiele łatwiejsza. Obserwując mojego nowego przyjaciela domyśliłem się, że jemu też ten plan się podobał i był na rękę. Zupełnie tak, jakby sam nie mógł się tego doczekać. Niestety zawsze właśnie wtedy, gdy wszystko zaczyna się układać, coś innego musi się sypać. Pilna wiadomość od Glizdogona obudziła mnie w zupełności. Szybko więc pojawiłem się w mojej kryjówce i czekałem na wyjaśnienia, które nie miały mnie zadowolić.
-Co tu się dzieje?
Zapytałem, wchodząc do salonu i widząc zgromadzonych tam Śmierciożerców, którzy otaczali kogoś klęczącego na środku dywanu. Widziałem na nim kilka plam krwi i myślałem już że kogoś zabili, jednak znajdująca się w kręgu osoba zdecydowanie jeszcze żyła.
-Panie, on cię zdradził!
Wrzasnął Malfoy z nieukrywaną pogardą w głosie a ja wręcz nie mogłem się nadziwić, jak bardzo jest on w stanie się upokorzyć dla uratowania swoich czterech liter. Westchnąłem cicho i gestem ręki kazałem wszystkim się odsunąć, sam z kolei podszedłem do klęczącej na ziemi osoby. Poczekałem chwilę, aż mężczyzna uniósł na mnie spojrzenie zakrwawionych, przerażonych oczu. Ojciec Crabb'a. Przekląłem cicho w myślach, jednak nie dałem tego po sobie poznać.
-W jaki sposób mnie zdradził?
Zapytałem, jednak nikt z jakiegoś powodu nie rwał się do odpowiedzi. Nawet Lucjusz milczał w tym momencie, co bardzo mnie zaskoczyło. Rozejrzałem się dookoła i westchnąłem, po czym sięgnąłem do swojej torby i wyjąłem z niej małą fiolkę. Czułem na sobie wzrok wszystkich, jednak nie miałem zamiaru niczego im wyjaśniać. Podałem fiolkę wciąż klęczącemu na dywanie mężczyźnie, który posłusznie wypił jej zawartość chociaż widziałem, że się zawahał - w końcu to mogła być trucizna.
-Teraz opowiesz mi, w jaki sposób mnie zdradziłeś. Słucham.
Powiedziałem i rozsiadłem się wygodnie w fotelu, nie spuszczając oka z oskarżonego Śmierciożercy.
-Ja... ja nie werbowałem ludzi do twojej armii, Panie. Sabotowałem działania moich kolegów, żeby to wszystko jak najwolniej szło. Mam dość takich rządów. Najpierw był... Lord Voldemort... a teraz Pan.
Wyjaśnił, na co westchnąłem cicho i zerknąłem na stojącą po mojej prawej Bellę. Widziałem, że sama ledwo może uwierzyć w zdradę swojego wieloletniego sprzymierzeńca, ja sam się tego po nim nie spodziewałem, jednak nie mogłem teraz okazać swojej słabości. Decyzja nie była łatwa, jednak była ona jedyną słuszną decyzją.
-Bello, przeprowadź na nim tortury. Wiesz, jak to się robi, prawda?
Zapytałem, na co niezbyt ochoczo przytaknęła i wyjęła różdżkę, podchodząc do przerażonego skazańca.
-Reszta z was może odejść. Odezwę się do was niebawem.
Oznajmiłem, po czym sam wyszedłem z pomieszczenia i szybko wróciłem na teren Zakazanego Lasu. Nie chciałem, żeby ktoś mnie zobaczył, jednak Draco już tam na mnie czekał. Siedział na trawie pod jednym z drzew i uśmiechał się do mnie znad czytanej właśnie książki.
-Hej. Co tam?
Westchnąłem ciężo i usiadłem przy nim, po czym rozmasowałem sobie skronie. Zdecydowanie nie spodziewałem się buntu na tym etapie, w dodatku od tak doświadczonego Śmierciożercy. Podniosłem wzrok na czekającego na moją odpowiedź blondyna i poczułem się jeszcze gorzej. Dlatego też wszystko mu opowiedziałem...
Komentarze
Prześlij komentarz