Wo bist du? - Rozdział 8
Pół godziny później niemal byłem PEWIEN, że Bill najzwyczajniej w świecie ze mną flirtuje tą swoją gierką w przymierzanie ciuchów. Czym dalej w las, tym więcej drzew - czym więcej ciuchów przymierzał, tym bardziej stawały się one prowokujące i seksowne a ja zastanawiałem się, gdzie on w nich chodził i kiedy je ubierał bo nie potrafię sobie przypomnieć, żebym większość z nich kiedykolwiek wcześniej widział na oczy. No może nie specjalnie się zastanawiałem, bo co chwilę mój kochany bliźniak odbierał mi zdolność mówienia. A jednak miałem wrażenie, że coś jest bardzo, BARDZO nie tak. Nie byłem tylko pewny, co takiego ale poza jawnym prowokowaniem mnie, Bill zachowywał się jak nie on. Niby się śmiał, niby się świetnie bawił przy przeglądaniu zawartości swojej szafy a ciągle miałem wrażenie, że w tym wszystkim jest drugie dno i bliźniak o czymś mi nie mówi. Martwiło mnie to ale nie potrafiłem znaleźć ani jednego sposobu, żeby do niego zagadać na tyle efektywnie, by wszystko z niego od razu wyciągnąć. Kolacji nawet nie tknął, kontynuując grzebanie w swoich ciuchach, za co dostał potem ode mnie spory ochrzan i siedziałem po turecku na jego łóżku w środku nocy, gdy już w końcu spakował wszystkie swoje rzeczy z powrotem tam, gdzie było ich miejsce i zmusiłem go, by usiadł przy biurku i zjadł swoją porcję chińszczyzny. Najpierw trochę mardził i wymawiał się, że jest zmęczony i woli iść się ogarnąć do łazienki a potem prosto do łóżka, ale nie dałem mu na to możliwości. Nie mogłem pozwolić, żeby mój brat się głodził bo z tego co pamiętam, to dzisiaj nawet śniadania nie zjadł.
Wychodząc z jego pokoju jeszcze się przyglądałem, jak zbiera się do łóżka i zastanawiałem się, co się zmieniło. Dlaczego miałem wrażenie, że coś jest nie tak, skoro Bill nie dawał mi w teorii żadnych powodów do niepokoju? Nie mogłem odgonić tego dziwnego wrażenia, że w jego życiu dzieje się coś, o czym nie mam pojęcia i nie jest to niestety nic dobrego. Nie potrafiłem jednak nawet nazwać tego co się działo w mojej głowie, więc po prostu go zostawiłem.
Tym bardziej byłem w szoku, gdy wstałem rano - no dobra, chwilę przed 12 ale to wciąż wcześnie jak na mnie i na to, ile wczoraj siedziałem z Bill'em - i chłopaki oznajmili mi, że mój braciszek wybył gdzieś z samego rana. To było bardzo nietypowe, bo Czarny przespałby całe swoje życie gdyby nikt go nie budził albo nie ustawiał swojego budzika i nie był absolutnie typem rannego ptaszka. Westchnąłem cicho i stwierdziłem, że CHYBA nie ma się czym martwić, póki wróci do domu cały i zdrowy. Napiałem do niego szybko SMS'a, czy wszystko w porządku i kiedy wróci, jednak długo nie dostawałem odpowiedzi. Staram się nie być nadopiekuńczym starszym bratem ale nie potrafiłem się powstrzymać przed strachem, że w każdej chwili coś mu się może stać - coś, przed czym nie będę mógł go obronić. Z resztą to chyba normalne, jeśli zdecydowaną większość naszego życia byliśmy nierozłączni, prawda?
Próbowałem nie świrować, kiedy po ponad dwóch godzinach wciąż nie miałem odpowiedzi od brata i poważnie zastanawiałem się, czy nie spróbować się do niego dodzwonić, jednak nie chciałem go ograniczać. Wzdychałem, krążyłem po pokoju i sprawdzałem telefon po każdym przychodzącym powiadomieniu mając nadzieję, że to wiadomość od Bill'a. Miałem dzisiaj siedzieć nad muzyką na nasz nowy album, jednak absolutnie nie potrafiłem się na tym skupić i w końcu bardzo delikatnie odłożyłem gitarę na stojak, czując się cholernie sfrustrowanym ale za to zeszyt do nut - no ten już nie miał tyle szczęścia, bo wylądował z głośnym "plask!" na ścianie.
