Świąteczny cud - część 2


 Siedziałem przy kuchennym stole naprzeciwko uśmiechającego się do mnie chłopaka i wciąż nie mogłem uwierzyć, że jest tak blisko mnie - dosłownie na wyciągnięcie ręki. Nie miałem pojęcia, co tak właściwie powinienem powiedzieć, więc po prostu milczałem. On w tym czasie przyglądał mi się z niemniejszym zainteresowaniem, niż ja jemu. Zastanawiałem się, kiedy ten sen minie. Kiedy to wszystko się skończy i znów skończę z krwawiącą raną w sercu i będę potrzebował miesięcy które przerodzą się w lata, nim będę w stanie się znowu pozbierać.

-Masz ładne mieszkanie. Słyszałem, że dobrze sobie radzisz i jak widzę, właśnie tak jest.

Niemal parsknąłem śmiechem, słysząc jego słowa. To było idealne rozpoczęcie rozmowy po latach. Nie mogłem powstrzymać jednak lekkiego uśmiechu, który cisnął mi się na usta. Nie mogłem uwierzyć, że po tak długim czasie w końcu znowu go widzę.

-Co tu robisz?

Zapytałem w końcu, zbierając w sobie całą swoją odwagę i postanawiając, że jeśli to wszystko ma szybko dobiec do końca i mnie zranić, to zakończę to jak najszybciej. Nie chciałem robić sobie niepotrzebnie nadziei.

-Szukałem cię, Billy.

Odpowiedział ale chyba po mojej minie zobaczył, że nie do końca mu wierzę, bo westchnął ciężko i oparł się wygodniej o oparcie krzesła, nim kontynuował. 

-Nie kłamię, szukałem cię. Kiedy mama odesłała mnie do szkoły z internatem we Francji, byłem załamany ale wiedziałem, że prędzej czy później dorośniemy i będziemy mogli się skontaktować. Szkoła była jednak bardzo restrykcyjna i zasadnicza, ukończyłem ją dopiero mając 21 lat z maturą i tytułem technika muzycznego. Dopiero wtedy mogłem znaleźć dla siebie mieszkanie i się usamodzielnić, ale to wszystko trwało. Uwierz mi, nie łatwo znaleźć dobrą pracę bez doświadczenia. Dopiero jakiś czas później przypadkiem dowiedziałem się, że pracujesz w modelingu. Musiałem zebrać kasę, żeby móc zacząć cię szukać. Na własną rękę udało mi się dowiedzieć tylko tyle, że wyprowadziłeś się od mamy i kompletnie urwałeś z nią kontakt. Prywatni detektywi nie są tani, sporo czasu zajeło mi, nim znalazłem kompetentego detektywa, który pomógł mi cię znaleźć. Przykro mi, że tak długo to trwało. Nie wiem, co mam ci jeszcze powiedzieć, Billy.

Wyjaśnił a ja chłonąłem każde jego słowo jak gąbka. Pragnąłem już zawsze móc słuchać jego głosu i nie chciałem, żeby przestawał mówić ale w końcu zakończył swoją historię i szczerze mówiąc, trochę po czasie zorientowałem się, że czeka teraz na moją odpowiedź. Zastanawiałem się nad tym wszystkim, myślałem, co mam na ten temat sądzić i co odpowiedzieć, bo nie miałem pojęcia. Chociaż czułem się cholernie zraniony, to jednocześnie bardzo pragnąłem mu wierzyć w to wszystko, co powiedział. Ale wciąż po prostu bałem się, że za moment to wszystko okarze się snem i znowu zostanę zraniony. Że już tym razem nie będę w stanie się po tym pozbierać. Wziąłem głęboki, uspokajający wdech i spojrzałem mu na moment w oczy decydując się, że będę na razie po prostu ostrożny i nie dopuszczę go do siebie zbyt blisko, żeby później tego nie żałować.

-Rozumiem.

Wydusiłem z siebie w końcu i wstałem, żeby nastawić wodę na herbatę, bo z tego wszystkiego zaschło mi w ustach. Co mogłem poradzić? Pierwsza rozmowa od ośmiu lat bardzo mnie stresowała i nie byłem pewien, czego tak właściwie powinienem się spodziewać. Czułem na sobie wzrok Toma i wiedziałem, że czeka na coś więcej, że moja reakcja nie była wystarczająca ale szczerze? Nie potrafiłem nic więcej powiedzieć. Nie miałem pojęcia, w jaki jeszcze sposób miałbym odpowiedzieć.

-Billy, proszę. Wróciłem do ciebie. Przez ten cały czas o tobie nie zapomniałem i chciałem do ciebie wrócić. To zawsze był mój cel. Proszę, uwierz mi.

-Wierzę ci.

-Jesteś pewien?

Usłyszałem i w jednej chwili poczułem, jak mój brat stanął za mną i poczułem, jak od jego bliskości przechodzi mi dreszcz po kręgosłupie a zaraz po nim na moim ciele pojawia się gęsia skórka. Odwróciłem się przodem do niego i od razu tego pożałowałem. Nie ma znaczenia, ile lat się nie widzieliśmy, ile czasu byliśmy rozdzieleni - wciąż działał na mnie tak samo, jak kiedyś. Może nawet bardziej intensywnie, niż kiedy widzieliśmy się po raz ostatni. Nie miałem nawet możliwości uciec gdzieś wzrokiem i nie mogłem przestać wpatrywać się w jego intensywne, brązowe oczy.