Chłopaki próbowali mnie jakoś odciągnąć myślami od bliźniaka przez większość dnia, jednak w końcu się poddali gdy podczas oglądania filmu niemal wywróciłem stolik przy kanapie, kopiąc go co chwilę. Nic nie mogłem na to poradzić - owszem, czym byliśmy starsi, tym więcej czasu spędzaliśmy z Bill'em osobno, jednak zawsze byliśmy w kontakcie telefonicznym i pisaliśmy co chwilę do siebie wiadomości, a teraz czas mijał a mój brat milczał jak zaklęty. Googlowałem już nawet, kiedy w ogóle można zgłosić zaginięcie osoby dorosłej, jednak było jeszcze zdecydowanie za wcześnie by to zrobić - nawet, jeśli chodzi o kogoś sławnego i kogoś, kto mógłby być zaatakowany przez fanki w środku miasta. No cóż, prawo jest prawem więc nie mogłem go zmieniać ale irracjonalnie mnie to denerwowało.
Prawie wywaliłem się na progu własnych drzwi do pokoju, gdy usłyszałem że ktoś wraca do domu i poszedłem zobaczyć, czy to nie mój bliźniak. Oparłem się o ścianę i spojrzałem w dół schodów, po chwili widząc czarną czuprynę kierującą swoje kroki na górę.
-Billy! Wszystko w porządku? Martwiłem się, telefon ci padł?
Zasypałem go gradem pytań ale jego mina skutecznie stłumiła mój entuzjazm. Wyglądał jak z krzyża zdjęty i szczerze mnie tym przeraził. Chciałem do niego podejść, podać mu rękę ale odepchnął mnie od siebie, jakby nie chciał żebym go dotykał.
-Jestem zmęczony. Pogadamy jutro Tom, dobrze? Kocham cię.
Zaniemówiłem. Z Bill'em raczej nie mówiliśmy sobie zbyt często, że się kochamy ani nic. Po prostu to czuliśmy i nie mieliśmy potrzeby o tym mówić, skoro wystarczająco to sobie okazywaliśmy. Nie miałem pojęcia, dlaczego mój bliźniak tak nagle z tym wyskoczył i szczerze mówiąc bardzo mnie to martwiło. Najwyraźniej jednak mój brat nie miał zamiaru dawać mi czasu na cokolwiek i po prostu zniknął w swoim pokoju, zamykając się na klucz.
Po jakimś czasie zszedłem do kuchni, bo poczułem w końcu ssący głód w żołądku i chciałem zrobić sobie coś do jedzenia, chociaż ciągle myślami byłem cholernie daleko, bo to dziwne zachowanie Bill'a było właśnie takie - dziwne.
-Chyba już się uspokoiłeś, skoro Czarny jest w swoim łóżku?
Zagadał mnie Geo, który właśnie sypał chipsy do miski i najwyraźniej szykował się na oglądanie jakiegoś filmu z Gus'em. Ledwo dotarł do mnie sens jego słów ale w końcu zrozumiałem.
-Ta... nie bardzo.
-Coś się stało?
Odwróciłem się przodem do swojego przyjaciela i spojrzałem na niego rozważając przez chwilę wszystkie za i przeciw, ale... przecież wszyscy tu jesteśmy jak bracia, ufam im nade wszystko, więc nie ma żadnych przeciwwskazań.
-Nie wydaje ci się, że Bill od wczoraj się dziwnie zachowuje?
Geo chyba na chwilę się zamyślił, bo przyglądał mi się przez kilka chwil bez słowa, po czym westchnął ciężko i usiadł na krześle przy stole z ciężkim westchnięciem.
-Myśleliśmy, że masz wszsystko pod kontrolą...
-Więc obaj zauważyliście?
Przyjaciel spojrzał na mnie tak, jakbym właśnie sprzedał jego matkę na czarnym rynku i aż mi się trochę głupio przez to zrobiło.