-Billy, znam cię przecież. Widzę, z jaką rezerwą mi się przyglądasz. Widzę, jak bardzo się boisz. Nie musisz się już bać, dobrze? Jestem tutaj, wróciłem i zostanę tak długo, jak sobie tego zażyczysz. 

Jego miękki głos sprawiał, że od razu chciałem mu się rzucić na szyję i zapewniać go, jak bardzo mi go brakowało i jak bardzo chcę, żeby został ze mną na zawsze. Jednak wciąż miałem wątpliwości, szczególnie jeśli chodzi o naszą matkę.

-Kocham cię, Billy. 

Wyszeptał a ja poczułem, jak nogi miękną mi w kolanach i bardzo się cieszyłem w tym momencie, że przez cały czas trzymałem się blatu za moimi plecami, bo inaczej z pewnością bym upadł. Westchnąłem cicho i chciałem coś powiedzieć, jednak w momencie gdy dotknął moją dłoń swoją własną i splótł nasze palce, kompletnie przepadłem.

-Nigdy nie przestałem cię kochać.

Wyszeptałem z rozbrajającą szczerością a po chwili Tom zamknął mnie w uścisku swoich silnych ramion. Po raz pierwszy od ośmiu lat, dwóch miesięcy i 9 dni poczułem się znów bezpieczny.

Następnego popołudnia wspólnie ubieraliśmy kupioną chwilę wcześniej choinkę, a ja musiałem co chwilę szczypać się w ramię żeby upewnić się, że on tu faktycznie jest i nie zniknie, gdy tylko się na moment odwrócę.

-Więc mama odesłała cię do Francji?

Zapytałem, wieszając jedną z bombek i doskonale wyczułem na sobie spojrzenie bliźniaka, jednak udawałem że niczego nie zauważyłem.

-Tak. Do jednej z lepszych szkół w Paryżu. Nie mówiła ci?

Pokręciłem głową, sięgając do opakowania po kolejną ozdobę świątecznego drzewka. 

-Ani słowa. Powiedziała mi tylko, że odesłała cię gdzieś, gdzie nigdy nie będę w stanie cię znaleźć.

Przyznałem i wiedziałem, że w moim głosie jest ogromny żal, jednak nic nie mogłem na to poradzić. W końcu to nie moja wina, że tak to się wszystko potoczyło. To nie nasza wina, to wina tylko i wyłacznie naszej matki i żadne z nas nie jest w stanie nic na to poradzić.

-Rozumiem. Opłacała mi szkołę aż skończyłem 21 lat i dostałem dyplom i tytuł technika muzycznego.

-Mhm.

Przytaknąłem i westchnąłem cicho, zastanawiając się nad tym wszystkim.

-A co ty robiłeś? Poza byciem modelem oczywiście.

Zapytał w końcu a ja wzruszyłem ramionami, bo nie miałem za bardzo nic ciekawego do opowiadania.

-Bez ciebie nie miałem co robić i nie chciałem się z nikim spotykać, więc całymi dniami siedziałem w bibliotece aż do zamknięcia. Mamy unikałem jak ognia. Skończyłem szkołę z wyróżnieniem, maturę zdałem na 100% i zastanawiałem się, co zrobić ze swoim życiem. Trafiłem na okazję w wakacje po maturze, więc zająłem się modelingiem, ale jednocześnie skończyłem studia zdalne z zarządzania na poziomie licencjata, teraz studiuję na tej samej uczelni stosunki międzynarodowe.

Odpowiedziałem bez szczególnego entuzjazmu, na co Tom aż gwizdnął z podziwu. Uśmiechnąłem się lekko. W życiu się do tego głośno nie przyznam, ale to on był motorem dla którego to wszystko robiłem. Zawsze chciałem, żeby był ze mnie dumny.

-A to mieszkanie? Kiedy się tu wprowadziłeś?

-Rok temu, wcześniej mieszkałem po drugiej stronie miasta w dużo mniejszym mieszkaniu. Niby było mnie na to stać ale nie potrafiłem się wcześniej zebrać na zmianę mieszkania. Poza tym to było moje pierwsze mieszkanie, wprowadziłem się tam w dniu naszych 18 urodzin i od tamtego dnia nie widziałem mamy na oczy. Dobrze mi tak i nie chcę tego zmieniać, więc jeśli chcesz odbudować z nią kontakt to radzę ci, nie dawaj jej mojego adresu ani nie próbuj naprawić naszych relacji, bo ci się to nie uda. Nie mam zamiaru się z nią znowu użerać.

Tom zaśmiał się cicho, zupełnie jakbym powiedział coś niezwykle zabawnego.

-W porządku. Może zrobię nam gorącą czekoladę?

Zaproponował i w tym momencie wiedziałem, że wszystko już będzie w 100 procentach dobrze. Z pewnością.

Komentarze

Popularne posty