-Bill zawsze był trochę trzepnięty, z resztą nikt z nas pod tym dachem nie jest do końca normalny, więc pewnie gdybyśmy was od tylu lat nie znali i nie byli z wami niemal non stop, to nic byśmy nie zauważyli. Od jakiegoś czasu dziwnie się zachowuje ale wczoraj zaczął już się zachowywać jak na haju. To przymierzanie ciuchów i płakanie do każdego, że nie wie co ma zostawić a co nie? Przecież to nie jest dla niego normalne, zawsze ma idealną kontrolę nad zawartością swojej szafy. To jego zniknięcie dzisiaj rano? Też nie jest dla niego normalne, zawsze śpi do oporu i sam masz problemy ze ściągnięciem go z łóżka. I to, że nie odzywa się do żadnego z nas przez cały dzień a potem idzie prosto do pokoju? Może nie lubi obcych, ale wśród swoich jest duszą towarzystwa a teraz ani be, ani me po prostu pocałujcie misia w dupę? Coś mu się rzuciło na łeb i nie wiem, co się dzieje ale przedyskutowaliśmy to z Gus'em i stwierdziliśmy, że nie ma się o co martwić jeśli ty się nie martwisz.
Potok słów Geo wbił mnie tak bardzo w ziemię, że przez kilka chwil musiałem zebrać myśli. Zazwyczaj jako pierwszy wyczuwałem i zauważałem, kiedy coś się działo z Bill'em i fakt, że tym razem byłem ostatnim który co kolwiek zawuażył bardzo mnie dobił. Westchnąłem cicho i roztarłem sobie kark, bo czułem się coraz gorzej w tej kwestii.
-Cholera... nie, nie mam pojęcia, co się tak właściwie z nim dzieje. Mam wrażenie, że o czymś mi nie mówi ale nie mam absolutnie żadnego pomysłu, jak mam go zagadać skoro zachowuje się w granicach normalności. Geo, co ja mam z nim zrobić?
-Nie mam pojęcia, Tom. Zawsze byłeś najlepszy w tym, żeby do niego dotrzeć i go pocieszyć. Może po prostu powinieneś z nim posiedzieć i w końcu się do ciebie otworzy?
Między nami zapadła cisza ale czułem, że to jeszcze nie wszystko i mój przyjaciel chciał mi o czymś powiedzieć, ale chyba nie wiedział jak ma to ująć w słowa, więc po prostu czekałem, chcąc dać mu czas. Zastanawiałem się jednocześnie, co mam w tym wypadku zrobić z moim kochanym braciszkiem.
-Tom, czy według ciebie Bill mógłby być zainteresowany narkotykami?
-O czym ty mówisz, Geo? Bill i narkotyki? Za dużo zniszczonych przez narkotyków znajomych widzieliśmy, żeby być na tyle głupi i się w to bawić.
-Nie chcę krakać i modlę się, żeby się mylić ale jak wrócił do domu to dosłownie na mnie wpadł i nie wyglądał najlepiej. W sensie... wyglądął, jak naćpany i trochę się chwiał. Nie wiem, może był w barze i się upił ale jak dla mnie zachowywał się inaczej niż po alkoholu i nie wyczułem od niego zapachu alkoholu. Może za dużo wymyślam ale może dobrze, żebyś miał go na dłużej na oku.
-Módl się, bo jeśli Bill wpadnie w narkotyki to jesteśmy, kurwa, w czarnej dupie.
Ojjj robi się ciekawie i... Niebezpiecznie 🤔
OdpowiedzUsuńChociaż i tak mam nieco inną wizję co się dzieje 🤭 mam dwa a nawet trzy przypuszczenia - i coś czuję, że nie są to narkotyki 🤫 Główka pracuje i z NIEcierpliwością czekam na kolejną część (pisałaś mi wcześniej że cierpliwość to cnota - więc wychodzi na to, że nie jestem aż tak 'cnotliwa) 😅😂🤣 Strasznie jestem ciekawa, które z moich podejrzeń się potwierdzi ❣️ Pozdrawiam cieplutko - Twoja wierna czytelniczka ASIA 💋💋💋
Wiesz, że ja też jestem strasznie niecierpliwa? No coż, najwyraźniej my do cnotliwych nie należymy haha
UsuńNapisz mi, czy z czymś zgadałaś!
Napisze jak tylko zaczną się pojawiać kolejne części 😁😁😁
UsuńASIA 💋